Cała prawda o Wyspie Małych Diabłów

Czas na wyjaśnienia. Jak niektórzy z Was się domyślili, wspaniała książka, o której pisałam wczoraj, nie istnieje, a cały tekst był primaaprilisowym żartem. 

Zmyśliłam wydawnictwo, książkę, pisarkę i panią tłumacz. Co więcej, zmyśliłam całą wyspę Toteele i nic mi nie wiadomo o istnieniu diabłów indyjskich (Sarcophilus indicus). Niestety nie ma też zakładek ze spilśnionych włókien toteelijskiego łubinu.

Okładka jest dziełem bardzo zdolnego artysty*, a poruszający cytat ze strony 83 to mistyfikacja. Ale spokojnie - Ocean Indyjski i Port Louis to już nie moja sprawka.


prima aprilis, reportaż, żart,

Mam nadzieję, że bawiliście się tak dobrze jak ja i choć trochę żałujecie, że nie można uciec na Wyspę Małych Diabłów! Co by tu wymyślić na przyszły rok? :)

* Propozycje współpracy dla utalentowanego grafika proszę wysyłać na adres widoczny po prawej.

35 komentarzy

  1. Niezły z Ciebie numer:) :) :) Jesteś wielka, bravo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To była świetna zabawa, bardzo się cieszę, że nie tylko ja się dobrze bawiłam :D

      Usuń
  2. Tym tekstem wygrałaś tegoroczny Prima Aprilis :) Ale wiesz, pewnie nauczyłaś też kilka osób uważniejszego czytania. Na pewno mnie :) Ja się nabrałam na początku tekstu, bo zupełnie nie zwróciłam uwagi na nazwisko autorki. A przecież było oczywiste! :D Dopiero w dalszej części coś mi kliknęło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie bałam się, że nazwisko będzie zbyt oczywiste, a chciałam zostawić jakieś tropy :D Super, że się udało!

      Usuń
  3. No to był najdoskonalszy żart pierwszokwietniowy jaki znam! Możesz stawać na podium z Gałczyńskim! ( w zawodach w kreatywnym pisaniu recenzji:). A swoją drogą, czy recenzja nieistniejącej książki to recenzja? Hmm? ;) M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boszz, ja i Gałczyński, ho, ho, ho :D Recenzja nieistniejącej książki to jak najbardziej recenzja! A jak się fajnie pisze! Myślę, że teraz połowę książek będę czytać naprawdę, a drugą połowę zmyślę :D

      Usuń
  4. Dobry żart! :D Pewnie wiele osób się nabrało. A przecież nazwisko tłumacza - Zwodziciel - powinno dać do myślenia. Trochę szkoda, że nie istnieje taka wyspa, na której urzędy są niepotrzebne, a jedyne miejsca użyteczności publicznej to księgarnia i biblioteka... Ciekawa jestem, co wymyślisz za rok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koczowniczko, za rok będzie śmiertelnie poważnie ;)

      Usuń
  5. Ten dżołk jest moim faworytem w tegorocznej primaaprilisowej rywalizacji żartów i żarcików mniejszych i większych. Pierwszorzędny troll. Winszuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D Mam nadzieję, że ochłonąłeś już po tej drugiej aferze ;)

      Usuń
    2. No nie wiem ;d Luka jakoś wciąż lakonicznie się do mnie odzywa. A to rodzi obawy na przyszłość ;d

      Ale nie no - cała akcja wyśmienita. Gratuluję Ci serdecznie ;]

      Usuń
    3. Dziękuję ślicznie, to był naprawdę fajny prima aprilis, świetnie się z Wami bawiłam :D

      Usuń
    4. To ja dziękuję za ten miły akcent w mym dość szarym i nudnym życiu ;)

      (Słowo "szarym" zostało użyte celowo w odniesieniu do pewnego niecodziennego wydawnictwa :> )

      Usuń
    5. O, to Ty też z nimi współpracujesz? ;)

      Usuń
  6. To był żart?!! To dlatego wydawnictwo Szare nie chce nawiązać ze mną współpracy ;D

    Jesteś wspaniała!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Luka, nie mogłoby być inaczej. Gdyby istnieli, marzyliby o współpracy z Tobą! :)

      Usuń
  7. To jedyny żart prima aprilisowy na jaki dałam się nabrać chyba od kilku lat - po prostu nie przyszło mi do głowy, że można napisać całą recenzję nieistniejącej książki, choć w sumie dla pisarza nie byłby to żaden kłopot. Tym niemniej coś mnie tknęło, jak się okazało, że książki nie ma LC (trzeba było dopisać - to dopiero byłby joke), nie ma też takiego wydawnictwa. Gratulacje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz trochę się boję, że każdemu kolejnemu wpisowi będzie towarzyszyć nutka niepewności - a co jeśli to też zmyśliła?! ;)

      Usuń
  8. Dobra, przyznaję się, że wczoraj nie zdążyłam przeczytać recenzji, ale zrobiłam to dzisiaj. Powiem jedno - nawet po tym, gdy dowiedziałam się, że ta książka nie istnieje to mam ochotę ją przeczytać! Napisałaś tak świetną recenzję, że niejedna istniejąca książka się takiej nie doczekała ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, puściłam wodze wyobraźni i poszalałam w tej recenzji :D Ale czy tak genialna książka nie zasługiwała na te zachwyty?!

      Usuń
    2. Oczywiście, że zasługiwała! :) Tylko ktoś kto nie zna się na dobrej literaturze napisałby negatywną recenzję ;)

      Usuń
    3. Prawda?! Jak Ty mnie dobrze rozumiesz ;)

      Usuń
  9. Powtórzę, że strasznie mi szkoda, że ani wyspa, ani książka nie istnieją :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I diabły, nie zapominaj o diabłach tonących o zachodzie słońca :D Też mi trochę szkoda.

      Usuń
  10. Staszek Lem pewnie dołożyłby Twoją recenzję do zbioru "Doskonała próżnia" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lem, Lem... Nie kojarzę, przyznaj się, zmyśliłeś gościa ;)

      Usuń
    2. PS Nie czytałam jeszcze "Doskonałej próżni", muszę sobie dorzucić do listy lektur razem z innymi dziełami tego typu. Recenzje nienapisanych książek i inne żarty to świetna sprawa. A propos, czytałeś tekst na ten temat u Pyzy z Pierogów pruskich? Wybrała kilka ciekawostek, polecam :)

      Usuń
    3. Był taki jeden, który sądził, że L.E.M. to szajka radzieckich agentów-literatów a nie żaden polski pisarz. Osobnik ów kontaktował się nawet w tej sprawie z FBI :) Jeśli "Doskonała próżnia" przypadnie Ci do gustu, to polecam jeszcze "Bibliotekę XXI wieku". A tymczasem przejdę się na Pierogi, poszukać wspomnianego tekstu :)

      Usuń
    4. Zapamiętane, odkopię się trochę z książek na już (biblioteczne terminy gonią) i wrócę do Lema :) Planowałam czytanie Dzienników gwiazdowych, bo tego też jeszcze nie czytałam, ale mogę zacząć od czegoś zupełnie innego.

      Usuń
  11. Świetna mistyfikacja! ;) Kiedyś na tumblr czytałam o kimś, kto obłożył kilka książek okładkami nieistniejących utworów (postarał się, by wyglądały realistycznie, rzecz jasna) i położył je w bibliotece. Podobno po godzinie jakiś klient spróbował jedną z nich kupić. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Notuję, zapamiętuję, zbieram inspiracje na przyszły rok ;)

      Usuń
  12. Jesteś genialna, w życiu nie wpadłabym na to, że ta książka nie istnieje, brawo! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz, jak mi miło, że to piszesz :) Miałam nadzieję, że się spodoba i baaardzo się cieszę, że tak fajnie reagujecie!

      Usuń
  13. Skoro napisałaś tak wspaniałą recenzję nieistniejącej książki - może kolejnym krokiem byłoby wypełnienie tej luki. Pomysł przecież już jest, ba - nawet cytaty... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dominiko, jesteś już trzecią osobą, która to proponuje, jeszcze 97 i biorę się do roboty :D

      Usuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.