Morderca bez twarzy

Życie mnie wciągnęło i zatrzymało z dala od komputera, stąd moja długa nieobecność. Nie znaczy to jednak, że nie czytałam. Co to to nie! Słuchałam, czytałam, a teraz będę mogła podzielić się w końcu wrażeniami. Zaczynamy?

Dotarłam ostatnio do punktu, w którym lekturze kryminałów importowanych z północy towarzyszy smutne podejrzenie, że niewiele może mnie jeszcze zaskoczyć. Widmo rutyny wisi nade mną i jedynym sposobem, by je przegnać jest zamknięcie przydługiego sezonu na skandynawskich detektywów. 

Na czytanie last minute załapał się autor, o którego kryminałach słyszałam wiele dobrego. Jedni zachwalali  książki o Kurcie Wallanderze, inni zachwycali się serialem, który powstał na ich kanwie. Musiałam więc sprawdzić czy w moim osobistym rankingu Henning Mankell mógłby znaleźć miejsce na podium obok Theorina i Wagnera.

Tradycyjnie już wybrałam książkę w wersji audio, bo wciąż najłatwiej słucha mi się opowieści nieszczególnie ambitnych, nie wymagających uwagi na wyłączność. Takich, które pozwalają jednocześnie zajmować się czymś bardziej skomplikowanym niż przewracanie kartek. I tak oto zaczął mi towarzyszyć głos Marcina Popczyńskiego czytającego pierwszą część serii o Kurcie Wallanderze.

"Morderca bez twarzy" to historia tajemniczej zbrodni, której ofiarami padli mieszkający na odludziu Lövgrenowie. Staruszkowie prowadzili spokojny tryb życia, nikomu też nie wadzili, więc początkowo całe okrucieństwo z jakim zostali potraktowani wydaje się nie mieć przyczyny. Kurt Wallander i jego koledzy z policji w Ystad zaczynają jednak drążyć. Wtedy, jak to często bywa, okazuje się, że małżonkowie mieli tajemnice, a morderstwo prawdopodobnie nie było przypadkowe.

Zagadka, którą stawia przed nami autor jest ciekawa, a sama fabuła, ku mojej wielkiej radości, nie rozczarowuje przewidywalnością, czego obawiałam się po lekturze "Księżniczki z lodu". Mam jednak pewne zastrzeżenia co do konstrukcji książki- Mankell ciągnie zgrabną opowieść, serwując nawet parę dłużyzn, by pod koniec znacznie przyspieszyć, streszczając kilka miesięcy akcji w krótkim i zdawkowym fragmencie. W rezultacie książka jest nierówna, jakby autor w ostatnich rozdziałach był już znużony i nie mógł się doczekać, kiedy wreszcie będzie mógł zdradzić zakończenie.

Jednak najważniejszą wadą tego tomu jest to, co powinno być punktem najmocniejszym. Mankell stworzył bardzo specyficznego bohatera. Kurt Wallander jest chyba najbardziej antypatycznym detektywem, jakiego zrodziły skandynawskie kryminały.  Mężczyzna, który nie stroni od alkoholu, zaniedbuje najbliższą rodzinę, a kobiety traktuje, delikatnie mówiąc, przedmiotowo. Dodatkowo głosi otwarcie dosyć kontrowersyjne poglądy na temat szwedzkiej polityki imigracyjnej. Słowem, jeśli w kolejnych tomach Wallander nie przeszedł gwałtownej metamorfozy, nie jestem w stanie zrozumieć, w jaki sposób zyskał aż tylu wielbicieli.

Jednak, mimo że "Morderca bez twarzy" ma słabsze fragmenty, nagrania słuchało się o niebo lepiej niż "Księżniczki z lodu". Audiobook jest przygotowany zdecydowanie rzetelniej, a Marcin Popczyński czyta całkiem sprawnie, nie obciążając książki swoją interpretacją.

Zapewne więc narażę się fanom Mankella, ale po pierwszym spotkaniu nie pozwolę mu rozpychać się na podium. Może kolejne części tej serii powalą mnie na kolana, ale pierwsza była zaledwie niezła. Tuż za Nesbø, lecz ciągle o kilka długości przed Läckberg.

Chciałam zamknąć sezon na kryminały z przytupem, a zamknęłam go jedynie z westchnieniem: to jest ten wspaniały Wallander? To o to tyle szumu?

Henning Mankell, Morderca bez twarzy, Biblioteka Akustyczna, Warszawa 2008.
na podstawie:
Henning Mankell, Morderca bez twarzy, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2004.
czyta Marcin Popczyński.

25 komentarzy

  1. Ja pokochałam Wallandera z serialu, gdy jest już dziadkiem i tuż przed emeryturą, możliwe, że wcześniej nie był taki fajny:) Ale jako starszy człowiek, ekstra. Nie czytałam, więc nie wiem, recenzja ciekawa, też ostatnio mam mniejsza ochotę na kryminały:)
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się trochę przejadły, ale na pewno wkrótce za nimi zatęsknię:)

      Usuń
    2. Hmmm....dzisiaj zachód słońca zaczął się o 14.35....więc co czytać, jak nie kryminały;)
      M.

      Usuń
    3. Co tylko zechcesz:) Bo ja jak widać wybrałam coś nowego:)

      Usuń
  2. Wallander antypatycznym detektywem?! Co to to nie. :) Ja polubiłam go od pierwszej części,choć zdaję sobie sprawę, że wszystkie jego wady, które wymieniłaś, są prawdziwe. Ma ich jeszcze więcej. :) Mimo wszystko bardzo go lubię.
    Nie czytałam "Mordercy bez twarzy", ale kilka innych powieści. Moim zdaniem najlepszy tom to "Fałszywy trop" i bardzo proszę, zanim definitywnie zakończysz przygodę z Mankellem, daj szansę tej książce.
    Twoje uczucia doskonale rozumiem, sama bardzo zawiodłam się na Marininie, o której słyszałam tyle dobrego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie najbardziej podpadł tym jak pewnego wieczoru nachalnie przystawiał się do Anette Brolin i jak zareagował na jej odmowę. To było baaardzo brzydkie. Ale na pewno jeszcze Mankella poczytam, bo słyszałam, że kolejne tomy są lepsze:) O Twoim rozczarowaniu Marininą czytałam, zapamiętałam i ostudziłam swój zapał do czytania jej książek;)

      Usuń
    2. Na epizod z Anette zwrócę uwagę, być może mnie też Wallander podpadnie. Mankell był u nas wydawany w dość absurdalnej kolejności, więc poznawałam jego losy niechronologicznie. "Fałszywy trop" bardzo polecam. To był mój pierwszy Mankell i pociągnął za sobą kolejne tomy.

      Usuń
    3. Może to jest dobry sposób, żeby się do Wallandera nie zrazić, czytać go w tej absurdalnej kolejności;)

      A ja widziałam jakiś jeden odcinek serialu (chyba trzeci sezon) i Kurt był tam dużo sympatyczniejszy niż w "Mordercy bez twarzy". To pewnie tylko pierwsza część jest taka felerna;)

      "Fałszywy trop" przeczytam na pewno, ale po zimowej przerwie, żeby trochę zatęsknić za kryminałami;)

      Usuń
  3. Mam duże zaległości jeśli chodzi o kryminały. Muszę je w końcu nadrobić. Mankell, Wanger, Nesbo w planach. Nad Lackberg się będę zastanawiać. Polecasz coś szczególnego? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o autorów, których wymieniłaś to z czystym sumieniem polecam "Mileczenie" Wagnera, ale "Człowiek nietoperz" Nesbo też daje radę. Może nie jest to wielka literatura, ale szczerze przyznam, że potrafi wciągnąć;)

      Usuń
  4. Zaczynałem się już niepokoić tą przedłużającą się nieobecnością, dlatego z ulgą przywitałem tego posta :) Ja o Mankellu sporo słyszałem, nie raz, nie dwa wykładałem jego książki na półkach, kiedy to w studenckich czasach dane było mi pracować w Empiku, ale nigdy go nie czytałem, ani nie słuchałem. Chłop pojawił się w moim życiu w momencie, kiedy kryminały wypadły z orbity moich zainteresować. Ale planuję gdzieś w dalekiej przyszłości poznać tego autora i sprawdzić, czemu zawdzięcza popularność, jaką cieszy się w czytelniczym światku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po komentarzach do tego wpisu zaczynam podejrzewać, że najciekawsze u Wallandera dopiero się zacznie, więc wrócę do tej serii za jakiś czas:) Na razie odrobinkę zmienię repertuar:) Pracowałeś w Empiku, był czas na poniuchanie książek czy tylko ciężka robota?:)

      Usuń
    2. Pracowałem w salonie położonym raczej na uboczu, więc klientów, szczególnie na tygodniu nie było zbyt wiele, ale książek nie czytałem. Czasami zdarzyło mi się dłużej pomedytować nad którąś, ale nigdy nie zdarzyło mi się rozłożyć i poświęcić się lekturze :)

      A sama praca do ciężkich nie należała. Najgorszy był jedynie okres świąt, kiedy to z domów wylęgli chyba najwięksi idioci. To co się wtedy działo z ludźmi było dla mnie po prostu szokiem. Nie spodziewałem się, że obcy człowiek może być dla nieznajomego tak niemiły, opryskliwi, a niekiedy wręcz chamski :)

      Usuń
  5. Cieszę się, że życie dopuściło Cię do komputera;) Ja dopiero planuję przygodę z Wallanderem, ale chyba zacznę od innej części:) Ktoś mi polecił "Piątą kobietę".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zaczynam wracać do rytmu, więc i na pisanie znajdzie się czas;)

      Ja już od innej części zacząć nie mogę;) Ale Mankella nie przekreślam, wielu pisze, żeby zbadać kolejne tomy. "Piątą kobietę" w takim razie też złapię. Pozdrawiam gorąco:)

      Usuń
  6. Nie zrażaj się do Mankella po pierwszej części, bo moim zdaniem jest ona najsłabsza z tych, które przeczytałam. Właśnie jestem w trakcie lektury szóstej części przygód Wallandera i muszę powiedzieć, że jest on antypatycznym bohaterem, bo wiecznie narzeka i wymyśla sobie problemy z kosmosu czasami, ale mimo wszystko lubię od czasu do czasu o nim poczytać. Także mam nadzieję, że sięgniesz po kolejne części. Polecam w szczególności "Białą lwicę".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno sięgnę! Na takie odpowiedzi liczyłam, bo czułam, że ten Wallander musi coś w sobie mieć;) Wszyscy polecacie inne książki, więc wiem już, żeby zwrócić uwagę na "Fałszywy trop", "Piątą kobietę" i "Białą lwicę". Dziękuję za podpowiedzi, będę szukać:)

      Usuń
  7. 'Piątą kobietę" właśnie czytam i na razie jest ciekawie, chociaż jestem przed połową jeszcze, więc nie będę wyrokować. "Fałszywy trop" też jest godny polecenia :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeszcze nic nie czytałam Mankella, a zachwyty szczerze mówiąc mnie trochę ominęły... Pewnie, słyszałam o serii, serialu, autorze, ale jakoś nikt mi osobiście nie polecił :) Kolejkę kryminałów mam ogromną, także może w przyszłym roku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, ja sporo zachwytów słyszałam, stąd wielkie oczekiwania. Ale już wiem, że powinnam dać Mankellowi kolejną szansę, więc na wiosnę kolejne podejście:)

      Usuń
  9. Małgosiu, co prawda nie czytałam książek o Wallanderze, ale przebrnęłam przez trzy ekranizacje. Tak polecana mi wersja angielska z Kennethem Branaghem w roli głównej najmniej była według mnie udana. Z ciekawości porównałam ją z dwoma wersjami szwedzkimi, w których Wallandera zagrał Krister Hanriksson i rewelacyjny Rolf Lassgård. Scenografii, charakteryzacji i dialogom w języku szwedzkim nie sposób odmówić autentyczności. Trudno było mi to znaleźć w angielskiej wersji.

    ps. W Gdańsku dzisiaj wieje Ksawery...
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, ja widziałam jeden jedyny odcinek w telewizji i podobał mi się dużo bardziej niż ten pierwszy tom. Nie przekreślam więc Wallandera:)
      Na południu też czuć Ksawerego. Jeśli u nas jest tak paskudnie, to strach pomyśleć co się dzieje u Was. Spokojnej nocy!

      Usuń
  10. Spotkanie z autorem wciąż przede mną, generalnie Mankell jest chwalony, więc ta książka, to może mały wypadek przy pracy, w końcu zdarza się to najlepszym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, a z drugiej strony istnieje wiele chwalonych książek, których nie chciałabym czytać;)

      Usuń
  11. Ja skrzywiona serialem, mimo widocznych wad Kurta, nadal darzę go głębokim uczuciem i szczerze go polubiłam:) Przecież on jest taki samotny, biedny, ma pogmatwane relacje i ojcem, siostrą, tęskni za córką, żoną...no i jest WIELKIM detektywem, nieustraszonym superbohaterem z lekką nadwagą;) Właśnie zaczynam słuchać "Psów z Rygi":)
    M.

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.