Trzydzieści trzy pytania - część pierwsza

Słyszycie chrupanie? To wyrzuty sumienia mnie gryzą! Bo są w książkowej blogosferze trzy niezwykle cierpliwe osoby, które nominowały mnie do Liebster Blog Award i ciągle nie złoszczą się, że tak długo kazałam im czekać na odpowiedzi. Zanim wpiszą mnie na czarną listę, kajam się i odkurzam pytania, które zadały. Łącznie są to trzydzieści trzy pytania, więc podzielę zabawę na odcinki. Dziś bawimy się z Kaye! Znacie jej Notatnik? Jeśli nie, zajrzyjcie koniecznie, bo Kaye pisze o wartościowych książkach, które nie zawsze pojawiają się na innych blogach.

liebster blog award o książkach, blog książkowy

Właściwie mogłabym zacząć od dawno, dawno temu, bo Kaye czeka już bardzo długo. Pytała o blogosferę i oczywiście o książki. Zaczynamy?

1. Czy prowadzenie bloga zmieniło w jakikolwiek sposób twoje nawyki czytelnicze?
Nie, bo nadal czytam to, co chcę i kiedy chcę. Ciągle najważniejsza jest dla mnie przyjemność czytania i blog w tym absolutnie nie przeszkadza.

2. Co najbardziej lubisz w blogowaniu o książkach?
Poznałam kilka wspaniałych, kreatywnych osób, na które nigdy bym nie trafiła, gdyby nie blog. Ludzie to największa zaleta blogowania.

3. Czego najbardziej nie lubisz w książkowej blogosferze?
Nie lubię blogowych awantur, które wracają cyklicznie i psują zabawę. Ale na szczęście da się je skutecznie omijać.

4. Jakie trzy książki, od których lektury trudno było cię oderwać, mogłabyś polecić?
I tutaj pojawia się problem, bo trudno wskazać tylko trzy. Spójrzcie na listę moich ulubionych książek na lubimyczytać.pl  jest ich tam naprawdę dużo. Ale jeśli trzeba wybrać, dziś poleciłabym Zmierzch Johana Theorina, Nadepnęłam na węża Hiromi Kawakami i Mężczyznę z laserem Gellerta Tamasa. Każda z innej półki, ale każda ma coś w sobie.

5. Jaka jest twoja ulubiona sentencja o książkach/czytaniu?
Chyba nie mam ulubionej sentencji o czytaniu, ale jedno zdanie o pisaniu pamiętam od lat. Woody Allen powiedział, że jedynym gatunkiem literackim, którego uprawianie naprawdę się opłaca jest żądanie okupu. Podejrzewam, że wielu pisarzy mogłoby się z tym zgodzić.

6. Jakiego rodzaju książek raczej nie czytasz i dlaczego?
Raczej nie czytuję tego, co nazywa się teraz literaturą kobiecą. Często są to po prostu bardzo słabo napisane, naiwne książki. Jeśli już czytać romanse, to jakieś klasyczne  choćby książki Jane Austen czy urocze Zdobywam zamek Dodie Smith. Ale zwykle staram się po prostu wybierać ciekawe lektury niezależnie od gatunku.

7. Czy zdarza ci się kupować kilka wydań tej samej książki?
Nie, ale troszeczkę kusi, żeby skompletować taką serię  klik.

8. Ukochana książka z dzieciństwa to...
Najukochańsza książka z dzieciństwa to Opowieści z Narnii. Czytałam nocami, ziewałam w szkole i do dziś pamiętam tamten zachwyt.

9. Jaki jest twój czytelniczy "wyrzut sumienia", czyli książka, którą wypada znać, a ty jej jeszcze nie czytałaś?
Mam dużo takich książek, które należą do klasyki i bardzo chciałabym je w końcu przeczytać. Największy wyrzut sumienia to Czarodziejska góra Manna, zaczynałam już kilka razy i zawsze odkładałam. Może w końcu w tym roku uda mi się z nią uporać.

10. Jaką książkę teraz czytasz?
Po Odpływie i Hermanie przyszła wreszcie pora na słynnego Półbrata Larsa Saabye Christensena. Czytam, zachwycam się i zapamiętuję takie cacka jak przetchlinka strachu, czyli ten nagły śmiech, który rozładowuje wielkie napięcie.

11. Która z adaptacji filmowych dzieła literackiego cię zawiodła i dlaczego?
Właściwie każda. Jeśli najpierw przeczytam książkę, jest wysoce prawdopodobne, że adaptacja mnie rozczaruje. Jedyny film, który był lepszy niż książka to Dziennik Bridget Jones, ale to nie było trudne, bo książka niespecjalnie mi się podobała.

To już wszystkie pytania Kaye, której jeszcze raz pięknie dziękuję za nominację! Za tydzień bawimy się z Olą i już się cieszę na jej pytania.

To jak to jest? Co Wy najbardziej lubicie w blogosferze?

30 komentarzy

  1. Miło było poznać Twoje spojrzenie na blogosferę:)
    W blogosferze często pojawiają się książki, na które nie trafiłabym sama, a tutaj mogę:) Pozostaje wtedy tylko ich poszukanie i czytanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym jest, dlatego tak się wydłuża moja kolejka książek do przeczytania :D

      Usuń
  2. Co do "Dziennika Bridget Jones" to w pelni się zgadzam. Książki nie robią takiego wrażenia jak filmy i niezastąpiona Rene. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety, nie czytałam żadnej z trzech książek, które wymieniłaś, ale poczułam chęć sięgnięcia po "Nadepnęłam na węża". Ja też nie lubię blogowych awantur i omijam blogi osób, które są kłótliwe i nieprzyjemne. A co najbardziej lubię w blogosferze? Zaglądam na blogi, by dowiedzieć się, co tam inni przeczytali złego lub dobrego. Uważam to za miły i pożyteczny sposób spędzania wolnego czasu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, uświadomiłaś mi, że poza siecią też te najprzyjemniejsze rozmowy zaczynają się od "co teraz czytasz?" :)

      Usuń
  4. Ja chyba najbardziej lubię właśnie to, że wciąż odkrywam nowe ciekawe blogi :) Niewyczerpane zasoby interesujących ludzi ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ta seria, którą podlinkowałaś i mnie kusi, mimo że niektóre książki mam w innych wydaniach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam tak samo. Te okładki świetnie pasują do Jane Austen - ten sam klimat.

      Usuń
  6. O, a moje nawyki czytelnicze na przykład bardzo się zmieniły odkąd prowadzę bloga. Z jednej strony na lepsze – zrobiłam się chyba bardziej spostrzegawcza, czytam bardziej wnikliwie, zastanawiając się już w trakcie lektury, o czym napiszę i jak tę książkę „ugryzę” w recenzji, z drugiej na gorsze – bo poznając blogosferę uświadomiłam sobie, że są ludzie, którzy pochłaniają po 200 książek rocznie i zaczęłam się stresować, że sama czytam tak powoli. Kiedyś czułam, że mam większą czytelniczą swobodę, bez skrupułów pozwalałam sobie na przypadkowe lektury... Ale to chyba po prostu problem ze mną, zbyt łatwo ulegam wpływom i za bardzo skupiam się na rzeczach mało ważnych.

    Też się zgadzam co do blogowych awantur. Kompletna strata czasu, a ginie w tym wszystkim to co najważniejsze, czyli literatura. Podzielam Twoją miłość do „Opowieści z Narnii”, które mnie czytał na dobranoc tata, nadal zazdroszczę Ci „Półbrata” (ale kupię go, niedługo, jak tylko się przeprowadzę, bo kolejna cegła w i tak już przeładowanych pudłach nie będzie służyła moim – lub narzeczonego! – biednym plecom), a „Czarodziejską górę” udało mi się przeczytać, ale wymagało to dużo samozaparcia, przez te dyskusje naprawdę ciężko się brnie. Życzę Ci powodzenia z Mannem :)

    Ja w blogosferze najbardziej lubię dyskusje, lubię czytać cudze opinie na temat książek, które sama znam i porównywać nasze punkty widzenia. Lubię też, jak w trakcie takiej wymiany zdań padają nowe tytuły, które mogą mnie zainteresować i odkrywam nieznane wcześniej czytelnicze ścieżki. To wydaje mi się w tym wszystkim najciekawsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Czarodziejską górę" miałam przeczytać już na studiach, bo jeden z wykładowców co tydzień wypominał nam, że nie znamy Manna. Próbowałam, naprawdę próbowałam :) Ale spróbuję jeszcze raz, słowo :)

      Dyskusje też lubię, a nowe tytuły wyłapuję tak często, że na LC moja lista "chcę przeczytać" wkrótce przerośnie "przeczytałam" :D

      Usuń
    2. Ha, ja też się trochę zmieniłem odkąd zacząłem regularnie prowadzić bloga. Dla przykładu, po paru miesiącach zacząłem pisać teksty poświęcone każdej przeczytanej przeze mnie książce (początkowo wybierałem tylko te ciekawsze tytuły, albo o których byłem w stanie cokolwiek powiedzieć).

      Za adaptacjami też nie przepadam, ale jest jedna, której wyczekuję z niecierpliwością. Chodzi mi o film "Milczenie" w reżyserii Martina Scorsese na podstawie powieści o tym samym tytule autorstwa Shūsaku Endō. Gorąco liczę, że zgodnie z modą, po kinowym sukcesie, wydawnictwo zdecyduje się na wznowienie tytułu. Mam nadzieję, że przy okazji nastąpi ponowne zainteresowanie dziełami Shūsaku Endō i być może przetłumaczony zostanie jakiś utwór, który jeszcze nie doczekał się polskiego wydania :)

      Usuń
    3. To byłaby naprawdę duża rzecz. Kino często wpływa na nasze zainteresowanie konkretnymi książkami, może rzeczywiscie i z tym by się udało. Ja poluję na cos o wiele mniej ambitnego, na "Skumtimmen" na podstawie Theorinowego "Zmierzchu". To nic wielkiego, ale tak lubię Theorina, że naprawdę chciałabym to zobaczyć. Wyszło dwa lata temu, moze trafi do tv.

      Usuń
  7. Ja czytałam "Czarodziejską górę" na przemian z "Anną Kareniną" - inny styl, inna tematyka, inna emocjonalność. Pomogło :)

    A w blogosferze najbardziej lubię dwie rzeczy - opinie inne niż moje odnośnie tych samych książek (wciąż mnie zdumiewa jak bardzo można różnorodnie odbierać świat!), oraz dobrze napisane, logicznie sformułowane recenzje (to przyjemność i nauka w jednym, sygnał, by trzymać poziom i myśleć, myśleć!!!).

    Jako dodatkowy bonus traktuję tytuły, o których inaczej bym nie usłyszała, a nawet wydawnictwa, jak to się ostatnio zdarzyło właśnie u Ciebie, Ekrudo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Annę Kareninę" mam już za sobą, więc chyba muszę znaleźć sobie inną odskocznię ;) Ale może to rzeczywiście jest sposób! Spróbuję!

      Masz rację w sprawie tych odmiennych opinii, a nasza ostatnia rozmowa o książce Vermesa to dla mnie dowód na to, że można inaczej interpretować, można się nie zgadzać, a i tak przyjemnie jest się pogimnastykować, żeby uzasadnić swoje zdanie :)

      Cieszę się, że spodobały Ci się Książkowe Klimaty, może upolujesz tam coś, co mi polecisz :)

      Usuń
  8. Zanim skomentuję parę Twoich odpowiedzi, napiszę tylko szybciutko (bo czasu brak), że... "Czarodziejska góra" jest cudowna! Zerknęłam, że Naia stwierdziła, że potrzebowała do przeczytania wiele samozaparcia. Ja "Czarodziejską górę" wchłonęłam niesamowicie szybko. Uwielbiam jej atmosferę, styl i nawet trochę ciągnącą się fabułę... Proszę. Przeczytaj :)

    PS. Wrócę tu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno jeszcze raz spróbuję, bo już mi ten Mann zalazł za skórę ;)

      Usuń
    2. Tak sobie teraz myślę, że czytałam Manna w czasach, gdy lubowałam się w książkach "innych", bardzo wymagających klasykach... Poza tym chłonęłam rosyjskich pisarzy, więc taka "Czarodziejska góra" była jak mały deser :) Możliwe, że gdyby nie ten młodzieńczy zachwyt, zapał i górnolotność, trudno byłoby mi ją teraz przyswoić.

      Z ekranizacjami mam tak samo!

      Poza tym chcę jeszcze dodać coś od siebie, jeszcze bardziej prywatnie...Bardzo, bardzo podoba mi się Twoje spojrzenie na to miejsce, na blogowanie. Masz takie zdrowe, konkretne, solidnie ukształtowane spojrzenie na świat. To widać i w recenzjach, i tu, w tych kilka odpowiedziach. Takie fajne podejście, które mi zawsze brakowało... :)

      Usuń
    3. Luka, dzięki! Bardzo mi miło czytać, że masz o mnie takie zdanie. Mam nadzieję, że cię nie zawiodę;) A z tym Mannem to mam tak, że pierwsze podejscie było na studiach, a wtedy czytałam mnóstwo klasyki z listy lektur i chyba Mann już się nie mieścił ;) A teraz MOGĘ, a nie MUSZĘ go czytać, więc może w końcu się uda :)

      Usuń
  9. Bardzo mi się podoba to hasło Woody Allena! Strzał w 10. "czarodziejska góra" to też mój wyrzut sumienia na spółkę z Dostojewskim, ale myślę sobie, że jak się człowiek nie może do czegoś przekonać, to może to nie jest dla niego? W końcu nie musimy znać wszystkiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też prawda, ale Mannowi nie odpuszczę! Uparłam się i spróbuję jeszcze raz :D

      Usuń
  10. Pięknie dziękuję za udzielenie odpowiedzi na moje pytania. Miło się czytało Twój wpis.
    Znalazłam wiele podobieństw między nami, np. na temat blogowych "wojenek", a za największą wartość blogosfery uważam ludzi, których udało mi się w ten sposób poznać. :) "Czarodziejska góra" jest również moim czytelniczym wyrzutem. Może jeszcze podejmę to wyzwanie, ale kilka podejść zakończyło się dość szybko. :)
    Jeszcze raz dziękuję za ten wpis.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja jeszcze raz dziękuję za nominację i przepraszam, że ta długo to trwało :) Mamy taki sam plan z tym Mannem :)

      Usuń
    2. To jeszcze ja się dołączam, mam tę "Czarodziejską górę" na swojej liście od dawien dawna i tak na mnie patrzy z wyrzutem. W sumie nawet nie wiem, czemu jeszcze jej nie przeczytałam. Ale w ramach przygotowań przeczytałam już "Castorpa" Huellego ;).

      Usuń
    3. Widzę, że wykluwa nam się tu jakaś grupa wsparcia dla ludzi, którzy jeszcze nie przeczytali "Czarodziejskiej góry" :D

      Usuń
  11. Ach, teraz widzę, że to część pierwsza:) Nie złoszczę się i złościć nie będę, take your time:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówiłam? Bardzo cierpliwe dziewczyny! :) Nabrałam rozpędu, już nie będę zwlekać z odpowiadaniem!

      Usuń
  12. Mam ten sam problema z "Czarodziejska góra". Próbuje do niej wrócic co kilka lat i zawsze mnie nudzi...

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.