Rury

Na warszawskiej Woli przy skrzyżowaniu Chłodnej i Żelaznej wybudowano jeden z najwęższych domów na świecie.  Tkwi on w szczelinie między jakimś blokiem i kamienicą, a w najszerszym miejscu mierzy jedynie 152 centymetry. Skąd moje nagłe zainteresowanie architekturą? Otóż ten niezwykły dom to pracownia Etgara Kereta. Jeśli jeszcze go nie znacie, czym prędzej sięgnijcie po jego książki, bo będzie o nim coraz głośniej.

Keret jest izraelskim pisarzem polskiego pochodzenia lub, jak uważa jego matka, polskim pisarzem na wygnaniu. Nie jest to jednak jedyny powód, dla którego warto poznać jego twórczość. Etgar Keret jest nazywany mistrzem krótkiej formy i w pełni na to określenie zasługuje.

Weźmy na przykład "Rury", jego pierwszy zbiór opowiadań. Ta niepozorna książeczka zawiera ponad pięćdziesiąt króciutkich tekstów o bardzo zróżnicowanej tematyce. Jest tu wojna, jest konflikt izraelsko- palestyński, ale są też rozważania o szczęściu i śmierci. 

Jedno z moich ulubionych opowiadań mówi o agencie Mosadu, który prowadzi śledztwo w sprawie włamania do sejfu i  ściga samego siebie. Inne z kolei opowiada o mężczyźnie, który cierpi po rozstaniu z kobietą, a ukojenie znajduje w imprezach z krasnoludkami. Ale prawdziwą perełką jest moim zdaniem opowiadanie o zbiorze, w którym właśnie się ono znajduje. Bohaterowie tego opowiadania dworują sobie z autora, nie licząc się z jego mocą. A musicie wiedzieć, że rozsierdzony pisarz nie ma litości dla bohaterów, którzy się mu narazili i mści się na nich bez skrupułów.

U Kereta humor i absurd idą łeb w łeb z poważnymi przemyśleniami, które poruszają swoją prostotą. I choć teksty te budzą refleksje, na pewno nie znajdziecie w nich patosu i pseudofilozoficznych dywagacji. Możecie się natomiast spodziewać doskonale wyważonych słów, bo dla Kereta słowa są cenne jak dla astmatyka z pierwszego opowiadania z tego zbioru- mówi tylko to, co naprawdę ważne. "Rury" zawierają więc to, co najbardziej cenię- istotna treść w doskonałej formie. 

A gdybym miała pokazać, czego nauczyłam się od Kereta, nie pisałabym tego wszystkiego powyżej i recenzja wyglądałaby tak: 

16 komentarzy

  1. W ogóle bym nie zwróciła uwagi na tę książkę, gdyby nie Twoja recenzja. Robi mi się już konkretna lista książek, które chcę przeczytać dzięki Tobie, więc zamiast gadać po prostu wybiorę się do biblioteki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Etgara polecam z czystym sumieniem, bo jestem przekonana, że to po prostu dobra literatura. Nie wszystkie opowiadania mi się podobały, ale w pięćdziesięciu można spokojnie przebierać;) Mam nadzieję, że Ci się spodoba, jeśli na nie trafisz:)

    Fajnie, że Cię jakimiś książkami zarażam, bo od Ciebie dużo inspiracji muzycznych i książkowych wynoszę:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rany, rany - tylko to mi przychodzi do głowy w ramach wstępu. Zacznę więc od tego, że słyszałem o tej całej akcji z bardzo wąskim domostwem. Nazwisko wtedy za wiele mi nie mówiło. Kilkanaście dni temu z kolei wizytowałem Empik i przeglądałem uważnie półki z przecenionymi książkami. Wpadły mi wówczas w ręce "Rury" i nazwisko autora również wydawało się znajome, ale niesprawdzone, więc przyszła chwila zawahania. Potem zobaczyłem jakąś inną pozycję i w ten sposób prawdopodobnie przegapiłem możliwość poznania się z Keretem w całkiem atrakcyjnej cenie. Przy najbliższej okazji odwiedzę Empik i sprawdzę, czy da się naprawić mój błąd.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie czytałam nic autora, ale na pewno mam na uwadze, wiele dobrego słyszałam o jego twórczości, jednak opowiadania nie są moją mocną stroną, w tym sensie, że szybko zapominam o czym były, ale od czasu do czasu mogę przeczytać :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ambrose, koniecznie! W "Rurach" jest co najmniej kilkanaście bardzo dobrych opowiadań, reszta też niczego sobie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Aniu, te opowiadania są wyjątkowe. Niektóre zapadają w pamięć, na przykład to o kobiecie, która przykleiła swoje stopy do sufitu i tak zwisała. Podejrzewam, że będę do tych tekstów wracać, zwłaszcza, że inny zbiór -"Nagle pukanie do drzwi"- też był dobry.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja też chciałam zacząć komentarz od słowa "Rany!", ale widzę,że Ambrose mnie ubiegł! :) Porywająca recenzja, a najbardziej dobitnym dowodem niech będzie to, że właśnie przed chwilą kupiłam "Rury" i nie mogę się już ich doczekać. :) Dzięki, Malgosiu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Znów mnie zachęcasz....brzmi bardzo ciekawie, dawno nie czytałam opowiadań, chętnie sięgnę. Kusząca propozycja!
    M.

    OdpowiedzUsuń
  9. O, Lirael, mam nadzieję, że Ci się spodoba. Ja naprawdę jestem pod wrażeniem wielu spośród tych opowiadań. Dawno temu miałam tak z Mrożkiem.

    OdpowiedzUsuń
  10. M., przeczytaj, przeczytaj. Dobra literatura nie jest zła:) Dla odmiany po prostych kryminałach:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Przeczuwam tu też jakieś pokrewieństwo dusz z Cortazarem, którego uroki dopiero niedawno odkryłam. W każdym razie wrażenia na pewno opiszę. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ej, no kryminał też może być nie-prosty wcale:)A tak z innej beczki, to widziałam ostatnio krótki wywiad z Markiem Krajewskim, przemiły, uroczy człowiek!- pisarz jak z powieści, tylko nie nosi tweedowych marynarek...chyba;)
    M.

    OdpowiedzUsuń
  13. M., widziałam w jakimś tefałenowym programie wywiad. Passent zarzuciła mu dziwne upodobanie do motywu gwałtu.

    OdpowiedzUsuń
  14. Tak? Hmmm...a do morderstw nie?;)
    M.

    OdpowiedzUsuń
  15. P.S. Udało mi się nabyć Kereta! Czekał sobie na mnie cierpliwie w moim dębickim Empiku. Nie są to co prawda "Rury", ale "Kolonie Knellera" również zapowiadają się ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Oooo, planowałam to przeczytać, więc koniecznie daj znać czy dobre! :)

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.