Pamiętacie? Próbowałam Was kiedyś przekonać, że skandynawskie kryminały nie muszą być nudne. Od tamtej pory nieczęsto wspominałam o takich książkach, ale w końcu znowu nadszedł czas na dobrą, mroczną opowieść.
Tym razem mowa o Ciemnych sekretach, książce napisanej przez Michaela Hjortha i Hansa Rosenfeldta. Nie dość, że duet, to w dodatku naprawdę znający się na rzeczy. Musicie bowiem wiedzieć, że autorzy pracowali wcześniej przy takich ciekawych produkcjach jak serial Bron czy filmy na podstawie książek Henninga Mankella i Camilli Läckberg. Jak poradzili sobie z własnym kryminałem?
MĘŻCZYZNA, KTÓRY NIE BYŁ MORDERCĄ
W piątkowy wieczór szesnastoletni Roger znika bez śladu. Matka zgłasza jego zaginięcie kilkanaście godzin później, ale policja zajmuje się sprawą dopiero w poniedziałek. Opieszałość to pierwszy z wielu błędów popełnionych w tym śledztwie. Lokalna policja drepcze w kółko i dopiero, gdy do akcji wkracza zespół z Krajowej Policji Kryminalnej, dochodzenie nabiera tempa.
Tak wygląda ogólny zarys fabuły. Nic oryginalnego? Tylko na pierwszy rzut oka, bo Hjorth i Rosenfeldt prowadzą tę opowieść tak umiejętnie, że szybko zapomina się o ogranych schematach. Przedstawiają historię z kilku punktów widzenia, przede wszystkim z perspektywy policji i ich tajemniczego przeciwnika, ale czasami oddają też głos innym bohaterom. Zgrabnie łączą kilka równie ciekawych wątków i tym sposobem unikają monotonii. Tutaj ciągle coś się dzieje, a każdy wątek przykuwa uwagę.
Skandynawskie kryminały na ogół są dosyć przewidywalne, ale ta książka i pod tym względem przyjemnie zaskakuje. Tradycyjnie każdy rozdział przynosi kolejne informacje i pozwala wierzyć, że w rozwiązywaniu zagadki jesteśmy kilka kroków przed głównymi bohaterami – jednak raz po raz okazuje się, że podążamy fałszywym tropem. Jest po skandynawsku tajemniczo i mrocznie, a wszystko przez te ciemne sekrety, które prawie wszyscy skrzętnie ukrywają.
Nie był mordercą. Powtarzał to sobie, wlokąc martwe ciało chłopca w dół zbocza: Nie jestem mordercą. Mordercy to kryminaliści. Mordercy to źli ludzie. Mrok wchłonął ich dusze, a oni wyszli naprzeciw tej ciemności, odwróciwszy się plecami do światła. On zaś nie był zły*.
SEBASTIAN BERGMAN
Początkowo trudno wskazać głównego bohatera, bo śledztwo, które zafundowali autorzy to ewidentnie gra zespołowa. Prawie każdy członek ekipy wydaje się intrygujący, ale z czasem na pierwszy plan wysuwa się Sebastian Bergman, psycholog, profiler, który wkręcił się w tę sprawę niemal przypadkiem. Nie, nie polubicie drania. Przynajmniej na początku, bo dosyć starannie pielęgnuje swój wizerunek megalomana, egoisty i paskudnego kobieciarza.
Tu Ciemne sekrety grają znanym schematem, prawie w każdym skandynawskim kryminale znajdziecie taką postać. Życie osobiste w gruzach, odstręczający sposób bycia i zaskakujące powodzenie u płci przeciwnej. No i niebywała intuicja, dzięki której wykolejony „detektyw” ciągle budzi podziw. Taki Wallander i Harry Hole w jednym, a właściwie człowiek, w którym spotkały się ich najgorsze cechy. I co? To działa! Bo Sebastian ma sekret, jakąś metaforyczną bliznę po przeszłości i to dziwnie intryguje. A zdaje się, że potencjał tego bohatera jest tak duży, że Hjorth i Rosenfeldt poświęcili mu także inne książki, tworząc cały cykl kryminałów**.
Ale autorzy nie poprzestali na książkach! Specjalizują się w serialach, więc własne dzieło także przenieśli na telewizyjne ekrany. Podejrzewam, że od początku chodziło im to po głowie, bo Ciemne sekrety napisane są tak dynamicznie, że podczas lektury trudno nie wyobrażać sobie tej historii w wersji filmowej. A może to po prostu zasługa tego, że przez lata pisywali scenariusze? W każdym razie efekt jest naprawdę niezły!
Schemat? Panowie niestety nie uchronili się przed nim. O typowym bohaterze już wspomniałam (ale może lubicie takich?), do tego dochodzi znany motyw powrotu w rodzinne strony, małe szwedzkie miasteczko i wielbiciele skandynawskich kryminałów już rozpoznają konwencję. Tyle że Hjorth i Rosenfeldt wzięli jej najlepsze elementy i układają te typowe klocki tak sprawnie, że nie mogłabym zaszufladkować ich razem z Camillą Läckberg czy Ninni Schulman. To raczej liga Mankella i Nesbø (ale w jego szczytowej formie).
Czytać? Jasne! Ciemne sekrety to dobry przykład na to, że nawet na ogranym schemacie można zbudować całkiem udany kryminał.
* Tak właśnie zaczynają się Ciemne sekrety. Cytat pochodzi z elektronicznej wersji książki.
** Cykl o Sebastianie Bergmanie to cztery książki: Ciemne sekrety, Uczeń, Grób w górach i Niemowa.
Tytuł oryginału: DET FÖRDOLDA,
Przełożyła Alicja Rosenau;
Michael Hjorth, Hans Rosenfeldt, Ciemne sekrety, Wydawnictwo Czarna Owca 2011.
Książka i serial? To się nazywa twórczość kompleksowa:) Też uważam, że w literaturze nie da się uniknąć schematów... Sztuką jest opowiedzieć na tej kanwie historię tak, byśmy zapomnieli o poprzednikach:)
OdpowiedzUsuńPrawda :) To szczególnie widoczne własnie w skandynawskich kryminałach, które powstają hurtowo i właściwie nie różnią się od siebie.
UsuńAleż podobała mi się ta książka :) Bo trzymała w napięciu, bo miała fajnie poprowadzoną fabułę, bo nie wiedziałam czego się spodziewać, bo lubię skandynawskie kryminały, bo dla mnie to najlepszy duet pisarski, bo,... było po prostu rewelacyjnie ;)
OdpowiedzUsuńChyba podobała Ci się jeszcze bardziej niż mnie :) Teraz kuszą mnie kolejne tomy! A kiedy obejrzałam trailer serialu, byłam bardzo rozczarowana, bo zupełnie inaczej wyobrażałam sobie tę ekipę.
UsuńOj bardzo mi się podobała ;) Dzisiaj skończyłam czytać drugi tom - również był świetny! Szkoda, że na tym zakończę czytanie, bo moja fantastyczna biblioteka zakupiła tom trzeci i czwarty do biblioteki głównej, a nie do moich filii ;( nie oglądam tailera, żeby sobie psuć wyobrażeń o bohaterach. Ciekawa jestem czy pozostałe tomy spodobają Ci się ;)
UsuńNa pewno sprawdzę i podzielę się wrażeniami, zwłaszcza że skutecznie wszyscy polecacie :)
UsuńZgadzam się z tym, że sprytni, a właściwie zdolni pisarze potrafią ze schematów uczynić atut. Jednak ze skandynawskimi kryminałami mi nie po drodze, chyba nie potrafię właściwie ich docenić. Teoretycznie mają wszystko co powinna mieć dobra historia, ale zimne to to, i jakieś nieprzystępne, przynajmniej dla mnie.
OdpowiedzUsuńO, czyli nie przepadasz za tym, co akurat dla mnie jest atutem tych książek :D Ale ja zawsze lubiłam taki chłód - i w książkach, i w skandynawskich serialach.
UsuńHa, doceniam starania, ale pozostanę chyba przy prozie skandynawskiej, która nie zaliczana jest do kryminalnego gatunku :) Polecę za to tę książkę mojej siostrze, która niedawno próbowała bezskutecznie znaleźć jakiś interesujący kryminał w mojej prywatnej biblioteczce :)
OdpowiedzUsuńCo ciekawe całkiem niedawno skończyłem czytać powieść, w której także zaserwowano czytelnikowi możliwość poznawania literackiej rzeczywistości za sprawą kilku punktów widzenia - taką sztuczkę zastosował Milan Kundera w "Żarcie" i przyznaję, że ten eksperyment wydaje mi się bardzo ciekawy.
Skandynawska proza od dawna ma moje serce, a kryminały to akurat mniej imponująca jej część, ale czasami taaak kuszą :D Mam jednak w kolejce książki, które bardziej Ci się spodobają. Obiecuję, że w końcu i tutaj zawitają ;)
UsuńA ja kryminalną Ekrudę też lubię. I cenię sobie, że jest (:
UsuńWiele razy ta powieść mignęła mi na księgarnianych półkach, ale jakoś nigdy nie poczułam chęci przyniesienia jej do domu. Pomyślałam, że to kolejny kryminał nieznanego duetu, chcącego ugrać coś na fali popularności skandynawskich kryminałów. Ale widzę, że się myliłam i jednak następnym razem "Ciemne sekrety" wylądują w moim koszyku :)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że to jeden z lepszych kryminałów z tamtych stron. Nie powinnaś być rozczarowana, zaryzykuj :)
UsuńWątek o zyciu prywatnym głównego bohatera kończy się dosyć nieprawdopodobnie, ale to chyba jedyna wada, bo akurat zagadce kryminalnej niczego nie mogę zarzucić, a to ważne :)
A w oryginale tytuł jest taki sam, jak po polsku? Bo w sumie taki mało chwytliwy;) Ale ja lubię takich bohaterów jak Kurt i Harry (bardziej tego drugiego jednak...), a skoro autorzy się gdzieś tam kręcą, a zagdaka ciekawa, to brzmi jak ideał dla mnie! M.
OdpowiedzUsuńCzytałam i myślałam, że to coś dla Ciebie :) Moje skromne umiejętności pozwalają stwierdzić, że tytuł jest wierny (w każdym razie sekret występuje w oryginale), po angielsku zresztą też jest Dark Secrets.
UsuńHmmm, no to muszę na pewno sięgnąć:) Chociaż tytuł..hmmm...jak marketing mógł przyjąć taki banalny? A może właśnie tak ludzie lubią?";) M.
UsuńTaaa, a "Karaluchy" były zachęcające? ;)
UsuńNiby interesuję się kryminałami, a tyle mam jeszcze do odkrycia, że szok. O_o
OdpowiedzUsuńWszyscy tak mamy ;)
UsuńMówisz, że nie polubimy drania? :> A ja poczułam, że już go lubię ;) Nie, nie, książki nie czytałam. Widziałam ją ostatnio w bibliotece (Twoja recenzja ukazała się kilka dni za późno;)). Będę pamiętać - wraca mi natchnienie na kryminały :D
OdpowiedzUsuńNa początku Bergman jest paskudny, ale potem dowiadujesz się więcej i inaczej na niego patrzysz. Jeśli znowu będziesz miała ochotę na kryminał, bierz "Ciemne sekrety"... w ciemno ;)
UsuńJesteś drugą osobą, która pisze o tej serii i przyznam, że jestem zaintrygowana :) Ciekawi mnie ten Bergman i czy ma coś wspólnego z Victorią Bergman ;)
OdpowiedzUsuńO Victorii nie czytałam, nadrabiać? :)
UsuńDawaj! Pisałam tylko o pierwszej części tu: https://lolantaczyta.wordpress.com/2014/11/24/obled-erik-axl-sund/
UsuńAle niedawno skończyłam cala trylogie i na pewno jest warta polecenia.
Poszukam, mam ochotę ją przeczytać:)
OdpowiedzUsuńMiłej lektury :)
UsuńMam tę książkę już od jakiegoś czasu na oku ;) Mam nadzieję, że uda mi się ją w najbliższym czasie przeczytać :)
OdpowiedzUsuńBędę czekać na Twoje wrażenia :)
Usuńkolejna do przeczytania, chociaż tych skandynawskich to już sie namnożylo i jak na złość wszyscy serie piszą.. a ponoć ma wyjsc kolejna czesc Millenium, to tak a propos.
OdpowiedzUsuńA tak, widziałam! Zastanawiam się, czy to czytać, bo boję się, że to jednak popłuczyny i skok na kasę ;) Ale ciekawość mnie zżera!
Usuńja nie zmogłam III części Millenium więc wstyd brać się za 4 :D
UsuńJako że mam za sobą wszystkie cztery części, pozwolę sobie ostrzec: należy czytać po kolei, bo autorzy w późniejszych tomach mówią, kto zabił we wcześniejszych.
OdpowiedzUsuńDzięki, zapamiętam. Właściwie i tak nie lubię czytać nie po kolei, więc nie będzie trudno :)
Usuń