Rok 2018 w pigułce

Zamykamy 2018 rok! Ale zanim pójdziemy dalej, jeszcze jeden rzut oka na to, co za nami. Zróbmy to jak zwykle na Ekrudzie – odkurzamy zestaw Mały księgowy, temperujemy ołówki, przeglądamy tabelki i w końcu przechodzimy do konkretów! Gotowi?

podsumowanie roku 2018 ekruda

Zacznijmy od formatu. Nie od dziś wiecie, że czytam okiem i uchem, więc nikogo nie zdziwi, że w moich statystykach jest miejsce dla trzech rodzajów książek – papierowych, e-booków i audiobooków.

książki papierowe, ebooki, audiobooki procentowo

Tym razem książki elektroniczne wyprzedziły wszystkie inne i stanowią aż 58% moich lektur. Audiobooki też radziły sobie całkiem nieźle (35%), za to papier został daleko w tyle, bo jedynie 7% książek pachniało mi i szeleściło. A w związku z tym, że przyglądam się swojemu czytaniu już od kilku lat, mogę teraz dokładnie prześledzić zmiany, które tu zaszły, zobaczcie:

książki papierowe, ebooki, audiobooki procentowo

W 2014 roku 23% moich lektur stanowiły stare dobre książki papierowe, w 2015 jeszcze lepiej, bo aż 32%. A potem nastał czas abonamentów na e-booki i audiobooki, biblioteczka zadrżała w posadach i zapanowała nowoczesna wygoda. Ciekawe, jak to będzie wyglądało w 2019 roku, bo zamierzam kontynuować przygodę z Legimi i Storytel, ale uzbierałam też porządny stosik analogowych książek, które chciałabym w końcu przeczytać.

Jest jednak coś stałego w tym moim czytaniu. Co roku mniej więcej takie same są proporcje między literaturą polską i obcą. Dokładnie tak jak przed rokiem 69% moich lektur pochodzi z zagranicy. Spośród nich 44% to książki ze Stanów Zjednoczonych, po 13% ze Skandynawii i Wielkiej Brytanii, a wśród pozostałych znalazły się na przykład powieści autorów z Korei Południowej, Rosji czy Izraela. Mimo dominacji literatury amerykańskiej ciągle jest dosyć różnorodnie.

literatura polska i obca procentowo

I jeszcze jedna ciekawostka – co roku coraz więcej książek anglojęzycznych staram się czytać w oryginale i tym razem stanęło na 28%, a wszystkie w wersji audio!

Kilka lat temu żartowałam, że na przekór sytuacji kobiet na rynku wydawniczym, wprowadzę w swojej biblioteczce parytety. Nie trzeba było, zmiany zaszły bez mojej świadomej ingerencji i w 2018 roku kobiety przejęły rządy w biblioteczce. Napisały aż 53% książek, po które sięgnęłam. Nie zawsze tak było – w 2015 mężczyźni triumfowali z 63%. Ale rewolucja!

literatura kobieca i męska procentowo

Czas  na statystyki fiction i nonfiction. Zwykle dziwiłam się, że tak mało literatury faktu jest w tych moich zestawieniach. Najbardziej zaskoczył mnie 2014 rok i 14% dla reportażu. A teraz wszystko się wyrównało i nonfiction stanowi już 45% lektur. To chyba oznacza, że spełniłam zeszłoroczne postanowienie.

fiction i nonfiction procentowo

A jaka lektura zrobiła na mnie największe wrażenie? Tym razem nie potrafię wybrać jednej, to był bardzo dobry rok, przeczytałam wiele wartościowych książek. Gdybym miała wskazać tę, o której myślałam najdłużej, byłaby to Missoula Jona Krakauera (i w pewnym sensie ją rozszerzające dwie książki o złu). 

Odkładam zestaw Małego księgowego, przyda się za rok. Udało się, 2018 za nami! Podobał Wam się?


CHCECIE WIĘCEJ?

Słyszysz Lars Saabye Christensen i już wiesz, że to będzie dobra książka. A jeśli czytałeś Odpływ albo Beatlesów, wiesz też, że muzyka może w niej odegrać znaczącą rolę. I tym razem właśnie tak będzie, bo w kolejnym odcinku Muzyki z książek posłuchamy playlisty z powieści Magnes! Lecimy z Oslo przez Kopenhagę do San Francisco, w tle muzyka z drugiej połowy ubiegłego wieku.


MIŁOŚĆ, SZTUKA I CZAS

Po pierwsze Magnes to historia miłosna. Poznają się na studiach i choć zdaje się, że nie mają ze sobą wiele wspólnego, zostają parą – mądra, piękna Synne i utalentowany, niedopasowany Jokum. Podążamy za nimi od miasteczka studenckiego po galerie San Francisco, podglądamy w najintymniejszych chwilach, obserwujemy, jak się zmieniają i może nawet przeczuwamy zakończenie tej historii.

Po drugie Magnes jest opowieścią o sztuce. Gdyby książki miały ojców chrzestnych, ta miałaby Edwarda Hoppera i Franza Kafkę. Proces pojawia się już na pierwszych stronach, kiedy Jokum pisze pracę na jego temat, potem wraca nie tylko przywoływany w treści, ale i wyczuwalny w atmosferze niektórych scen. Hopperem z kolei zajmuje się Synne, z jego twórczością kojarzą się fotografie Jokuma, konkretny obraz przywołuje Synne, żeby opisać własne życie.
W dodatku tę historię można czytać jako opowieść o artystach, o sztuce współczesnej i jej związkach z biznesem.

Po trzecie Magnes to portret czasu. Zauważyliście już pewnie w prozie Christensena tęsknotę za latami sześćdziesiątymi, siedemdziesiątymi. Lądowanie na Księżycu, protesty przeciwko wojnie w Wietnamie, kolejne płyty Beatlesów. Każda książka Christensena działa jak kapsuła czasu, z tą jest tak samo – uchwyciła czas i miejsca, których już nie ma.

MUZYKA

Sztuk wizualnych jest w tej powieści najwięcej, ale muzyka też odgrywa dużą rolę. Jak zwykle u Christensena pomaga sportretować czas – i tak wiemy na przykład, że rówieśnicy głównych bohaterów słuchają Beatlesów, Stonesów, Animalsów, wiemy, że na studenckich imprezach gra dosyć wtórny zespół The Sunbeams albo że do Oslo przyjechał wtedy Leonard Cohen, a koncert został przerwany z powodu alarmu bombowego.

Muzyka odzwierciedla "inność" Jokuma. Kiedy wszyscy słuchają rocka, chłopak szuka czegoś, co bardziej do niego pasuje. Wybiera jazz, słucha Oscara Petersona i odkrywa, że melodia może wyznawać miłość rytmowi.

Wreszcie muzyka łączy się z fotografiami Jokuma, z piosenek pochodzą tytuły niektórych zdjęć czy wystaw.

Widzicie? Magnes musi mieć playlistę!

Jak zwykle wynotowałam utwory, o których jest mowa w książce. Jeśli nie padł konkretny tytuł, wybierałam kawałek, który dany artysta mógł grać w tamtym czasie. Efekt? 22 utwory, godzina i dwadzieścia pięć minut słuchania. Zaczynamy?




CHCECIE WIĘCEJ?

Tytuł oryginału: Magnet,
Przełożyła Iwona Zimnicka;

Dwie książki o złu

I'LL BE GONE IN THE DARK

I'll Be Gone in the Dark, Michelle McNamara
W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych w Kalifornii działał seryjny gwałciciel i morderca. Na swoje ofiary wybierał najczęściej pary mieszkające na przedmieściach, budził je oślepiającym światłem latarki, krzywdził, czasem okradał z osobistych drobiazgów, a potem znikał. Zostawiał ślady, zdarzało się, że sąsiedzi zauważali jakiś nietypowy hałas, prawdopodobnie czasem zaskakiwali go przypadkowi przechodnie, a mimo to złoczyńca ciągle pozostawał nieuchwytny.

Wiele lat później Michelle McNamara (pisarka, autorka strony TrueCrimeDiary.com) nazwała go the Golden State Killer i rozpoczęła swoje własne śledztwo. Oczywiście chciała odkryć tożsamość przestępcy, ale też pokazać pracę śledczych i równocześnie uszanować cierpienie ofiar. Kiedy McNamara niespodziewanie zmarła, jej współpracownicy dokończyli książkę na podstawie pozostawionych notatek i nagrań. Tak powstało I'll Be Gone in the Dark: One Woman's Obsessive Search for the Golden State Killer

Pewnie łatwo byłoby przekroczyć cienką linię między wartościowym non-fiction a tabloidowym wojeryzmem, ale McNamara oprócz pasji miała też wyczucie. I tak, jej uwagę przykuł złoczyńca, ale równocześnie autorka sportretowała śledczych. Z drugiej strony więc I'll Be Gone in the Dark jest próbą odtworzenia ich przypuszczeń, kroniką trudnego dochodzenia i zapisem zmian w sposobie pracy policji, które przyszły na przykład z profilowaniem genetycznym.

Jest jeszcze trzecia strona tej opowieści, zasygnalizowana w podtytule, portret samej McNamary, kobiety, która nie pozwoliła, żeby zły ukrył się w mroku.

A FALSE REPORT

W 2008 roku w Seattle osiemnastoletnia Marie zgłosiła, że została napadnięta i zgwałcona. Wkrótce jednak zarówno policja jak i najbliżsi zaczęli wątpić w jej prawdomówność, a ona wycofała swoje zeznania. Sęk w tym, że niedługo później skrzywdzono kolejną kobietę, której zeznania zaskakująco pasowały do wcześniej zakwestionowanych. Potem pojawiły się kolejne ofiary.

Zanim powstała książka, Ken Armstrong i T. Christian Miller napisali na ten sam temat artykuły, za które zostali nagrodzeni Nagrodą PulitzeraA False Report wyrosło na tych tekstach.

Jest próbą odpowiedzi na pytanie, co poszło nie tak. Jakie błędy popełniły służby i jakie drobne elementy doprowadziły do kolejnych wydarzeń, przede wszystkim do tak krzywdzącej pierwszą ofiarę pomyłki. A False Report pokazuje tym samym, że system jest ciągle niedoskonały, a szkodliwe i głęboko zakorzenione stereotypy mają wpływ nie tylko na opinię publiczną, ale i na urzędników, policjantów, służby.

Jeśli czytaliście książkę Jona Krakauera Missoula. Gwałty w amerykańskim miasteczku uniwersyteckim, książka Armstronga i Millera będzie dobrym, choć bardzo gorzkim uzupełnieniem.

AUDIOBOOKI

Obie książki poznałam w całkiem dobrych wersjach audio, więc podrzucam garść informacji dla wielbicieli audiobooków.

Przedmowę do I'll Be Gone in the Dark czyta Gillian Flynn, posłowie mąż Michelle McNamary, Patton Oswalt, a resztę Gabra Zackman. Całość trwa 9 godzin 44 minuty i powinna być uzupełniona plikiem pdf z dodatkowymi materiałami (ja go nie dostałam, więc nie mogę ocenić, jak bardzo jest przydatny).

A False Report to 10 godzin słuchania. Czyta Hillary Huber, a w posłowiu usłyszycie głosy autorów.

NA KONIEC

Gillian Flynn we wstępie do I'll Be Gone in the Dark mówiła o różnicy między pracą autorów kryminałów i tych, którzy piszą o prawdziwych zbrodniach. Podkreśliła wtedy, że czytając opowieści oparte na faktach, karmimy się cudzymi tragediami, dlatego trzeba wybierać ostrożnie, to muszą być dzieła najlepszych. Oto moim zdaniem jedni z najlepszych.

PS Netflix przygotowuje serial na podstawie A False Report, a HBO przeniesie na ekran książkę Michelle McNamary.  I'll Be Gone in the Dark w styczniu 2019 wyjdzie w Polsce pod tytułem Obsesja zbrodni. Prawdziwa historia najbardziej poszukiwanego seryjnego mordercy w USA.


Ken Armstrong, T.Christian Miller,A False Report, Random House Audio 2018.
Michelle McNamara, I'll Be Gone in the Dark: One Woman's Obsessive Search for the Golden State Killer, HarperAudio 2018.

Obsługiwane przez usługę Blogger.