To Het puttertje (Szczygieł), jeden z ostatnich obrazów holenderskiego malarza Carela Fabritiusa namalowany w 1654 roku. Zwróciliście uwagę na światło? Zauważyliście wyraźne pociągnięcia pędzla? Przyjrzyjcie się dokładnie, bo ten prosty obraz jest, wyróżnionym już w tytule, najważniejszym punktem powieści Donny Tartt. Zalążkiem obsesji.
Sprawy ułożyłyby się lepiej, gdyby przeżyła. Stało się jednak inaczej: odeszła, gdy byłem jeszcze dzieckiem; i chociaż winę za wszystko, co mi się przytrafiło od tamtej pory, ponoszę tylko i wyłącznie ja, kiedy ją straciłem, zniknął mi z oczu ostatni punkt orientacyjny, który mógł mnie doprowadzić w jakieś szczęśliwsze miejsce, ku życiu bardziej towarzyskiemu i radosnemu*.
Kolejnych osiemset stron to opowieść dorosłego już Theo o tym, co się z nim działo, odkąd wykradł obraz ze zrujnowanego muzeum. O tym, jak dorastał bez matki, jakie decyzje podejmował i dokąd go one zaprowadziły. W tle jest świat ludzi, którzy kochają piękne przedmioty. A że niektórzy kochają je na zabój i mimochodem pielęgnują obsesję, to ta historia jest czymś więcej niż smętnym rozważaniem o stracie, sensie życia i wartości sztuki.
Teoretycy literatury przyczepiliby Szczygłowi etykietkę Bildungsroman, bo naturalnie z czasem bohater się kształtuje. Co ciekawe, prawie nie zmienia się narracja. Trochę staroświecka, wprowadzana klasycznymi mottami, uspokajająca akcję długimi zdaniami. Spójrzcie choćby na cytat powyżej – drugie, piętrowe, zdanie jest dobrym przykładem stylu narratora. Można tu też wyczuć nutkę trochę niedzisiejszej emfazy, raczej uroczej niż kiczowatej. Umiar? O nie, nie – oszczędność w wyrazie to ostatnie, czego możecie się spodziewać. Nawet postacie nie są jednoznaczne i łatwo kibicować tym, które eksperymentują z normami i igrają z prawem.
Szczygieł zaczyna się właśnie tak nieśpiesznie, trochę retro. Najpierw zimny Amsterdam, a potem już magiczny Nowy Jork, Manhattan, żółte taksówki i tylko czekać aż pojawi się Holly Golightly. Tym silniejsze jest zdziwienie, kiedy akcja nabiera tempa i porzuca nowojorską patynę, skręcając w stronę szalonego kryminału. W grę wchodzą wszelkie zagrożenia współczesnego świata, które pewnie łatwiej byłoby omijać, gdyby nie to, że jest się zdanym wyłącznie na siebie. Całość ożywiają nieliczne, ale efektowne zwroty akcji. I tak Donna Tartt, opowiadając o dalszych losach Theo Deckera, sporządziła przedziwną mieszankę: życie na krawędzi i trochę naiwna pogoń za czystym pięknem. Grzeszki, hazard i malarstwo niderlandzkie. Kto by się spodziewał, że to może działać!
Nagrody, listy bestsellerów, zachwyceni czytelnicy, plany przeniesienia książki na ekran, a z drugiej strony starcie krytyków. Jedni entuzjastycznie zachwalają Szczygła, nazywają Donnę Tartt nowym Dickensem. Inni z niedowierzaniem kręcą głowami nad infantylizacją literatury i niewymagającymi czytelnikami wyrosłymi na Harrym Potterze. A ja myślę, że najlepiej zrobi tej książce oskrobanie jej z szumnych haseł. Dickensowska? Epicka? Przyłożę własną etykietkę: Szczygieł to jedna z ciekawszych książek, jakie przeczytałam w tym roku. Budzi emocje, bawi, złości i zaskakuje. Dobrze się ją czyta, bo to po prostu osiemset stron rozrywki. I co z tym zrobimy, Szanowni Krytycy?
* Cytat pochodzi z elektronicznej wersji Szczygła, lok. 53,
Zdjęcie obrazu Fabritiusa pochodzi z Wikipedii, ale możecie obejrzeć Szczygła także na stronie Królewskiej Galerii Malarstwa Mauritshuis.
Tytuł oryginału: The Goldfinch;
Przełożył Jerzy Kozłowski;
OOO! <3 <3 <3 Moja Ziomelda zachwycała się już ponad rok temu, a ja, jak ten głupek jeden, odsuwałam lekturę, przesuwałam i generalnie ignorowałam, co oznacza, że teraz jestem na siebie ekstremalnie obrażona :D Ale nie ma tego złego - zaczytam się niebawem :D Nawet bliżej jak niebawem, bo tak mnie zachęciłaś, że teraz kręcę się nerwowo na fotelu :D
OdpowiedzUsuńMUSISZ! Jakie to było dobre! Rewelacja i mistrzostwo świata! Czuję, że to mógłby być wielki buk ;)
UsuńAj, aj, aj! Ależ mnie ten "Szczygieł" kusi! Tylko ilość stron nieco przeraża i ta wieczna kolejka na mojej półce. Ale wiesz, przeczytam prędzej czy później, a tak coś czuję, że nawet posiądę na własność to zacne tomiszcze :D
OdpowiedzUsuńNie bój się tego grubaska, pochłonęłam to w trzy dni! Na początku szło powolutku, ale jak się rozkręciło to już czyste szaleństwo :D Posiądź koniecznie!
UsuńObrazy, niejednoznaczne postacie, i te grzeszki i te miasta... A ta grubość to dodatkowy bonusik. Chcę! Bardzo!
OdpowiedzUsuńI słusznie, jest moc! A to zaskakujące, bo ta książka nie jest szczególnie nowatorska. Cóż zrobić, czyta się doskonale ;)
UsuńBardzo się cieszę, bo już mam "Szczygła", już czeka na moim czytniku. I wygląda na to, że zapowiada się wspaniała lektura! :)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem świetna! I na czytniku grubość nie przeraża, choć procenty powolutku przyrastają ;) Daj potem znać, czy Ciebie też tak zachwyciło :)
UsuńPiękna recenzja. Cieszę się, że zdobyła Twoje uznanie, bo to znaczy, że przeczucie co do niej mnie nie myliło:) To lektura obowiązkowa...
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie! Jestem zachwycona i gdyby nie internet, nie przyszłoby mi do głowy, że ktoś może mieć o tej książce złe zdanie ;) Mam nadzieję, że to dobrze świadczy o książce, a nie źle o moim guście ;) Czytało się baaardzo dobrze, z całego serca polecam!
UsuńNo, to czuję się zaciekawiona. Bo do tej pory, chociaż recenzje "Szczygieł" ma bardzo dobre, to jakoś mnie nie ciągnęło do lektury: raz, że przez te właśnie epitety, dwa, że punkt wyjścia nie wiem, czy do końca taki, po którym oczekiwałam ciekawej przygody. Ale jak dobra rozrywka, powiadasz, to może się skuszę, jak przywędruje do którejś z moich bibliotek :).
OdpowiedzUsuńOby szybko przywędrowała i oby Tobie też się tak spodobała :) Starałam się omijać wszelkie blurby, nie grzebałam wcześniej w recenzjach, w kilku momentach byłam porządnie zaskoczona. Na pewno będę się jeszcze Tartt przyglądać, choć zdaje się, że tempo ma słabe ;)
UsuńPo takiej recenzji trudno nie szukać książki by ją przeczytać szczególnie, gdy lubi się takie klimaty, jakimi książka się rozpoczyna.
OdpowiedzUsuńObraz jest niezwykle piękny...nie znałam tego malarza.
Im dłużej czytałam, tym bardziej mi się ten obraz podobał :) A jest tam więcej malarstwa i sztuki w ogóle. Może się podobać :)
UsuńJuż patrzyłam za książką, ale na razie cena jest zaporowa....
UsuńTo prawda :( Dlatego wybrałam e-book, był tańszy, ale jednak wielu woli książki papierowe. Poczekaj, pewnie będzie taniej, a Ty będziesz miała okazję poczytać inne recenzje i sprawdzić, czy też będą tak entuzjastyczne ;)
UsuńO kurczę... no skoro tak mówisz, to może jednak... Na razie u mnie czeka "The Secret History" autorstwa pani Tart. Zobaczymy... :)
OdpowiedzUsuńNo to czekam na Twoją opinię o "The Secret History", bo planuje przyglądanie się Tratt. Bardzo mnie zaskoczyła!
UsuńHmm... to może trochę potrwać :D
UsuńNie miałam pojęcia, że ta książka wywołała tyle emocji i szumu. Nie zwróciłabym na nią uwagi, gdyby nie twoja recenzja, a teraz widzę, że powinnam się z nią zmierzyć. Z ciekawości po której stronie barykady stanę :)
OdpowiedzUsuńOj, wywołała, czego nie byłam świadoma, kiedy zaczynałam czytać :) Wiedziałam, że jest głośna, ale że zbiera takie skrajne oceny, nie przyszło mi do głowy. Ciekawe, co Ty powiesz :)
UsuńTeż jestem tego ciekawa :D
UsuńW komentarzach widzę, że wszyscy wiedzą o co chodzi, więc zaraz zacznę się czerwienic i nerwowo grzebać w pamięci... Ale nie. Nigdy nie trafiłam na ten tytuł. Czy to już wstyd? ;) Bo w Twoich słowach brzmi pięknie i coś przyciąga. Pamiętać, tylko o niej kiedyś tam pamiętać :)
OdpowiedzUsuńSeeeerioooo? :D To jedna z bardziej "medialnych" powieści. Dlatego ja się trochę boję ją czytać, bo często źle na tym wychodzę - zbyt wygórowane wymagania ;)
UsuńChyba media mnie omijają (ufff :))
UsuńŻaden wstyd! I nie piszę tego tylko dlatego, że sama usłyszałam o niej całkiem niedawno ;) A kiedy już usłyszałam zaczęłam się bać zupełnie jak Lolanta! A potem zaczęłam czytać i nawet miałam pisać u Lolanty, że tej książki bać się nie trzeba :D Ale wiadomo, kwestia gustu i jednak jest sporo osób, które nie umarły z zachwytu, więc trzeba być ostrożnym :)
UsuńNie uspokoiłaś mnie :D Nadal się jej boję ;)
UsuńNo i po raz kolejny sprawiłaś, że moja lista książek do przeczytania się wydłuża... Czytam Twoją recenzję i czytam i z każdym kolejnym zdaniem myślę, że ta książka na pewno mi się spodoba ;) Poza tym lubię książki, które nawiązują do malarstwa :)
OdpowiedzUsuńA tego malarstwa jest tam mnóstwo, więc powinnaś być zadowolona :) Ale są też piękne i stare meble, muzyka, filmy... Bardzo fajne tło :) A teraz baaardzo mocno trzymam kciuki, żeby spodobało się wszystkim, których już "Szczygłem" zaraziłam! :)
UsuńKojarzę okładkę, jest bardzo ciekawa, chociaż nie sądziłem, że skrywa ona tak interesującą treść. Z tego co piszesz, Szanowni Krytycy dość ostro obchodzą się z tą książką - aż kusi, żeby sprawdzić, czy mają ku temu podstawy :)
OdpowiedzUsuńZagraniczni krytycy są podzieleni, polskich nie śledziłam. Ale prawda jest taka, że bardzo dobrze mi się to czytało, czym pewnie nie powinnam się chwalić niektórym amerykańskim krytykom ;) Trudno udawać, że się nie podoba, kiedy się podoba ;) A okładkę doceniam jeszcze bardziej po przeczytaniu książki!
UsuńNo a ja jestem na nie. Ani mnie ta książka nie bawiła, ani nie wywołała emocji. Ale tez nie uważam, że jest to książka dla "niewymagających czytelników", infantylna. Co to za bzdura? Jak tak maja wyglądać ksiazki dla niewymagających, to ja nie wiem jaka musiałaby być książka dla wymagających.
OdpowiedzUsuńCzytałam Twój tekst, zupełnie inne reakcje na jedną książkę, lubię to :) Ale ja nie miałam żadnych oczekiwań, słyszałam wczesniej o książce, ale unikałam blurbów, recenzji itp.
UsuńCzaję się, czaję okropnie. Twoja recenzja jest w sumie pierwszą, na jaką się skusiłam ale książka nęciła mnie już samym opisem na okładce. Jak tylko wyrobię się zaległościami - na pewno się skuszę. Ach, co to będzie za lektura! Niech ja tylko upoluję jakąś promocję ebookową ;)
OdpowiedzUsuńA to jeszcze dla równowagi przeczytaj miażdżącą recenzję Joly_fh, bo różnie może być ;)
UsuńNie lubię porównań, bo najczęściej nijak się mają do rzeczywistości. Wole sama zobaczyć, macnąć, przeczytać, tak też zrobię ze "Szczygłem".
OdpowiedzUsuńTajemna historia Donny Tart to rewelacyjna książka. Mały przyjaciel już gorzej, nuda. Ciekawe jak ten Szczygieł. Maciek
OdpowiedzUsuńWszystko prawda. I jeszcze ten cudowny Nowy Jork. Żółte liście w Central Parku. Wiatr na Piątej Alei. Czuję się jakbym tam była.
OdpowiedzUsuń...Dodam do zachwytów swoje trzy grosze - w maju powtórnie odwiedzę Mauritshuis w Hadze tylko po to,by dłużej zatrzymać się przed "Szczygłem" Fabritiusa,a Donna Tartt pomysłowa ze swoimi konceptami,fabularnymi woltami i dużą dozą metafizyki w sensacyjnej treści utworu.
OdpowiedzUsuń