Od dłuższego czasu próbuję napisać, co myślę o "Heroinie" Tomasza Piątka i ciągle zatrzymuję się na wspomnienie profesorów, którzy upominali, że trzeba być ostrożnym, kiedy ocenia się literaturę współczesną. Mówili, że łatwo o nietrafne osądy i przedwczesną krytykę. Ciągle jednak nie wiem czy taka postawa wynika z doświadczenia czy raczej asekuranctwa.
Nie będę więc wyrokować, jak -i czy w ogóle- wpłynie Piątek na dalsze losy literatury polskiej, ale podzielę się z Wami swoim zdaniem na temat samej "Heroiny". Możecie mi za pięćdziesiąt lat wypomnieć, jeśli będę w swojej ocenie odosobniona, wszystko odszczekam i przyjmę do wiadomości, że nie doceniłam wybitnego dzieła.
Ale do rzeczy, książka Piątka to wydana przed jedenastoma laty powieść o uzależnieniu od heroiny. Sięgnęłam po tę lekturę ze świadomością, że jest kontrowersyjna. Jedni rozpływali się w zachwytach, inni stanowczo orzekali, że zmarnowali czas, czytając ten bełkot. Sam autor wspomina na swojej stronie, że niektórzy krytycy nazywają ją traktatem o szczęściu. Dla mnie jest to raczej traktat o budyniu zamiast mózgu i nie wątpię, że ten budyń może sprawiać, że człowiek czuje się szczęśliwy.
"Heroina" jest poplątana i poszatkowana, akcja rwie się, a potem łączy w losowych miejscach, żeby znienacka się zapętlić i powtórzyć. Czytelnik może łatwo zgubić się w meandrach opowieści heroinisty. Na domiar złego sama narracja zmienia się kilkakrotnie, czyniąc wszystko jeszcze bardziej zagmatwanym i w rezultacie nie jest jasne nawet to, kto jest narratorem.
Jak wygląda życie heroinisty, jak on myśli, co czuje, jak postrzega rzeczywistość? Zdaje się, że tego możecie się dowiedzieć z tej książki. Zwłaszcza, że autor doświadczył tego osobiście, o czym wspomina na swojej stronie.
I tutaj rodzi się mój kłopot z "Heroiną"- dopuszczam możliwość, że Piątek jest wybitny i doskonale przelał na papier to, co myśli człowiek uzależniony od narkotyków. W takim przypadku jego książka ma na pewno duże walory poznawcze. Przyznaję jednak, że nie potrafię zweryfikować, jak prawdziwy jest zapis odczuć heroinisty, więc muszę dopuścić też możliwość, że Piątek jest po prostu grafomanem, a wtedy "Heroina" traci walory poznawcze. Sęk w tym, że ani w pierwszym, ani w drugim przypadku nie zauważam żadnych walorów estetycznych tej książki, a nawet najprawdziwsza opowieść nie ma dla mnie większej wartości, jeśli nie działa na moją wyobraźnię.
Nie potrafię więc znaleźć powodu, dla którego warto przeczytać "Heroinę". Oczywiście poza umartwianiem się, albo wyhodowaniem sobie własnego zdania na temat debiutu Piątka. Nie wiem też skąd wzięły się nagrody za tę powieść. Dołączam zatem do grona osób, które zdaniem autora nie zrozumiały "Heroiny". Ciekawe czy zastanawiał się kiedyś, dlaczego to grono jest tak liczne.
Jestem pod wrażeniem, jak Ty trafnie potrafisz uzasadnić, dlaczego Ci się coś nie podobało.
OdpowiedzUsuńHeroiny nie czytałam. Ale kiedyś, kiedyś w DF czytałam wywiad z autorem i jego opowieść o emigracji do Irlandii, czy gdzieś i o nieszczęśliwej miłości, bla, bla. Do dzisiaj ten wywiad pamiętam, że zrobił na mnie wrażenie wydumanej i nieprawdziwej "kracji". A teraz widziałam na podlinkowanej przez Ciebie stronie autora jego pytania, czy pisarz pisze dla siebie, czy dla czytelników, to ja mam odpowiedź, że skoro pisze dla siebie, to po co wydaje? tak mi się tylko nasunęło, wszak on nie zauważył, że wydając sam sobie na to pytanie odpowiedział;)
OdpowiedzUsuńA do Heroiny kiedyś się przymierzałam, później o tym zapomniałam, a teraz...chyba nie przeczytam;)
M.
Tigerlily, staram się określić, co mi się nie podobało, żeby inni wiedzieli, czego mogą się po lekturze spodziewać i sami określili czy przeszkadza im to, co mnie nie przypadło do gustu. Trudniej jest kiedy pozornie książce nic nie dolega, a jakoś mnie nie przekonuje:) Miłego poniedziałku!
OdpowiedzUsuńM., nie będę namawiać, żebyś czytała, bo chyba jest kilka lepszych książek na temat uzaleznień niż "Heroina". Ale uczciwie przyznaję, że Piątek ma wielu wielbicieli, może to po prostu nie była książka dla mnie. A Twoje pytanie jest bardzo celne:)
Nie zawsze udaje się to ująć tak trafnie, mimo, że by się chciało, stąd te wyrazy uznania :) Miłego poniedziałku Tobie również :)
OdpowiedzUsuńTigerlily, dziękuję, strasznie miło przeczytać takie słowa:)
OdpowiedzUsuńEh, "Morfina"...
OdpowiedzUsuńM.
M., kiedy tylko odrobinę skróci się lista książek, które aktualnie czytam, zgłoszę się do Ciebie po tego Twardocha.
OdpowiedzUsuńKoniecznie!!!!:)
OdpowiedzUsuńM.
Przez chwilę wydawało mi się, że w ogóle nie znam tego autora, ale właśnie skojarzyłem, że widziałem w Matrasie jego "Morderstwo w La Scali". Jednak ani krótki zarys fabuły, który znajdował się na okładce książki, ani skrótowa informacja na temat autora nie zachęciły mnie wówczas do kupna i lektury powieści. Z "Marihuaną" jest podobnie - po Twojej recenzji w dalszym ciągu nie wykazuję zbytniej ochoty, by zapoznać się z twórczością tego artysty. Chociaż ... :)
OdpowiedzUsuńAmbrose, są osoby, które czytały Piątka i też go nie kojarzą. To chyba nie świadczy dobrze o jego książkach;)
OdpowiedzUsuńOdpuszczę sobie tym razem :)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja. Lubię książki o uzależnieniach i takich życiowych problemach, ale na tą chyba się jednak nie skuszę.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
Książkowa fantazja, odpuść bez żalu:)
OdpowiedzUsuńAmbiwalentna, ja jestem własnie zdania, że jest wiele lepszych książek na ten temat i "Heroinę" można z czystym sumieniem pominąć. Mogę być niesprawiedliwa dla Piatka, ale mnie się szczerze nie podobało.
Pamiętam, że czytałam kiedyś "Bagno" tego autora i po skończeniu pomyślałam sobie, że rzeczywiście było to bagno.
OdpowiedzUsuńTo samo sobie myślę zawsze kiedy czytam jakiś jego felieton w Krytyce Politycznej/Dzienniku Opinii. Jakaś niezdrowa ciekawość sprawia, że chcę przeczytać "Heroinę", ale chyba się powstrzymam. Ale jeśli chodzi o narkotyki to też namawiam do "Morfiny" ;)
Basiu, "Morfina" już dopisana do listy lektur w najbliższym czasie:)
OdpowiedzUsuń