Pewnie już wcale nie robi to na nim wrażenia. Nie sprawdza notowań, nie zrywa niecierpliwie kartek z kalendarza, odmierzając czas do połowy października. Musiał się przyzwyczaić. W końcu od wielu lat o tej porze roku wymienia się go wśród kandydatów do Nagrody Nobla. Myślę, że po tak długim czasie Oz mógł już stracić nadzieję. Może nawet stawia teraz na Murakamiego?
Jeśli jednak Komitet Noblowski postanowił dać szansę Ozowi, członkowie Akademii Szwedzkiej musieli zapoznać się z twórczością tego izraelskiego pisarza. Pewnie czytali też książkę, która ostatnio przykuła moją uwagę.
"Tam, gdzie wyją szakale" to debiutanckie dzieło Amosa Oza. Jest to zbiór ośmiu opowiadań, połączonych przede wszystkim miejscem akcji. Dla większości tych tekstów tłem jest bowiem kibuc- zbudowany wspólnymi siłami dom, schronienie, ale i miejsce ciężkiej pracy. Mieszkańcy wspólnoty dzielą nie tylko dach nad głową, obowiązki czy jedzenie. Mają też podobne marzenia i ukochaną ziemię.
Dlatego dużą rolę w ich życiu odgrywa natura. Uprawiana z trudem spalona słońcem gleba, ale i budzący niepokój wiatr czy pełna zagrożeń noc. Mam wrażenie, że to właśnie jest motywem przewodnim tego tomu- noc i złowrogie wycie szakali. Czasami akcja przenosi się na inne tereny z dala od kibucu, a bohaterami stają się na przykład żołnierze, ale grasujące nocą szakale ciągle im towarzyszą.
Oz opowiada więc o ludziach, którzy walczą o swoje miejsce na ukochanej, surowej ziemi. Zwraca też uwagę na relację swój-obcy. Podobne uczucia w mieszkańcach kibucu budzi bowiem nieokiełznana natura i nieznajomi koczownicy. W obu przypadkach bohaterom towarzyszy niepokój, ale i ciekawość, a wszystkie te emocje przedstawione są bardzo wyraźnie. Opis jest niezwykle przekonujący także dlatego, że narrator należy do opisywanej społeczności, jest jednym z mieszkańców i z ich punktu widzenia snuje opowieść.
Co ciekawe, opowiadania Oza nie mają wyraźnie zaznaczonego przebiegu akcji. Właściwie niewiele się w nich dzieje, bo najważniejsze są emocje bohaterów. Autor przedstawia pozornie nieważne epizody z życia kibucu, nie zaznacza żadnej puenty. Czytelnik musi wykonać całą pracę, bo Oz pozostawia mu przyjemność interpretacji i refleksji.
"Tam, gdzie wyją szakale" nie jest więc lekką lekturą, nie da się jej pochłonąć bez zastanowienia. To całkiem przyzwoity debiut, jeśli jednak Komitet Noblowski przeczytałby tylko tę jedną książkę Oza, autor musiałby na Nagrodę jeszcze trochę poczekać.
Amos Oz, Tam, gdzie wyją szakale, Prószyński i S-ka, Warszawa 1998.
Czytałam tylko "Dotknij wiatru, dotknij wody" Oza i byłam pod dużym wrażeniem. Rzeczywiście jego umiejętność wyrażania emocji jest niesamowita, zachwycił mnie też poetycką wyobraźnią. A za Nobla będę trzymać jednego kciuka, bo drugiego za Atwood. :)
OdpowiedzUsuńNiestety nie miałam przyjemności czytać nic Oza, ale jestem zaintrygowana jego twórczością. Muszę nadrobić, chociaż mam wątpliwości czy na pierwsze spotkanie wybrać akurat to dzieło.
OdpowiedzUsuńLirael, ja już sama nie wiem za kogo trzymać, odkąd moja ukochana Herta dostała Nobla. Teraz chciałabym, żeby Zagajewskiego doceniono, ale szanse chyba nie są wielkie. Oczywiście plotki głoszą, że Murakami znowu wysoko, wysoko:) Pozostaje nam poczekac do czwartku.
OdpowiedzUsuńDominiko, ja nie czytałam Oza wystarczająco dużo, żeby polecić pewniaka, ale z tego, co czytałam "Może gdzie indziej" było dobre.
Nie czytałam Oza, nadal:( Może ten Nobel ewentualny...;) Wiem, wiem, że muszę to nadrobić! Wstyd i październikowa mgła!
OdpowiedzUsuńM.
M., na tego Nobla bym tym razem nie liczyła. Wróżą go afrykańskiemu pisarzowi. Albo Murakamiemu jak zwykle;)
OdpowiedzUsuńCzytałaś może "Poznać kobietę" (podobało się)? Bo tak jakoś krążę wokół tego Oza i się zdecydować nie mogę...
OdpowiedzUsuńTigerlily, nie czytałam. Na razie szukam "Dotknij wiatru, dotknij wody", mam ochotę na coś magicznego. Może to będę mogła polecać z pełnym przekonaniem;)
OdpowiedzUsuńJa na razie poszukuję "Nagle w głębi lasu" (bardzo mnie swoją recenzją zaintrygowałaś), ale kto wie, może potem? ;)
OdpowiedzUsuńJoasiu, mam nadzieję, że nie będziesz zawiedziona:)
OdpowiedzUsuńObawiam się, że szanse Zagajewskiego nie są zbyt duże. :( Ale byłoby wspaniale. Mam przeczucie, że tym razem Nobel powędruje do Afryki.
OdpowiedzUsuńTo zdaje się dosyć popularne przeczucie:) Bardzo jestem ciekawa laureata.
OdpowiedzUsuńChyba tak. :) Moje przeczucie numer dwa to Australia lub Nowa Zelandia.
OdpowiedzUsuńSama książka wydaje mi się bardzo ciekawa, a co do decyzji Komitetu Noblowskiego, to już kilkukrotnie przekonałam się, że nie ma pewniaków,
OdpowiedzUsuńLirael, jesli trafiłaś, zgłoszę się do Ciebie po zestaw sześciu liczb;) Miłego dnia!
OdpowiedzUsuńAndra D., nie ma, nie ma. Ale przyjemnie trochę pogdybać;)
Kolejny Oz na Twoim blogu :) Autora znam dzięki powieści "Spokój doskonały" i jego prozę cenię sobie bardzo wysoko. Debiutancki zbiór również wydaje się kuszący i warty poznania :)
OdpowiedzUsuńA co do Nobla, to Oz i Murakami zaczynają wyrastać na prawdziwych długodystansowców. Wydaje mi się, że gdyby któryś z nich przypadkiem znalazł się nagle na łożu śmierci, to wówczas Nobel na pewno powędrowałby do niego. Ale czy ta nagroda warta jest aż takiego poświęcenia :) ?
Ambrose, uwaga na temat długodystansowców niezwykle trafna w świetle notki, którą publikowałam, gdy komentowałeś:)
OdpowiedzUsuńA ja bym chciała, żeby Nobla dostał ktoś, kogo nie znam. Poznałabym nowego (chyba wartościowego) pisarza:)
Mam w swoich planach czytelniczych :)
OdpowiedzUsuń