Nagrody literackie, abstrahując od prestiżu i zasadności ich przyznawania, bywają dobrą okazją, żeby wypatrzyć ciekawe książki. Wśród tych, którzy są nominowani, bo weszło im to w krew, zdarzają się i tacy, którzy naprawdę zasługują, by przyjrzeć im się uważniej. Z Nagrodą im. Ryszarda Kapuścińskiego było łatwo - bardzo dobre reportaże, świetni autorzy. Nie miałam wątpliwości, kogo warto poznać. Z Nagrodą Nike bywa trudniej, bo tu pojawiają się tak różnorodne zjawiska literackie, że łatwiej o kontrowersje. Nie wszystkich czytuję, nie wszystkich cenię, ale nie przechodzę obojętnie. Jednak na wszelki wypadek nie traktuję nominowanych jako listy "to be read", raczej jako menu, z którego wybieram co smaczniejsze kąski.
Wypatrzyłam tam już starych znajomych - Pilcha ze wspaniałą książką Wiele demonów, Karpowicza i jego zaskakujące ości, a nawet Orbitowskiego z cudownie mroczną Szczęśliwą ziemią. Drugi rzut oka ujawnił, że znalazło się też miejsce dla Justyny Bargielskiej, o której jeszcze nie pisałam, a powinnam, bo skradła mi dwa majowe dni, a potem jeszcze dwa czerwcowe. Chcecie? Wszystko wyśpiewam!
BARGIELSKA
A to jest moja modlitwa: wstrętny pasibrzuchu, zawiodłeś mnie już tyle razy, że z mojej strony nie może być mowy o miłości. Mogę co najwyżej docenić dobroć twojej woli, rozległość twojej łaski i te oto pejzaże. Ale za to doceniam je co najmniej do szaleństwa**.
BEŁKOT I SCHEMAT
Nie tylko tematyka, charakterystyczny jest także styl, którym posługuje się Bargielska. Bardzo wyraźnie widać w nim, że swój początek ma w wierszach. Co więcej, bez wahania można i Obsoletki, i Małe lisy nazwać prozą poetycką.
Morze ironii, mnóstwo metafor i odrobina surrealizmu sprawiają, że czytelnik musi być naprawdę czujny. W tych tekstach można się zgubić, zwłaszcza, że nie da się polegać na utartych szlakach. Bargielska bowiem łamie wszelkie schematy i miesza konwencje. Na przykład o śmierci, o stracie mawiamy z patosem, raczej delikatnie i poważnie. Wiele rzeczy wolimy w ogóle przemilczeć. Tymczasem pisarka zmienia zasady gry.
Mocne? Mocne, ale trzeba przyznać, że tym dosadniej wyraża to, co niewyobrażalne, a czego nie sposób przekazać trzymając się ogólnie przyjętych reguł. Zresztą Bargielska potrafi też poruszyć, pisząc pozornie bez emocji, nie musi ich wyrażać wprost, żeby uderzyły w czytelnika z całą mocą.
Z jednej strony poezja, z drugiej samo życie, bo autorka pisze językiem, który podsłuchała. Pisze tak jak słyszy, tak jak się mówi. Czasami jej zdania brzmią jak gotowe aforyzmy, innym razem jak paplanina pełna dygresji. Słowa pojawiają się nowych połączeniach, szyk zdań miesza się i rwie. Pewnie dlatego niektórzy nazywają te książki bełkotem, a jedno z wydawnictw odrzuciło Obsoletki, uznając że to nie jest napisane po polsku. Tymczasem w "bełkocie" Bargielskiej jest więcej istotnej treści niż w niejednym ślicznym zdaniu pisanym jak od linijki. A sekret polega na tym, żeby czytać podejrzliwie, od czasu do czasu odczytać mrugnięcie okiem.
Morze ironii, mnóstwo metafor i odrobina surrealizmu sprawiają, że czytelnik musi być naprawdę czujny. W tych tekstach można się zgubić, zwłaszcza, że nie da się polegać na utartych szlakach. Bargielska bowiem łamie wszelkie schematy i miesza konwencje. Na przykład o śmierci, o stracie mawiamy z patosem, raczej delikatnie i poważnie. Wiele rzeczy wolimy w ogóle przemilczeć. Tymczasem pisarka zmienia zasady gry.
W torbie mam laleczkę, z tych, które dwadzieścia lat temu sprzedawali w kioskach Ruchu: jest goła i łysa, choć wcale nie ma niemowlęcych kształtów. I ma dokładnie tyle centymetrów, ile miało moje dziecko, gdy umarło. A, tak ją sobie noszę.
- Wiecie co - mówię - spierdalajcie, dziwki. Chcę teraz spędzić tysiąc lat sama ze swoją laleczką na dnie brudnej rzeki.
- Sama spierdalaj, dziwko - odpowiadają. - A my niby nie?***
Mocne? Mocne, ale trzeba przyznać, że tym dosadniej wyraża to, co niewyobrażalne, a czego nie sposób przekazać trzymając się ogólnie przyjętych reguł. Zresztą Bargielska potrafi też poruszyć, pisząc pozornie bez emocji, nie musi ich wyrażać wprost, żeby uderzyły w czytelnika z całą mocą.
Z jednej strony poezja, z drugiej samo życie, bo autorka pisze językiem, który podsłuchała. Pisze tak jak słyszy, tak jak się mówi. Czasami jej zdania brzmią jak gotowe aforyzmy, innym razem jak paplanina pełna dygresji. Słowa pojawiają się nowych połączeniach, szyk zdań miesza się i rwie. Pewnie dlatego niektórzy nazywają te książki bełkotem, a jedno z wydawnictw odrzuciło Obsoletki, uznając że to nie jest napisane po polsku. Tymczasem w "bełkocie" Bargielskiej jest więcej istotnej treści niż w niejednym ślicznym zdaniu pisanym jak od linijki. A sekret polega na tym, żeby czytać podejrzliwie, od czasu do czasu odczytać mrugnięcie okiem.
Megi po mojej wpadce z Ewangelią w błocie spytała mnie raz, czy nie wolałabym zamiast metody Flamandów spróbować Eucharystii.
– Jasne, to działa cuda – powiedziałam – tylko ja mam jakby taki esperal na Eucharystię. Już nawet nie to, że się puszczam, ale wypuszczam się na to puszczanie z małżeństwa cywilnego. Podwójne ubezpieczenie. Zabije mnie o, taki okruszek hostii****.
A CZYTAŁYŚCIE KIEDYŚ, DZIEWCZYNKI, BARGIELSKĄ?
W zaledwie jedno majowe popołudnie przeczytałam Małe lisy. Przekonał mnie zaskakująco lekki pierwszy akapit: "A miałyście kiedyś, dziewczynki, romans z gangsterem z lasu? A ja, dziewczynki, miałam". Następnego dnia kupiłam i natychmiast przeczytałam Obsoletki. Potem przeczytałam obie książki jeszcze raz i... nadal nie wiem, dlaczego za każdym razem robią na mnie tak duże wrażenie. Nie rozumiem, jak to działa, ale działa. Nie każdemu ta proza przypadnie do gustu, nie każdy uzna ją za wartościową, ale nie można Bargielskiej zignorować.
* A tutaj jest ciekawy wywiad z Justyną Bargielską - klik!
** Justyna Bargielska, Obsoletki, Wydawnictwo Czarne 2010.
*** tamże, ale nie mogę wskazać konkretnego miejsca, bo znowu posłużyłam się e-książką.
**** Justyna Bargielska, Małe lisy, Wydawnictwo Czarne 2013.
Świetna i pojemna recenzja, tym bardziej że czytałam tylko Małe lisy.Bardzo mnie poruszyły, często miałam poczucie, że autorka spisała wiele i moich emocjonalnych okruchów, strachów, historii które są obok nas i ma się poczucie, że są warte spisania, tylko talentu brak. A Bargielska ma i ucho do wyłapywania poruszających opowieści ale i moc zgrabnego układania myśli- słów. Muszę jeszcze tę jej drugą książkę przeczytać.M.
OdpowiedzUsuńPrzeczytaj, na mnie chyba "Obsoletki" zrobiły większe wrażenie. Choć temat lekki nie jest.
UsuńOj, narobiłaś mi smaka na Bargielską! Świetna recenzja! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńO, bardzo się cieszę, że narobiłam smaka:) Ciekawa jestem czy to tylko ja tak wpadłam w tę Bargielską, czy innym też tak namiesza w głowach:)
UsuńA ja nie zrozumiałam "Małych lisów" zupełnie, bo nadal uważam, że były o niczym. Dla mnie bełkot, choć faktycznie zdarzają się zadania perełki. Niestety mnie Bargielska nie przekonała. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBargielska chyba tak ma, powszechnego uwielbienia taka specyficzna proza nie zyska:) Sama mogłabym wytknąć to, co mogłoby mi się w niej nie podobać, a jednak mnie urzekło. Nie pytaj dlaczego:)
UsuńKoniecznie daj znać jak Hugo-Bader :) mam nadzieję, że jednak odbierzesz lepiej jego najnowszą książkę :)
UsuńJuż napoczęłam, nie mogłam się powstrzymać;) Na pewno podzielę się wrażeniami! Miłego dnia:)
UsuńNie wiedziałam, że Bargielska jest taka ciekawa (choć widzę, że Marta ma inne zdanie na ten temat ;). Z większością tegorocznych nominacji prozatorskich chciałabym się zapoznać.
OdpowiedzUsuńMyślę, że Bargielska może mieć tak pół na pół wielbicieli i tych, którzy nie widzą w tych tekstach niczego wartościowego:) Musisz sama sprawdzić, do której grupy dołączysz:)
Usuń"esperal na Eucharystię" mnie ujął, zakupię sobie "Małe lisy"
OdpowiedzUsuńEsperal i na mnie zrobił wrażenie:) Jeszcze kilka tekstów o podobnej "sile rażenia" można tam znaleźć:)
UsuńDziewczynka nie czytała nic Bargielskiej i jest teraz co najmniej zaintrygowana :D
OdpowiedzUsuńOch, Dziewczynko, poniuchaj, jeśli wpadnie w Twe ręce! Czarne się na niej poznało, to dodatkowa rekomendacja;) A propos czarnego, to i czarny humor się tam znajdzie!
UsuńHa, ja zawsze jak przeglądam wszelakie zestawienia nominowanych do danej literackiej nagrody, przekonuję się jak jestem czytelniczo zapóźniony. O Bargielskiej dotychczas w ogóle nie słyszałem, chociaż okładka "Małych lisów" wydaje mi się znajoma. Bardzo jestem ciekaw prozy tej pani - lubię epikę, uprawianą przez poetów, poetki :)
OdpowiedzUsuńZwykle i ja dryfuję poza tymi głównymi nurtami czytelniczymi i nowości czytam, kiedy już nowościami nie są;) Zdarzają się wyjątki, choć nie zawsze warto o nich na blogu wspominać;) Tym razem chyba warto, ale to pewnie sam ocenisz, jeśli zdybiesz coś autorstwa Bargielskiej:)
Usuń