Zaopiekuj się moją mamą

Pora na lekturę wyjątkową. Ale nie tylko dlatego, że rzadko mam przyjemność czytać literaturę koreańską. Ta książka zasługuje na wyróżnienie także dlatego, że jest jedną z najlepszych, jakie przeczytałam w minionym roku. 

Kiedy Kyung-sook Shin jako nastolatka opuszczała rodzinną wieś, żeby zdobyć wykształcenie, obiecała swojej mamie, że kiedyś napisze o niej powieść. Wiele lat później powstała książka, którą w 2011 roku w Polsce wydały Kwiaty Orientu. Nie jest to jednak prawdziwa historia, choć autorka wplotła w nią wiele własnych wspomnień.

"Zaopiekuj się moją mamą" to opowieść o rodzinie, która próbuje odnaleźć zaginioną matkę. Starsza kobieta ostatni raz była widziana na zatłoczonej stacji seulskiego metra, kiedy zmierzała w odwiedziny do dzieci. Nie dotarła tam jednak, nie wróciła też do domu, więc najbliżsi wszczęli poszukiwania, a każdy rozdział przedstawia kolejny ich dzień opisywany z punktu widzenia  innego członka rodziny. Zaginięcie budzi wspomnienia, z których kawałek po kawałku wyłania się, widoczny w całości jedynie dla czytelnika, portret matki. 

Połowa tej książki to wydarzenia zapisane czarno na białym, druga połowa to refleksje przychodzące, gdy przyglądamy się rodzinie, która powoli otwiera oczy. Kiedy jej członkowie dostrzegają naukę płynącą z tego doświadczenia, także czytelnicy zaczynają rozumieć, co chciała powiedzieć autorka. Jakie jest przesłanie? Do tego musicie dojść sami, nie popsuję Wam lektury.

Mogę jednak zapewnić, że to przejmująca opowieść i tym razem to określenie nie jest jedynie chwytliwym frazesem. "Zaopiekuj się moją mamą" naprawdę porusza, jest bowiem napisana tak sugestywnie, że po niej już inaczej patrzy się na własną mamę. W dużej mierze jest opowieścią o relacjach między matką, a dziećmi, zwłaszcza takimi, które już wyfrunęły z gniazda. Łatwo wczuć się w tę historię.

Efekt ten jest jeszcze spotęgowany przez ciekawy zabieg- w niektórych rozdziałach narrator snuje opowieść w drugiej osobie. Książka zaczyna się więc od zdania: "Minął już tydzień, odkąd zaginęła twoja matka". Narrator zwraca się do bohaterki, ale łatwo ulec złudzeniu, że nie tylko ona jest adresatką tych słów. 

"Zaopiekuj się moją mamą" ma wszystko, by stać się piękną lekturą, która na długo zapada w pamięć. Nie popsuje tego niezbyt udana okładka polskiego wydania, ani tłumaczenie, w które wkradło się kilka mało ważnych błędów. To jedna z tych książek, po których na chwilę się milknie.


Kyung-sook Shin, Zaopiekuj się moją mamą, Wydawnictwo Kwiaty Orientu 2011.

28 komentarzy

  1. Hmm. brzmi ciekawie, chociaż nie wiem, czy jestem gotowa na książkę o trudnych relacjach matki z córką. Szczególnie po świętach;) Nie, no żartuję, kolejna książka do kolejki, skoro tak zachwalasz.
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to stanowczo nie jest książka o trudnych relacjach matki z córką. Jeśli spodziewasz się tu jakichś toksyczności, nie znajdziesz ich na pewno. Mam nadzieję, że nie sugerowałam czegoś takiego w recenzji;) Możesz spokojnie przeczytać:)

      Usuń
    2. Spoko, spoko, przede wszystkim nie czytałam nic koreańskiego:)
      M.

      Usuń
    3. Ja też. Do tej pory:) Ale naprawdę warto nadrobić:)

      Usuń
  2. Moja wiedza na temat literatury koreańkiej jest niewielka, ale polecam książkę Oh Jeonghui "Ptak". Też uważam, że określenie "przejmująca" bardzo dobrze do niej pasuje.
    A "Zaopiekuj się moją mamą" koniecznie muszę zdobyć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, ciekawe, okazuje się, że mam "Ptaka" na lubimyczytac.pl na półce "chcę przeczytać" i to od bez mała czterech tygodni, ale zapomniałam o tym:) Dziękuję za polecenie, tym chętniej przeczytam!

      Usuń
  3. Świetna książka, bardzo mi się podobała, chociaż na początku te zwroty do bohaterki, a może do czytelnika trochę mnie denerwowały, ale później przywykłam i doceniłam ten zabieg. Swoją drogą dawno nie słyszałam nic o literaturze koreańskiej, mam nadzieję, że wydawnictwo Kwiaty Orientu nadal istnieje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też na początku troszkę się męczyłam z tą narracją, ale to rzeczywiście szybko przestaje przeszkadzać:) No i prawda jest taka, że książka mnie zachwyciła dopiero jako całość, po pierwszych rozdziałach byłam sceptyczna.

      Wydawnictwo ma odrobinę nieaktualną stronę (jest tam mowa o promocji na 2012r.), wygląda na porzuconą:(

      Usuń
    2. Okazuje się, że na facebooku żyją;)

      Usuń
    3. Miałam podobnie z początkowym sceptycyzmem. Pamiętam, że swego czasu była to książka dość często pojawiająca się na blogach, ludzie ją chwalili, kiedy więc i do mnie uśmiechnęło się szczęście i mogłam otrzymać egzemplarz do recenzji, to nastawiona byłam na wspaniałe dzieło. I na początku poczułam się oszukana. Na szczęście później było znacznie lepiej :)

      Co do strony wydawnictwa to chyba nie jest z nią tak źle. Spójrz, zapowiedzi na luty :)
      http://www.kwiatyorientu.com/zapowiedzi.html

      Usuń
    4. Zmyliły mnie te promocje na 2012. Ale już ich trochę popodglądałam i wygląda na to, że jeszcze będzie co czytać;) Poniucham sobie tę literaturę koreańską, bo właściwie jej nie znam.

      Usuń
    5. Ja również nie znam koreańskiej literatury, oprócz tej książki czytałam jeszcze "Smak języka" Jo Kyung-ran, polecam :)

      Usuń
    6. Bardzo dziękuję za podrzucenie tytułu, wygląda naprawdę zachęcająco, dopisuję do listy:) Miłego dnia!:)

      Usuń
  4. Czekałem na tę recenzję i się doczekałem :) Brzmi bardzo, bardzo zachęcająco. Ta drugoosobowa narracja to rzeczywiście interesujący zabieg - "Minął już tydzień odkąd zaginęła Twoja matka" - ilu z nas świadomie daje zaginąć swoim matkom w morzu codzienności, w nawale obowiązków i przyjemności spychając starzejących się rodziców w kąt, porzucając ich niczym stare meble. Będę rozglądać się za tą pozycją, tym bardziej, że literatura koreańska to dla mnie zupełna terra incognita :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie czytywałam dotąd literatury koreańskiej, teraz poszukam czegoś więcej:) A "Zaopiekuj się moją mamą" szczerze polecam i jestem bardzo ciekawa, co o niej pomyślisz. Nie chciałam zdradzać zbyt wiele, bo sama musiałam czekać z lekturą aż zapomnę, co przeczytałam w zbyt szczegółowej recenzji, ale naprawdę myślę, że warto przyjrzeć się tej książce:)

      Usuń
    2. Mam już tę książkę na półce. Nabyłem ją razem z "Ptakiem" w trakcie krakowskich Targów Książki. Nie wiem czy było to spowodowane faktem, że trafiłem na ostatni dzień, ale za 3 powieści zapłaciłem w sumie 15 zł.

      Usuń
    3. A ja właśnie biegnę do Was, żeby poczytać o Ptaku :)
      Książkozaur pisała niedawno o "Zaopiekuj się" i zwróciła uwagę na błędy, o których nawet nie wspomniałam, bo tak mnie treść urzekła, że oślepłam. Ciekawe czy Tobie też przysłonią przyjemność lektury. Oby nie :)

      Usuń
  5. I co ja mam z Tobą zrobić?! Książkę już zakupiłam, dwie następne mam na liście i zakupię przy najbliższym pobycie w Matrasie... Bardzo się cieszę, że zauważyłaś książkę "Bóg rzeczy małych". To jedna z moich ukochanych książek, czekam na wrażenia... Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu, "Bóg rzeczy małych" już przeczytany tylko z recenzjami jestem do tyłu:) Końcówka minionego roku to były bardzo dobre lektury, to tak a propos wrażeń;) Będę musiała Cię podpytać o inne ukochane książki, pewnie masz tam jeszcze więcej perełek;)

      Usuń
    2. Jeśli chodzi o Indie, to przychodzi mi do głowy książka: "Święte gry" Vikrama Chandry. Zupełnie inny klimat niż "Bóg...", ale wywarła na mnie wrażenie:)

      Usuń
    3. Zajrzałam na LC. Hinduski "Ojciec chrzestny"? Brzmi intrygująco:)

      Usuń
    4. Dokładnie. Ale nie ma powielania:) W dodatku to cegła. Ale jeszcze mnie nikt nie udusił za polecenie tej książki;)

      Usuń
  6. Zapełniłaś jedną z moich plam, już wiem, jakie książki przyszły do nas z Korei. Zdobędę kiedyś, przy wolnej chwili.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak bardzo mi się podobała, że z całego serca polecam:)

      Usuń
  7. Małgosiu, zachęcona Twoimi wpisami zaczęłam słuchać audiobooka. Dziwne doświadczenie :)
    Nie jest to jednak pierwszy raz. Kiedyś zaczęłam Läckberg, ale nie dałam rady wytrzymać długo ;)

    Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, ja też potrzebowałam czasu, żeby się do audiobooków przekonać. Ciągle nie wszystkie mi podchodzą;) Ale podczas samotnego biegania były jak znalazł:)

      Wzajemnie wszystkiego dobrego! Małgośka

      Usuń
  8. Kusisz :)
    Z literatury koreańskiej czytałam tylko "Mogę odejść, gdy zechcę", ale nie polecam szczególnie tej książki, bo wydała mi się nieprzekonująca i napisana w beznamiętny sposób. A książki, o której napisałaś, poszukam (a przed czytaniem nie będę zaglądała do innych recenzji, bo jak rozumiem, autorka którejś z tych recenzji ujawniła zbyt wiele szczegółów).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koczowniczko, ja w ogóle staram się jak najmniej dowiadywać o książce przed czytaniem, bo niejednokrotnie już czwarta strona okładki zdradzała wszystko na temat treści. W przypadku "Zaopiekuj się moją mamą" fabuła nie jest skomplikowana, prawie wszystko jest jasne od początku, więc jeśli jeszcze ktoś podrzuci puentę opowieści, czytanie traci magię;) No i właśnie to przeszkadzało mi w wielu recenzjach tej książki. Cóż, takie ryzyko czytania blogów książkowych;) Ale może wyolbrzymiam i nie jest aż tak źle.
      W każdym razie "Zaopiekuj się moją mamą" polecam i jestem baaardzo ciekawa czy Ci się spodoba:)

      Recenzję "Mogę odejść" czytałam u Ciebie, zmartwiłam się, że byłaś rozczarowana, bo zapowiadało się na coś oryginalnego.

      Usuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.