Żądła rządzą

Dawno, dawno temu, kiedy chciało się poczytać o zwierzętach, szukało się tekstów Wajraka. A później nastała pierwsza moda literacka, której przyklasnęłam, i jak grzyby po deszczu zaczęły się pojawiać ciekawe książki o naturze. Przy okazji odkurzono też te starsze, przeproszono Simonę Kossak, przywołano Alexandra von Humboldta i teraz prawie każde* wydawnictwo ma w swojej ofercie jakąś książkę z przyrodą na pierwszym planie.

Marginesy mają takich książek sporo (pamiętacie na przykład Czochrałem antarktycznego słonia?), a całkiem niedawno dorzuciły jeszcze Żądła rządzą. Moje przygody z trzmielami

ŻĄDŁA RZĄDZĄ

Żądła rządzą. Moje przygody z trzmielami, Dave Goulson
Dave Goulson jest profesorem biologii, specjalistą od trzmieli i założycielem Bumblebee Conservation Trust. Można więc przypuszczać, że na tych owadach zna się jak mało kto. Siedemnaście rozdziałów jego książki, to opowieści o losach trzmieli, począwszy od XIX wieku aż do roku 2013, kiedy Goulson kończył pisać Żądła.

Są tutaj ciekawostki, na przykład jakie trudności napotyka się, badając te owady, albo skąd trzmiele wzięły się w Nowej Zelandii, czy też jaki wpływ na ich losy miał Hitler. Ale dowiecie się też absolutnych podstaw – gdzie żyją, jak ich krótkie życie wygląda i do czego w ogóle trzmiele są potrzebne ludziom.

To szczególnie ważne, bo o pszczołach już chyba pamiętamy – z literatury (popularno)naukowej do beletrystyki wyfrunęła nawet straszna perspektywa ich wyginięcia – trzmiele nie mają takiej siły przebicia, a im też przydałaby się nasza pomoc.

Żądła rządzą to skarbnica wiedzy o tych owadach (o pszczołach też). To nie jest tak jak w Dwunastu srokach za ogon, gdzie czytało się o ptakach, a przy okazji o kulturze i popkulturze. Nie, u Goulsona trzmiele są naprawdę na pierwszym planie. Czuje się, że to właśnie naukowiec oprowadza nas po ich świecie. Zafascynowany tymi owadami, ale jednak badacz, co widać już w prologu.

Pamiętacie pierwsze rozdziały książek Wajraka, Golachowskiego, Łubieńskiego? Wszystkie zaczynały się od opowieści o początkach ich zainteresowań. Dave Goulson też od tego zaczyna, tyle że jego historia jest nieco makabryczna – przypadkowe gotowanie zawartości akwarium, równie przypadkowe przypiekanie trzmieli, amatorskie operacje... Sami wiecie, dzieci czasem eksperymentują ze zwierzętami. Później jedne się tego wstydzą, a inne najwyraźniej zostają naukowcami i robią dobre rzeczy dla trzmieli.
Jeśli dziś nauczymy się chronić trzmiele, to może jutro uratujemy świat**?
Wiem, wiem, ten cytat pachnie patosem, ale po przeczytaniu Żądeł zrozumiecie, dlaczego poważne pytania są uzasadnione, gdy mowa o trzmielach. Możecie zresztą być spokojni, pozostałe rozdziały są utrzymane w lżejszym tonie. Autor wprawdzie nie ma charyzmy Golachowskiego, nie porywa stylem, ale nadrabia dużą wiedzą i talentem do jej przystępnego przekazywania. Wyjść od genetyki trzmieli, żeby wyłożyć budowę ich społeczności? Proszę bardzo, Goulson potrafi to zrobić, a żarty o zasypianiu nad tym rozdziałem dodaje chyba tylko z kokieterii.

Takie książki przynosi moda na przyrodę. I bardzo dobrze, niech trzmiele rządzą.


* Szczerze mówiąc, nie sprawdziłam, ale nie zdziwię się, jeśli jednak każde. I absolutnie nie będę narzekać! 
** Cytat pochodzi z elektronicznej wersji książki, nie mogę podać numeru strony, ale znajdziecie go na końcu rozdziału Powrót królowej.

Tytuł oryginału: A Sting in the Tale
Przełożyła Anna Bańkowska

13 komentarzy

  1. Ha, postać autora odrobinkę skojarzyła mi się z sylwetką pewnego entomologa, który w poszukiwaniu nowego gatunku trzeszcza zapędził się hen, na piaskowe wydmy i miał spore problemy z powrotem na łono cywilizacji :)

    A tak bardziej poważnie to książka sprawia wrażenie interesującej - dobrze czyta się o cudzych pasjach, szczególnie, gdy postać o nich rozprawiająca ma cechy erudyty (a wrażenie takiego osobnika sprawia prof. Goulson).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakie fajne skojarzenie! Ciekawe czy Goulson czytał "Kobietę z wydm" :)
      Masz rację dobrze się czyta o pasjach. A to w ogóle ciekawe odkrycie, że trzmiele mogą fascynować. Chociaż właściwie teraz wcale się nie dziwię ;)

      Usuń
  2. Widząc po raz pierwszy "Historię pszczół" na półkach byłam przekonana, że to będzie coś tego typu. Okazało się, że jednak zupełnie co innego. A nie pogardziłabym.
    Chyba najbardziej z tych wszystkich zwierzęco-roślinnych książek ciągnie mnie do "Duchowego życia zwierząt":)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, mnie też ciągnie i nawet już ją zamówiłam :) A "Człowiek, który zrozumiał naturę" nie kusi? Bo to dopiero cudeńko!

      Usuń
    2. Niby Humboldta dobrze by było bliżej poznać, bo prosto w oko jego rzeźby pod uniwersytetem w Berlinie patrzyłam, "Miasto książek" też zachwala, ale zbyt dużą ilością egzemplarzy recenzenckich się teraz obłożyłam, żeby jeszcze i za jedno, i za drugie się brać:)

      Usuń
    3. To się na pewno nie przeterminuje, może poczekać :)

      Usuń
  3. Ostatnio ciągnie mnie do książek o przyrodzie i kupiłam sobie "Czochrałem antarktycznego słonia" :) Na trzmiele jednak też przyjdzie czas!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to dobry zakup! Ciągle komuś polecam tę książkę :) I dużo ciekawostek z niej zapamiętałam.

      Usuń
  4. Kiedyś, jako dziecko, zaczytywałam się takim wprowadzeniem do życia pszczół i trzmieli, z którego pamiętam piękne ilustracje (i nieco mniej treści), ale oczywiście nie autora ani tytuł. Mniejsza o to. Ostatnio zagłębiałam się trochę w pszczelą beletrystykę (nie tylko "Historia pszczół", ale i znakomity "Rój"), ale takie naukowe podejście brzmi bardzo obiecująco. Przyklaskuję wraz z Tobą tej modzie, bo słuszna i godna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to ja jeszcze mam "Rój" do nadrobienia! "Historia pszczół" mnie rozczarowała, chyba za bardzo podkręciłam sobie oczekiwania. Ale nie była zła, dla mnie raczej poprawna :)

      Usuń
  5. Mój tato lubi oglądać filmy przyrodnicze i zawsze zachwyca się przyrodą. Ma niedługo urodziny, myślę, żeby mu kupić jakąś ciekawą książkę. Jaką byś poleciła na początek?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że Golachowski mógłby sprostać wyzwaniu ;) Są ciekawostki, jest dowcip, dużo sympatii dla zwierzaków. Tak, na Twoim miejscu wzięłabym "Czochrałem antarktycznego słonia".

      Usuń
  6. Wydaje się być interesująca :-) Trzeba się za nią rozejrzeć. Ja mogę polecić całkowicie inną książkę, ale moją ulubioną " Zatrzymać dzień". Ma w sobie coś magicznego. Polecam

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.