Książka twarzy

Książka twarzy Marka Bieńczyka długo czekała na swoją kolej. Odkładałam ją na później, przeczuwając, że nie będzie to lekka i banalna lektura. Czekałam na odpowiedni nastrój, żebym mogła w pełni ją docenić. Wreszcie zatęskniłam za atmosferą, którą pamiętam ze starych murów ukochanej uczelni.

Książka twarzy to zbiór trzydziestu dwóch luźno powiązanych szkiców. Sam autor żartuje, że łączy je jedynie biurko, przy którym zostały napisane. Bieńczyk porusza bowiem odległe tematy począwszy od sportu aż po teorię literatury. Przyglądając się tym zagadnieniom, odnajduje samego siebie. Jego rozważania nie są czysto teoretyczne i subiektywne, mają kontekst, którym jest życie autora.

Najciekawsze jest to, że Bieńczyk równie zajmująco opowiada o piłce nożnej, o produkcji perfum jak i o nigdy nie napisanej powieści Rolanda Barthes'a. Wyraźnie widać, jak pasjonujące są dla niego tematy, które wybrał. Dlatego właśnie Książkę twarzy czyta się tak przyjemnie, niemal zarażając się tą nieskrywaną fascynacją.

Wszystkie szkice Bieńczyka są przemyślane i perfekcyjnie dopracowane. Niejednokrotnie przypieczętowane nad wyraz trafną puentą, okraszone eleganckim poczuciem humoru. Jeśli miałabym określić tę lekturę  jednym słowem, bez wahania nazwałabym ją wartościową. 

Książka twarzy to dzieło erudyty, który jednak nie jest ani odrobinę pretensjonalny. Nie próbuje też dopasować się na siłę do znanych z mediów standardów komunikacji- nie upraszcza, nie skraca. Bardzo miło jest obcować z tak piękną, staranną polszczyzną. Jeśli jednak zaczynacie podejrzewać, że Książka twarzy to lektura dla nawiedzonych humanistów z objawami zaawansowanego puryzmu językowego, to jesteście w błędzie.

Z książką Bieńczyka jest tak, jak z wykładem szanowanego profesora. On taktowanie udaje, że nie zauważa, że pod względem wiedzy jesteśmy zawsze krok za nim. My zaś ukradkiem notujemy na marginesie, czego trzeba się douczyć, co jeszcze doczytać.
Książka twarzy to takie zaproszenie do uważniejszej lektury i uważniejszego życia.

Dobra książka, która w pełni zasłużyła na Literacką Nagrodę Nike. Serdecznie polecam.  

1 komentarz

  1. Czyli nie zawsze powiedzenie, że jak coś jest o wszystkim, to jest o niczym, się sprawdza:)
    Chętnie przeczytam.
    M.

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.