Ocean na końcu drogi

Neila Gaimana znałam dotąd jedynie jako autora "Gwiezdnego pyłu", nie czytałam wcześniej innych jego głośnych powieści. Kiedy jednak zobaczyłam cudownie mroczną okładkę "Oceanu na końcu drogi", przepadłam.

Książka początkowo miała być jedynie opowiadaniem, jednak rozrosła się ponad miarę i ostatecznie stała się niedługą powieścią. Opowiada o mężczyźnie, który po latach przyjeżdża w rodzinne strony. Przemierzając znajomą okolicę, automatycznie zmierza w miejsce, które pamięta z dzieciństwa, ale od lat go nie odwiedzał. Trafia na farmę Hempstocków. I nagle przypomina sobie wszystko:

To było tuż po jego siódmych urodzinach, na które nikt nie przyszedł. Niedługo później rodzice wynajęli pokój górnikowi opali, który wkrótce zrobił coś, co zapoczątkowało szereg tajemniczych i niezrozumiałych wydarzeń. W spokojne dotąd sąsiedztwo z impetem wkroczyła magia, a wraz z nią spełnione marzenia, które wbrew pozorom nie przyniosły szczęścia. Najgorszym jednak, co mogło się przytrafić rodzinie głównego bohatera była zła do szpiku kości Ursula Monkton.

Jedynymi osobami, które mogły zaprowadzić porządek w okolicy były panie Hempstock- trzy pokolenia "kobiet, które wiedzą". Najstarsza z nich pamiętała, kiedy stworzono księżyc, najmłodsza miała swój własny ocean. 

Co było dalej? Nie zdradzę. Musicie jednak wiedzieć, że książka Gaimana nie jest zwykłą bajką dla dzieci. To raczej niezwykła bajka nie dla dzieci. Znajdziecie w niej cudowną opowieść o tym, że dzieciństwo to czas, kiedy wiemy więcej i rozumiemy wszystko. Dostrzegamy rzeczy, których dorośli nie widzą lub nie potrafią ich właściwie zinterpretować. 

"Ocean na końcu drogi" jest więc pełną magii baśnią, okraszoną nawiązaniami do mitologii, napisaną pięknym językiem, który bardzo przekonująco odzwierciedla dziecięcy sposób postrzegania świata. A świat ten zaludniają wyraziste postaci i niezwykłe stworzenia zrodzone we wspaniałej wyobraźni Gaimana. W historii, którą nam opowiedział drzemie tak wielki potencjał, że nie sposób pozbyć się uczucia niedosytu. Chciałoby się wiedzieć więcej o tajemniczym świecie, który przez chwilę splótł się z tym realnym.

Bajdy i bzdury- mawiała pani Hempstock, a ja mówię, że Gaiman to prawdziwy czarodziej.

Neil Gaiman, Ocean na końcu drogi, Wydawnictwo Mag, Warszawa 2012.

23 komentarze

  1. Brzmi super, i faktycznie piękna okładka!
    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. W pełni się zgadzam - Gaiman to wielki czarodziej :) Książka mnie tak uwiodła, jak żadna inna w ostatnich miesiącach, a pochłaniam je na wielkie ilości. Na koniec doznałam dziwnego katharsis, poryczałam się (to 3 książka w moim życiu, po przeczytaniu której popłakałam się) i po prostu poczułam jak znika ze mnie całe napięcie. Magia totalna :) Piękna opowieść.

    Pozdrawiam,
    O.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa jestem dwóch pozostałych książek, które tak Cię wzruszyły. Miłego dnia:)

      Usuń
    2. "Wielkie nadzieje" Charlesa Dickensa i "Gwiazdozbiór psa" Petere Hellera - chyba robię się nieco wrażliwa z wiekiem, bo obie w ostatnim roku :D

      Pozdrawiam,
      O.

      Usuń
    3. "Gwiazdozbiór psa" muszę jeszcze przeczytać:)

      Usuń
  3. Nie znam żadnej powieści Gaimana, widziałam jedynie ekranizacje "Coraliny" i "Gwiezdnego pyłu". Podobały mi się, więc może i po książki w końcu sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ ja jestem nie na czasie, wstyd, nie wiedziałam, że Koralina też została zekranizowana! Nie wiem jak mogło mi to umknąć. Dziękuję za podpowiedź:) Sięgnij po książki, ja też na pewno sięgnę po kolejne. "Ocean" zaostrzył apetyt;)

      Usuń
    2. Tak, została zekranizowana :) Nie wiem jak animacja wypada na tle powieści, ale mnie się podobała :)

      Usuń
  4. Adaptacja Koraliny mnie nie zachwyciła, do tej pory nie czytałam więc Gaimana i widzę, że to się musi zmienić!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Koraliny nie oglądałam, ale mam wielką ochotę przeczytać.

      Usuń
  5. Uwielbiam Gaimana w każdej postaci, choć największy sentyment mam do komiksów, które poznałam jako pierwsze. Mnie zachęcać do przeczytania tej książki nie trzeba ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja jeszcze nie znam ani jednej książki Neila Gaimana :( Noszę się z tym zamiarem już od dłuższego czasu, ale nadal nie miałam sprzyjającej okazji... Nie wątpię jednak, że przypadną mi do gustu.
    A okładka "Oceanu..." rzeczywiście jest urokliwa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli pozostałe jego książki są tak ciekawe jak "Ocean", nie wątpię, że Ci się spodobają:) Ja właśnie zamierzam pogłębić znajomość z Gaimanem, bo niestety wczeniej nie było nam po drodze;)

      Usuń
  7. Ha, widzę, że Gaiman opanowuje polską blogosferę. O autorze słyszałem już dość dawno temu, ale jakoś nie miałem okazji, by zapoznać się z jego twórczością. Ale na wszystko przyjdzie odpowiednia pora :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem jak z blogosferą, ale do mojego czytnika zawitał:) Myślę, że jeszcze się tam kiedyś pojawi, bo ma kilka cech, które cenię.

      Usuń
  8. Czytałam "Amerykańskich bogów" i to było prawdziwe olśnienie, ale straszliwie rozczarowała mnie końcówka, po prostu nie mogłam uwierzyć, że można było coś takiego zrobić takiej opowieści.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Amerykańscy bogowie" mieli się pojawić jesienią w formie serialu. Ciekawe co z tego wyszło:)

      Usuń
    2. Bardzo jestem ciekawa, jak z tej książki można zrobić serial, ale pożyjemy, zobaczymy. :)

      Usuń
  9. Dostałam właśnie tę książkę, zaczęłam czytać i mi się podoba. Fajnie tak wrócić z bohaterem do czasów, kiedy kaczy staw był oceanem (moje dzieciństwo się, co prawda, nie skończyło, ale to już nie to samo). :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że ten powrót do dzieciństwa tak bardzo mi się w Gaimanie podoba:) Zwłaszcza, że przypominam sobie podobny staw z dawnych lat. Może to też był ocean?

      Usuń
  10. Od tej strony nie znałam autora, znam go jedynie z komiksów, ale widać, że pora zwrócić na niego wiekszą uwagę, pozdrawiam ):

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.