Nigdy nie byłam ortodoksyjną czytelniczką, która brzydzi się literaturą w innej formie niż wywodząca się w prostej linii od Gutenberga. Doceniam papierowe książki, znam od podszewki sztukę ich tworzenia i podziwiam wydania na starej, dobrej warstwie spilśnionych włókien. Uważam nawet, że są takie książki, które najpiękniej wyglądają w tradycyjnym wydaniu i tak właśnie najprzyjemniej je czytać.
Jednak literatura to dla mnie coś więcej niż sama forma. Dobra książka w wersji elektronicznej, a nawet mówionej nic nie traci. Zgoda, w przypadku nagrania traci możliwość interpretacji. A może zyskuje interpretację lektora? Jak kto woli. W każdym razie audiobook czy e-book to nadal literatura i tylko od nas zależy czy mamy ochotę skorzystać z tych możliwości.
Ja chętnie korzystam i eksperymentuję. Tym razem postanowiłam sprawdzić czy jestem już gotowa na audiobooki z wyższej półki. Sięgnęłam wysoko, aż po książkę noblistki, nic sobie nie robiąc z tego, że zdaniem niektórych czytać Munro po Noblu jest passé. Wyszłam z założenia, że lepiej passé niż wcale i wysłuchałam "Za kogo ty się uważasz?".
Książka jest zbiorem dziesięciu opowiadań, ale chyba równie dobrze można ją nazwać minipowieścią. Jej główną bohaterką jest Rose, która urodziła się w prowincjonalnym Hanratty i nieustannie mniej lub bardziej świadomie zmaga się z konsekwencjami swojego pochodzenia. Próbuje podążać przez życie własną drogą, ale na każdym kroku trafia na granice wyznaczane przez małomiasteczkowe społeczeństwo i ciągle żywe stereotypy. "Za kogo ty się uważasz?" to zatem książka o dojrzewaniu do indywidualności i szukaniu własnego sposobu na życie w świecie, gdzie odstawanie od normy jest piętnowane.
Obraz kanadyjskiej prowincji, który wyłania się z książki Alice Munro jest surowy i pełen przemocy. W ogóle relacje międzyludzkie opisywane w tych opowiadaniach pozbawione są ciepła. Nawet wtedy, gdy pojawia się temat seksualności, nie ma w nim nic ładnego. Przeciwnie, seks często jest związany z przemocą i wykorzystywaniem słabszych. Uderzające jest także to, jak traktowane są w Hanratty osoby niepełnosprawne.
Krótko mówiąc, apoteozy małych miasteczek w książce Munro nie powinniście się spodziewać. Możecie natomiast oczekiwać dobrej i poruszającej lektury, konsekwentnej i przekonującej opowieści, której atmosfera na długo zapada w pamięć, a czasami wręcz przytłacza.
W dodatku wszystko to doskonale przeczytała Anna Gajewska, której udało się nie zdominować nagrania, a tego zwykle najbardziej obawiam się, słuchając audiobooków. Tym razem było idealnie i chciałoby się, żeby wszystkie książki były tak dobrze nagrywane.
I jeszcze wersja dla tych, którzy cenią krótką formę:
Munro w wersji audio? Tak.
Alice Munro, Za kogo ty się uważasz?, Biblioteka Akustyczna, Warszawa 2013
na podstawie:Jednak literatura to dla mnie coś więcej niż sama forma. Dobra książka w wersji elektronicznej, a nawet mówionej nic nie traci. Zgoda, w przypadku nagrania traci możliwość interpretacji. A może zyskuje interpretację lektora? Jak kto woli. W każdym razie audiobook czy e-book to nadal literatura i tylko od nas zależy czy mamy ochotę skorzystać z tych możliwości.
Ja chętnie korzystam i eksperymentuję. Tym razem postanowiłam sprawdzić czy jestem już gotowa na audiobooki z wyższej półki. Sięgnęłam wysoko, aż po książkę noblistki, nic sobie nie robiąc z tego, że zdaniem niektórych czytać Munro po Noblu jest passé. Wyszłam z założenia, że lepiej passé niż wcale i wysłuchałam "Za kogo ty się uważasz?".
Książka jest zbiorem dziesięciu opowiadań, ale chyba równie dobrze można ją nazwać minipowieścią. Jej główną bohaterką jest Rose, która urodziła się w prowincjonalnym Hanratty i nieustannie mniej lub bardziej świadomie zmaga się z konsekwencjami swojego pochodzenia. Próbuje podążać przez życie własną drogą, ale na każdym kroku trafia na granice wyznaczane przez małomiasteczkowe społeczeństwo i ciągle żywe stereotypy. "Za kogo ty się uważasz?" to zatem książka o dojrzewaniu do indywidualności i szukaniu własnego sposobu na życie w świecie, gdzie odstawanie od normy jest piętnowane.
Obraz kanadyjskiej prowincji, który wyłania się z książki Alice Munro jest surowy i pełen przemocy. W ogóle relacje międzyludzkie opisywane w tych opowiadaniach pozbawione są ciepła. Nawet wtedy, gdy pojawia się temat seksualności, nie ma w nim nic ładnego. Przeciwnie, seks często jest związany z przemocą i wykorzystywaniem słabszych. Uderzające jest także to, jak traktowane są w Hanratty osoby niepełnosprawne.
Krótko mówiąc, apoteozy małych miasteczek w książce Munro nie powinniście się spodziewać. Możecie natomiast oczekiwać dobrej i poruszającej lektury, konsekwentnej i przekonującej opowieści, której atmosfera na długo zapada w pamięć, a czasami wręcz przytłacza.
W dodatku wszystko to doskonale przeczytała Anna Gajewska, której udało się nie zdominować nagrania, a tego zwykle najbardziej obawiam się, słuchając audiobooków. Tym razem było idealnie i chciałoby się, żeby wszystkie książki były tak dobrze nagrywane.
I jeszcze wersja dla tych, którzy cenią krótką formę:
Munro w wersji audio? Tak.
Alice Munro, Za kogo ty się uważasz?, Biblioteka Akustyczna, Warszawa 2013
Alice Munro, Za kogo ty się uważasz?, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2012.
czyta Anna Gajewska
Niegdyś - liryk i elegii słuchano do wtóru instrumentów. Może audiobooki to w jakimś sensie - powrót do tradycji;)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się to skojarzenie podoba:)
OdpowiedzUsuń"Za kogo ty się uważasz" to jak na razie moje jedyne spotkanie z prozą noblistki. Obraz prowincji rzeczywiście jest bardzo surowy i pełen przemocy. Mnie szczególnie mocno poruszył opis szkoły, do której chodziła bohaterka. W szkole tej na porządku dziennym były przemoc, seks i narkotyki. Głównej bohaterki nie umiałam niestety polubić - zbyt mało uczuciowa jak na mój gust :)
OdpowiedzUsuńKoczowniczko, tak szkoła była co najmniej smutna. Mnie najbardziej poruszyło to, co pojawiało się w plotkach mieszkańców miasteczka- przemoc wobec niepełnosprawnych, molestowanie dzieci. Ja też jeszcze nie znam innych książek Munro, ale ciekawa jestem czy to, co zauważyłam w "Za kogo ty się uważasz?" jest dla niej typowe, więc jeszcze coś przeczytam. "Drogie zycie" już czeka w kolejce.
OdpowiedzUsuńSzymborska też czytała noblistow i nieraz jak ja pytali co sądzi o jakim laureacie to mówiła że jeszcze nie czytała ale zamierza:) a okładka jest piękna,też zamierzam przeczytac:)M.
OdpowiedzUsuńM., okładka ma niewiele wspólnego z treścią:) Ta okładka jest jakaś taka glamour, treść bardziej mroczna.
OdpowiedzUsuńTo nic i tak przeczytam,szczególnie że raczej e-booka więc okładka tylko tak teraz mnie zachęca;)Coś mrocznego to akurat na tę pogodę która się niechybnie zbliża ;)M.
OdpowiedzUsuńM., a Ty wspominałaś, że będziesz czegoś słuchać, miałaś okazję dorwać jakiś audiobook?
OdpowiedzUsuńTeż mam zamiar przekonać się, o co tyle szumu z Munro, ale nawet nie wiedziałam, że czytanie jej po Noblu niektórzy uważają za wstyd :P Trudno, nie będę się przejmować. Natomiast bardzo rzadko sięgam po opowiadania, więc jeśli już się zdecyduje to wezmę się za wersję papierową.
OdpowiedzUsuńZaskoczyła mnie ta mroczność, bo przesłanie "Uciekinierki" nie jest aż tak przygnębiające, choć chwilami też bywa ponuro. To jedyny tom opowiadań Munro, jaki czytałam.
OdpowiedzUsuńCzy Rose występuje we wszystkich opowiadaniach w zbiorze? Podobny pomysł autorka zastosowała w "Uciekinierce". Kilka opowiadań łączy się w jedną historię.
Wersja "dla tych, którzy cenią krótką formę" kapitalna. :) Cała recenzja też!
Dominiko, można zignorować fakt, że to opowiadania;) To trochę jak takie rozdziały powieści, stanowiące odrębną całość.
OdpowiedzUsuńLirael, tak, każde opowiadanie dotyczy życia Rose, a autorka ułożyła je chronologicznie i dlatego właśnie pomyślałam, że to trochę minipowieść. Zastanawiałam się, czy to, że odebrałam je jako przygnębiające nie jest jedynie moją interpretacją, ale chyba nie. W tej książce po prostu wszystko jest przedstawione bez filtrów. Brzydkie jest brzydkie i nie ma tabu. Mówisz, że "Uciekinierka" jest mniej przygnębiająca? To właśnie chciałam sprawdzić, czy inne ksiązki Munro też mają ten klimat. Miłej niedzieli:)
OdpowiedzUsuń"Uciekinierka" też nie promieniuje optymizmem, ale po przeczytaniu Twojej recenzji i komentarza Koczowniczki odniosłam wrażenie, że w "Za kogo ty się uważasz?" Munro przedstawia bardziej pesymistyczny obraz świata. I zgadzam się z Tobą, że okładka zwiastuje raczej lekkie opowiastki z wyższych sfer. :)
OdpowiedzUsuńOch, ta okładka jest śliczna, ale rzeczywiście zupełnie nietrafiona:) Jestem coraz bardziej ciekawa "Uciekinierki". Choćby dla porówniania:)
OdpowiedzUsuńDodam jeszcze, że pierwsze opowiadanie w "Uciekinierce" to jedno z najlepszych opowiadań, jakie kiedykolwiek czytałam. :)
OdpowiedzUsuńObraz świata w "Za kogo ty się uważasz?" jest bardzo pesymistyczny. Zgadzam się z Małgośką, że wszystko przedstawione zostało bez filtrów. Przemoc, niemiłe miejsca, niemili ludzie. Główna bohaterka też nie należy do osób sympatycznych. Zapamiętałam fragment, w którym Rose ze śmiechem opowiada o tym, jak uruchomiła suszarkę, w której spał kot...
OdpowiedzUsuń"Uciekinierkę" mam w planach :)
Po takiej rekomendacji będę szukać "Uciekinierki", to już pewne. Wcześniej pewnie przeczytam to "Drogie życie" i podzielę się z Wami wrażeniami:)
OdpowiedzUsuń~ Koczowniczka
OdpowiedzUsuńZaintrygowałyście mnie, bo nie znałam Munro od tej strony. W "Uciekinierce" też są akcenty mroczne, ale nie do tego stopnia.
Na ile zdążyłam poznać Twoją wrażliwość, Koczowniczko, myślę, że pierwsze opowiadanie w "Uciekinierce" na Tobie też zrobi duże wrażenie.
~ Małgosia
Z góry się cieszę i czekam na wrażenia z lektury! Swoją drogą podoba mi się tytuł "Za kogo ty się uważasz?".
Nie przepadam za audiobookami, chyba się nie przekonam. Ale w wersji papierowej chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńWszystko jedno w jakiej wersji, warto sprawdzić:)
UsuńOd jutra zaczynam słuchanie, już mam "Za kogo ty się uważasz":)M.
OdpowiedzUsuńooo, nowy wygląd! Ładnie:) M.
OdpowiedzUsuńJeszcze nad nim pracujemy:)
UsuńOk, to na razie nic nie mówię:) Macie czas do jutra;) M.
UsuńO, Łaskawa;)
UsuńO rany, widzę, że coraz bardziej się zapóźniam. Na znajomych blogach o książkach co rusz pojawia się nazwisko pani Munro, a ja ciągle pozostaję nieświadomy jej literackiego talentu. Trzeba to będzie koniecznie nadrobić :)
OdpowiedzUsuńJuż wiesz, co czuję, kiedy zaglądam na Twój blog;)
UsuńEkruda się rozwija :) Ciekawa jestem efektów końcowych, i w końcu masz funkcję odpowiedzi :) Panią Munro byłam zaciekawiona jeszcze przed Noblem, teraz to takie na fali, że poczekam aż się ludzie uspokoją - w bibliotekach do jej książek są straaaaszne kolejki.
OdpowiedzUsuńNo tak, zależało mi na możliwości odpowiadania na komentarze i na kilku innych funkcjach.
UsuńAudiobooki: nie (wolę e-booki).
OdpowiedzUsuńOpowiadania: nie.
Munro: być może w przyszłości (wypadałoby znać coś jej autorstwa, nawet jeżeli nie przepadam za krótką formą).
Pozdrawiam :)
Wysłuchałam. Jestem zachwycona! Dziękuje komitetowi noblowskiemu za nagrodzenie Munro, bo pewnie bym po nią nie sięgnęła. Ja polubiłam Rose, czasem miałam wrażenie, że jej patrzenie na świat jest identyczne z moim. Jestem pełna uznania dla autorki za wspaniałe operowanie językiem, dostrzeganie szczegółu, detal liczy się tutaj bardziej niż wartka akcja. Realizm przedstawiania tego świata jest dla mnie fenomenalny, postaci prawdziwie "ludzkie", ani czarne, ani białe. Okrutne sceny? Tak, są, ale przecież i w losowym Dużym Formacie znajdą się podobne z naszego podwórka.
OdpowiedzUsuńZaraz szukam kolejnej książki Munro, aktualnie to moja ulubiona pisarka.
M.
Zaraz, zaraz! Komitetowi dziękujesz? A Ekrudzie nie? No, wiesz co? Serce mi pęka;P
UsuńSpotkanie z autorką wciąż przede mną, ale pierwszy krok został uczyniony, bowiem na półce czeka już jej książka "Taniec..." :)
OdpowiedzUsuń