Święty psychol

Jeżeli do tej pory wujek Theorin kojarzył Wam się ze skarpetkami, czym prędzej porzućcie to skojarzenie. Wujek Johan i odkurzacz to duet doskonały! Właściwie jestem zdania, że te książki i odkurzacze to najlepszy towar eksportowy Szwecji. Nie Volvo i Ikea, tylko pyszne dammsugare i doskonały Theorin. 

Możecie mi wierzyć, jestem skrajnie wiarygodna. Jem właśnie odkurzacze i zachwycam się najnowszą książką Johana Theorina. Bo musicie wiedzieć, że podczas gdy my tu niecierpliwie czekaliśmy na zakończenie kwartetu olandzkiego, Theorin zrobił sobie przerwę od wyspy i napisał "Świętego Psychola". To dobra wiadomość dla tych, którzy nie ulegli moim namowom i nie poznali jeszcze wujka Johana, bowiem ta książka nie jest w ogóle związana z serią i można ją czytać nie znając innych dzieł tego autora. 

Tym razem tłem opowieści jest niewielka Valla na zachodnim wybrzeżu Szwecji. O ile jednak w kwartecie olandzkim miejsce akcji ma duże znaczenie, stając się niemal bohaterem opowieści, to w najnowszej książce Theorina samo miasteczko nie przykuwa na dłużej naszej uwagi. Zupełnie jakby przycupnęło w cieniu tajemniczego gmachu, który nad nim góruje. Szpital Świętej Patrycji to klinika psychiatryczna o zaostrzonym rygorze. Miejscowi nazywają ją Świętym Psycholem i spoglądają podejrzliwie, ale z ciekawością w stronę jej wysokich murów zwieńczonych drutem kolczastym. 

Szpital jest na wskroś szwedzki. Lekarze nie używają w nim określeń "chory" i "zdrowy" lecz "funkcjonujący dobrze" i "z dysfunkcjami". Prowadzą też ciekawy projekt. W pobliżu szpitala znajduje się przedszkole, do którego uczęszczają dzieci pacjentów, zaś oba budynki łączy podziemny tunel. Od czasu do czasu opiekunowie prowadzą któreś dziecko na spotkanie z rodzicem, jednak sami nie mogą towarzyszyć maluchom podczas wizyt w szpitalu. Brzmi intrygująco? Chcielibyście tam pracować?

Jan Hauger chce. Kocha dzieci i tylko w ich towarzystwie czuje się naprawdę dobrze. Od lat pracuje na zastępstwo w różnych przedszkolach, a kiedy dowiaduje się, że Polana- przedszkole przy Szpitalu Świętej Patrycji- szuka nauczyciela, bez wahania zgłasza swoją kandydaturę. Co jednak bardziej go przyciąga- przedszkole czy sam Święty Psychol?

Jan jest jednym z tych bohaterów, którym nie do końca się ufa. Czytelnik ma bowiem nieodparte wrażenie, że Hauger coś ukrywa. Mistrzostwo Theorina polega między innymi na tym, że sekret Jana musimy odkrywać krok po kroku, składać niczym puzzle z przeplatających się fragmentów dotyczących różnych etapów jego życia. A kiedy już poznamy przeszłość głównego bohatera, zrozumiemy, że jego przygodzie ze Świętym Psycholem wtóruje ironiczny chichot losu.

Przekonałam Was? Jeszcze nie? To dodam, że ciekawej fabule towarzyszy bardzo dobra forma, a sposób w jaki skonstruowano postacie, ich emocje i postrzeganie świata- przywodzi na myśl najlepsze powieści psychologiczne. Jeśli zaś bardzo chcielibyście opatrzyć "Świętego Psychola" jakąś etykietką, proponuję nazwać go thrillerem psychologicznym.

Słowem- mój ulubiony pisarz znowu w formie, którą zachwycał w "Zmierzchu". Uwielbiam to! Powiadam Wam: Johan Theorin i odkurzacze! A dobra wiadomość jest taka, że od Theorina się nie tyje. 

Johan Theorin, Święty psychol, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013

17 komentarzy

  1. Smakowicie brzmi:) Zapisuje się do kolejki! Bo czekoladki są pyyycha wiec jeśli powieść się do nich zbliża to przeczytam i juz!:)M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawda jest taka, że Theorin wygrywa z odkurzaczami. Ale odkurzacze mają zasłużone drugie miejsce:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem oficjalnie zaciekawiona, właściwie już po pierwszym akapicie Twojej recenzji, ale kolejne to zaciekawienie pogłębiały. Musze przeczytać! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytaj koniecznie, wydaje mi się, że z tego Theorina jeszcze coś będzie:) I moje szwedzkie skrzywienie nie ma tu znaczenia;)

    OdpowiedzUsuń
  5. To tym bardziej muszę:)
    M.

    OdpowiedzUsuń
  6. Spośród wszystkich książek Theorina (o których przeczytałam oczywiście u Ciebie) ta mnie kusi najbardziej. Jeśli tylko ją gdzieś dostanę to wyprzedzi wszystkie inne - obiecuję :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam nadzieję, że się spodoba. Mnie porwała, zwłaszcza, że poprzednia książka tego autora tak bardzo mnie rozczarowała. Dobrze widzieć go w formie:) Czytałam już negatywne recenzje "Świętego Psychola", więc istnieje też groźba, że sympatia do Theorina przysłania mi oczy;) W każdym razie, jeśli dopadniesz, daj znać, co myślisz:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nawet najlepsze książki miewają negatywne recenzje. Nie da się dogodzić każdemu, a Twoja sympatia do Theorina zachęca do sprawdzenia, co w nim takiego jest :) Oczywiście, że dam znać :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Po takim świetnym tekście, czuję się zachęcona do lektury.

    OdpowiedzUsuń
  10. Samolot, autobus, autobus, lotnisko, samolot.

    Tyle wystarczyło mi żeby rozprawić się ze 'Świętym Psycholem'.
    I przyznam, że jako książka podróżna sprawia się nieźle, podobnie zresztą jak kryminały Krajewskiego.

    Sama historia ma ręce i nogi (chociaż jedna noga trochę krótsza). Zakończenie nie musi się wszystkim podobać.

    Zgoda - czytało się sprawnie i lekko wciągało.
    Lekko, bo pomiędzy autobusami była kilkudniowa przerwa, ale na szczęście obeszło się bez objawów odstawienia :]

    OdpowiedzUsuń
  11. Benhurze, znam Twoje wysokie wymagania(!), więc uznaję, że "Święty Psychol" daje radę:D

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak się nie tyje, to sięgam po niego bez wyrzutów. ;) Niemal wszystkie osoby, których zdanie w sprawach literackich cenię, chwalą Theorina, coś w tym musi być.

    Widzę, że czytasz teraz Kereta. Znam go z bardzo sympatycznych i odrobinę absurdalnych tekstów z "Bluszcza", od dawna zamierzam sięgnąć po coś dłuższego tego autora (chociaż przeglądając jego utwory w księgarni, zauważyłam, że nie ma on w zwyczaju się rozpisywać).

    Uściski! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Kasjeusz, trafiłaś, nie rozpisuje się i tym razem:) "Rury" to opowiadania, niektóre niepozorne pod względem rozmiaru- zaledwie poł strony. Zdaje się, że Keret nie rzuca słów na wiatr:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Może mi się spodobać :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Będę wulgarny, ale ... cholera! Przekonałaś mnie! Motyw ze szpitalem górującym nad miastem kojarzy mi się trochę z "Zamkiem" Kafki. Sam szpital z kolei przywodzi na myśl "Szpital przemienia" Lema. No i ten klimat, który wydaje się taki ciężki.

    OdpowiedzUsuń
  16. Przeczytałam i muszę przyznać rację, że warto! Wciąga tak, że by się chciało w jeden wieczór przeczytać, ale żal:)
    M.

    OdpowiedzUsuń
  17. M., zgadzam się, też się powstrzymywałam:)

    Ambrose, do Kafki to jednak Theorinowi daleko, ale i tak pozytywnie wyróżnia się w morzu lekkiej literatury skandynawskiej;)

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.