Już kwiecień. Wkrótce jury Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego ogłosi tytuły pięciu książek, które znajdą się w finale. Intuicja podpowiada mi, że lista może wyglądać tak:
Cudowna Piotra Nesterowicza,
Krótki przystanek w drodze z Auschwitz Görana Rosenberga,
Oczy zasypane piaskiem. Notatki z Palestyny Pawła Smoleńskiego,
Beksińscy. Portret podwójny Magdaleny Grzebałkowskiej i
Czasy secondhand. Koniec czerwonego człowieka autorstwa Swietłany Aleksijewicz.
I właśnie o tym ostatnim reportażu dziś mowa, bo wydaje mi się, że jego autorka zasługuje na szczególną uwagę. W końcu nie bez powodu wymieniana jest wśród kandydatów do literackiego Nobla. Wiem, wiem, to jeszcze nic nie znaczy, ale jeśli rzeczywiście go dostanie, będziemy mogli zadzierać nosa – czytywaliśmy Aleksijewicz, kiedy jeszcze nie była noblistką.
Co powinniście o niej wiedzieć? Że napisała już kilka bardzo dobrych reportaży, z których szczególnie polecam Wojna nie ma w sobie nic z kobiety. Notabene za tę książkę dostała już Nagrodę im. Kapuścińskiego, a później także Literacką Nagrodę Europy Środkowej Angelus.
Swietłana Aleksijewicz czuje się Białorusinką, Rosjanką i Ukrainką, jeśli więc teraz przygląda się „czerwonemu człowiekowi”, robi to ze szczególnej perspektywy. Nikt nie zrozumiałby go lepiej.
Czasy secondhand. Koniec czerwonego człowieka to książka o tym, co stało się z ludźmi radzieckimi po upadku ZSRR. Autorka wyróżnia tutaj szczególny „gatunek” człowieka:
Przez siedemdziesiąt z górą lat w laboratorium marksizmu-leninizmu wyhodowano odrębny gatunek – „homo sovieticus”. Jedni uważają go za postać tragiczną, inni u nas mówią o nim pogardliwie „sowek”. Wydaje mi się, że znam tego człowieka, że jest mi bliski, że jestem jego sąsiadką, przeżyłam wiele lat tuż koło niego. Ten człowiek to ja. A także moi znajomi, przyjaciele, rodzice*.„Czerwonymi ludźmi” byli Rosjanie, Ukraińcy, Białorusini i inni obywatele republik radzieckich. Całe pokolenia wychowywane w szczególny sposób, posiadające wspólny system wartości, wyznające (bo to niemal kwestia wiary) socjalizm. Aleksijewicz nazywa ich ludźmi przyrosłymi do idei**. Kiedy imperium upadło, niektórzy z radością powitali kapitalizm, zachłysnęli się nowymi możliwościami i po prostu zmienili swój styl życia. Czy im się to udało, to już odrębna kwestia. „Czerwoni ludzie” natomiast nie potrafili się dostosować. W nowej rzeczywistości poczuli się zagubieni i oszukani. Wartości, które im wpajano, zdewaluowały się, ważniejsze od „być” stało się „mieć”:
Byliśmy gotowi umrzeć za swoje ideały. Walczyć. A zaczęło się życie „jak u Czechowa”. Bez historii. Upadły wszystkie wartości poza wartością życia. Życia w ogóle***.Swietłana Aleksijewicz pisze o historii, ale zaznacza, że patrzy na nią oczyma humanisty, a nie historyka. Dlatego tak wiele miejsca poświęca własnie ludziom, właściwie oddaje im głos i to przez nich pisane są Czasy secondhand. Pisarka tylko słucha, nie komentuje, nie ocenia. Swój punkt widzenia przedstawia jedynie w pięknej, wiele wyjaśniającej przedmowie, potem dodaje tylko krótkie „didaskalia”.
Cała książka to zapis monologów „czerwonych ludzi”, czasami są to dłuższe opowieści, innym razem jednozdaniowe wypowiedzi zebrane na ulicy. Autorka rozmawiała z profesorami, biznesmenami, robotnikami, po prostu ze zwykłymi ludźmi, których łączy jedno – blizna po ZSRR.
Co zapamiętam? Na pewno zapadnie mi w pamięć ten wyraz osierocenia, który przebija z większości rozmów. I wrażenie, że nie tylko „ludzie Zachodu” nie rozumieją „sowków”. Trudno jest też porozumieć się pokoleniu stalinowskiemu, chruszczowowskiemu, breżniewowskiemu i gorbaczowskiemu z tymi, które urodziły się już po upadku Związku Radzieckiego. Ale chyba jednak najlepiej zapamiętam, jak wielką rolę w życiu „czerwonych ludzi” odgrywała literatura i to, że kiedy tylko zezwolono, zaczęli czytać Sołżenicyna.
Czasy secondhand to bardzo dobra książka, piszę to bez najmniejszego wahania. Nie obawiajcie się żadnej rusofobii, ani też idealizowania Rosji, u tej autorki tego nie znajdziecie. Swietłana Aleksijewicz pisze rzetelnie, najobiektywniej jak można i nie przykrywa cudzych wspomnień swoimi interpretacjami. I ten styl! To jest tak dobrze napisane, tak blisko zwykłej rozmowy, a jednocześnie w pewnym sensie poetycko.
Jeśli to ja mogłabym decydować, Aleksijewicz już byłaby w finale Nagrody im. Kapuścińskiego. Przeczytajcie, pewnie przyznacie mi rację.
* S.Aleksijewicz, Czasy secondhand. Koniec czerwonego człowieka, Wydawnictwo Czarne 2014, lok. 161.
** tamże, lok. 179.
*** tamże, lok. 241.
Z języka rosyjskiego przełożył Jerzy Czech;
** tamże, lok. 179.
*** tamże, lok. 241.
Z języka rosyjskiego przełożył Jerzy Czech;
Nazwisko autorki nieustannie gdzieś wokół mnie krąży, co skutkuje tym, że za każdym razem kiedy je słyszę lub widzę odczuwam wyrzuty sumienia, że niestety wciąż nie przeczytałam żadnej książki autorstwa Aleksijewicz. Opornie mi idzie przekonywanie się do sięgnięcia po reportaże, ale mam nadzieję, że takie posty jak twój, zmienią moje nastawienie, że to literatura nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńMyślę, że czytasz tak dużo fajnych książek, że nie musisz się na siłę przekonywać, jeśli nie masz ochoty :) Ale jeśli Cię kusi, to są reportaże napisane tak dobrze, że czyta się je lepiej niż niejedną fikcję. Wiem, to pachnie frazesem, ale czasami naprawdę tak myślałam :) Na przykład "Mężczyzna z laserem" taki był, choć było tam mnóstwo dat i innych danych. Albo "Światu nie mamy czego zazdrościć". To takie książki, z których duuużo się dowiedziałam, a jednocześnie czytało się naprawdę dobrze :) Może też trafisz na coś takiego (wtedy koniecznie mi poleć!) i będziesz chciała więcej :)
UsuńDzięki :) Właśnie u mnie to jest tak, że czasami natykam się na reportaże, które mnie zainteresują, ale zaraz pojawia się myśl, że "nieee, to nie dla mnie, itd.". Co oznacza chyba, że kuszą, ale zazwyczaj jakoś nie mam odwagi pójść za chwilowym podszeptem, chociaż czasami zdarzają się wyjątki i np. "Światu nie mamy czego zazdrościć" czytałam i bardzo, ale to bardzo mi się książka podobała. Kilka reportaży kupiłam właśnie pod wpływem impulsu, teraz tylko muszę przeczytać :)
UsuńAaa, czytałaś "Światu..." i też uważasz, że dobre! To koniecznie polecaj mi, jeśli trafisz znowu na coś takiego! :)
UsuńPolecę na pewno :)
UsuńSłuchałam audiobooka autorki "Ostatni świadkowie", więc mam już przedsmak stylu autorki. Myślę, ze i po "Czasy seconhand" przyjdzie mi sięgnąć.
OdpowiedzUsuńReportaż w audiobooku? Wyzwanie, którego do tej pory nie podjęłam, choć bardzo chciałam :) Kupiłam sobie kiedyś "Modlitwę o deszcz" Jagielskiego, próbowałam wysłuchać i ciągle się gubiłam. Za trudne to dla mnie :( Ale to było miliard audiobooków temu, może dziś już bym umiała? Znajdę sobie tę "Modlitwę" na dysku i spróbuję jeszcze raz, może się uda. Zwłaszcza, że skończyłam "Katedrę w Barcelonie" i nie mam czego słuchać :)
UsuńOoo, "Katedra w Barcelone" była świetna! W podobnych klimatach polecam Chufo Llorenz i jego "Władcę Barcelony" i drugą część "Morze ognia".
Usuń"Ostani świadkowie" słuchało się niesamowicie. Może to po prostu zależy od książki, tematyki, lektora... A może Ci po prostu czas nmsprzyjał na tego Jagielskiego :)
O, dzięki Ci za podpowiedzi! Będę szukać "Władcy Barcelony"! Tylko muszę się trochę odkopać z tych reportaży, które wypożyczyłam ze względu na Nagrodę im. Kapuścińskiego. Podgonię i szukam czegoś luźniejszego :D
UsuńMałgosiu, wesołych i spokojnych Świąt Wielkanocnych! Dużo miłości, zdrowia i relaksu w gronie najbliższych.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Kasia
Kasiu, ślicznie dziękuję! Ja również życzę Wam radosnych Świąt i chwili oddechu. Pozdrowienia z pochmurnego Krakowa :)
UsuńPrzeczytam, przeczytam, bo już na półce stoi, ale kiedy to jeszcze nie wiem :D
OdpowiedzUsuńPytałam już czy wybierasz się na Big Book Festival? Swietłana będzie... :D
Martusiu, nie wybieram się niestety i zaczynam żałować, bo poznałam już nazwiska wspaniałych gości! Ale na Conrad Festival na pewno się wybiorę, postaram się pójść na jak najwięcej spotkań! A Tobie dziękuję, bo to Ty mnie w zeszłym roku zainspirowałaś :) Teraz już wiem, że będę mogła wypatrywać tam też bardzo sympatycznych blogerek. Może i Ty tam będziesz?
UsuńNa Conrad Festival wybiorę się na pewno :) Chociaż na jedno albo dwa spotkania. Mam nadzieję, że się spotkamy na miejscu! Nad Big Book wciąż się zastanawiam. Jednak do Warszawy kawał drogi i mówiąc szczerze powstrzymują mnie tylko kwestie finansowe, czyli zbliżające się wesele i bolesne dylematy na co wydać forsę :)
UsuńNo to pozostaje nam trzymać kciuki, żeby do Krakowa też przyjechali tacy wspaniali goście :)
UsuńPIF-PAF! Zostałaś nominowana. Jeśli nie chcesz się bawić w Liebster Blog Award, nic nie szkodzi, nie trzeba. Zostałaś wyróżniona jako fajna osoba, która stworzyła coś naprawdę wyjątkowego i Cię polubiłam:)
OdpowiedzUsuńhttp://rozkminyhadyny.blogspot.com/2015/04/kolorowe-jajka-milion-pytan-i-koncert.htm
A co do reportaży Aleksijewicz, to niestety ja w ogóle jestem trochę na bakier z reportażami, zawsze wolałam coś fabularnego zamiast literatury faktu i w efekcie samego Kapuścińskiego niewiele czytałam. Ale tak cudownie opowiadasz o tych monologach "sowków", że bym chętnie zajrzała:)
Za nominację już dziękowałam, więc wszystko wiesz :) A Aleksijewicz baaardzo polecam. Jeśli miałabyś dać szansę tylko jednemu reporterowi, tą autorką na pewno nie byłabyś rozczarowana :) Może się skusisz, jeśli jurorzy Nagrody im. Kapuścińskiego drugi raz ją nagrodzą? :)
UsuńO książce słyszałem i czytałem już sporo dobrego, a po Twoim wpisie odnoszę jeszcze mocniejsze wrażenie, że warto się jej przyjrzeć :) Natomiast sam tytuł wydaje mi się bardzo adekwatny do podsumowania naszej obecnej polskiej rzeczywistości - wbrew temu co twierdzą politycy i media głównego nurtu, nasze społeczeństwo staje się coraz biedniejsze, gwałtownie ubożeje. Swoistym symbolem nędzy, w otchłań której trafia coraz więcej polskich rodzin są właśnie wszelakiej maści "second handy" czy tak bardziej z polska - "szmateksy", bądź "sklepy z odzieżą używaną", wyrastające w każdym mieście i na każdym rogu.
OdpowiedzUsuńCiekawe skojarzenie, to rzeczywiście miałoby sens. Aleksijewicz wykorzystała to określenie inaczej. Zacytowała Aleksandra Grina "A przyszłość jakoś przestała być na swoim miejscu", stwierdziła, że po stu latach przyszłość znowu nie jest na swoim miejscu i nastały czasy używane, w których odradzają się stare idee.
UsuńJestem pewna, że Aleksijewicz jest naprawdę dobra. Mogę z czystym sumieniem polecać, poczytaj :)
Moja lista z typami do nagrody im. Kapuścińskiego wyglądałaby całkiem podobnie, zwłaszcza że teraz czytam "Krótki przystanek..." i jeśli o mnie chodzi to ta książka jest niesamowita :)
OdpowiedzUsuńI tak mi mów, bo już to zamówiłam z biblioteki :)
UsuńJuż Ci chyba zdążyłam gdzieś napisać, że kupiłam "Czasy secondhand" tuż po przeczytaniu zaledwie kilku stron :) Byłam oczywiście zachwycona, bo lubię rosyjskie (radzieckie, sowieckie itd. :)) klimaty. Potem oczywiście odstawiłam na te tak zwane: "niech no tylko znajdę więcej czasu". Czas się znajdzie, bo dokładnie wiem co mnie czeka. Dobry temat i dobry styl.
OdpowiedzUsuńAch! I chyba zamieszkam na Twojej stronie! "Dziewczynko, roznieć ogienek", który tu widzę w zapowiedziach, to kolejna rzecz, na którą łakomie zerkam :]
Słusznie zerkasz łakomie, bo jest dobra :) Niebawem napiszę więcej :)
UsuńJesteś po prostu moja książkową siostrą, kolejny raz podzielam Twoją opinię co do słowa :) Tutaj moja recenzja: http://slubnaherbata.blogspot.com/2014/12/weekend-w-rosji-swietana-aleksijewicz.html
OdpowiedzUsuńZnaczenie literatury w życiu radzieckiego człowieka - coś niesamowitego!
Przeczytałam, Siostro :D Rzeczywiście pełna zgoda! I też zwróciłaś uwagę na tę literaturę! Ale to chyba było zbyt uderzające, żeby nie zwrócić uwagi, prawda? To co, trzymamy razem kciuki za nagrodę dla Aleksijewicz? :)
Usuń