Tove Jansson. Mama Muminków

Postawiłam sobie za punkt honoru, że nie wspomnę o nich w pierwszym zdaniu. Ale nie sposób się powstrzymać, bo kiedy tylko pojawia się to nazwisko, małe trolle natychmiast przychodzą w ślad za nim. Jak świat długi i szeroki z pokolenia na pokolenie pielęgnujemy najprostsze skojarzenie: Tove Jansson? Muminki! Cały dorobek tej wszechstronnej artystki beztrosko redukujemy, bez namysłu przyczepiając jej łatkę tytułowej Mamy Muminków. 

Ale Jansson nie byłaby z tego zadowolona, głównie dlatego że zawsze chciała być postrzegana przede wszystkim jako malarka. Trolle są tylko częścią jej bogatej twórczości. A ta mimo, że z pewnością nie w całości genialna, bez wątpienia nie zasługuje na to, by i ją zjadły Muminki.

Jeśli więc chcecie lepiej poznać dorobek artystyczny kobiety, w której umyśle zrodziła się Buka, nie musicie pracowicie wertować setek publikacji. Wystarczy sięgnąć po książkę Boel Westin, specjalistki od twórczości Tove Jansson. Szwedzka literaturoznawczyni stworzyła bowiem najbogatszy skarbiec wiedzy na temat tej artystki. Miała pełen dostęp do jej domowego archiwum, poznała pisane przez całe życie pamiętniki i mogła liczyć na pomoc towarzyszki jej życia, Tuulikki Pietilä. Dodatkowo wszystko opatrzyła nawiązaniami do książek, zawierających elementy autobiograficzne. W rezultacie powstała obszerna biografia w Polsce wydana jako "Tove Jansson. Mama Muminków".

Nie jest to jednak typowa biografia, w której byłoby dokładnie opisane życie prywatne. Daleko jej do literatury plotkarskiej, która bezlitośnie okradałaby artystkę z wszelkiej prywatności i zupełnie zacierała dystans. Owszem, jest tu wiele ciekawych wspomnień z życia Tove, opowieści o jej utalentowanej rodzinie, o związkach, które wywarły na nią duży wpływ. Wszystko to jednak w odniesieniu do twórczości. Swoją drogą doskonale w ten sposób widać, jak bardzo jej życie prywatne było połączone z pracą. 

We wszystkim, co Tove "kleciła", zawarła samą siebie, dlatego też najlepszym kluczem do odczytania jej twórczości, zarówno malarskiej, jak i literackiej, są jej osobiste doświadczenia. I tak właśnie Boel Westin potraktowała życiorys artystki, jako zbiór wskazówek do interpretacji dzieł. Jeśli przy pracy nad tą książką w autorce starła się dusza literaturoznawcy z biografem, to zdecydowanie zwyciężyła ta pierwsza.

Paradoksalnie jednak największy problem w odbiorze tej książki powoduje rozległa wiedza autorki. Profesor Westin wie o Tove Jansson tak dużo i tak swobodnie się w tym temacie porusza, że czytelnik może za nią nie nadążać. Widać to najlepiej, kiedy jest mowa o czymś, co zostanie wyjaśnione dopiero kilka rozdziałów dalej. Takie luźne podejście do chronologii utrudnia czytanie i wprowadza niewielkie zamieszanie.

Dodatkowo polski wydawca niezupełnie stanął na wysokości zadania i mimo całej pracy, którą widać w tym imponującym tomie, nie uniknął kilku niedociągnięć. Najważniejszym jest brak przypisów, które ułatwiłyby polskiemu czytelnikowi odbiór tekstu. Wszak nie wszyscy doskonale orientujemy się w skandynawskiej historii i sztuce, nie musimy kojarzyć tytułów czasopism i nazw instytucji. 

Trudno też nie zwrócić uwagi na grubo ciosane tłumaczenie, które sprawia, że podczas lektury łatwo potknąć się o jakiś 'achtel' czy inną 'kufę'. Ale najbardziej zaskakującą decyzją wydawcy jest polski tytuł, który znowu eksponuje trolle, podczas gdy w oryginalnym* nie ma o nich mowy. To jest tak jawne ignorowanie treści książki, że nawet prawa marketingu go nie usprawiedliwiają.

Najważniejsze jest jednak to, że o wszystkich tych uwagach tak łatwo zapomnieć, kiedy obejrzy się to piękne i niezwykle bogato ilustrowane wydanie. Bo nie da się ukryć, że ta biografia jest prawdziwą gratką dla wszystkich, których bardziej interesuje twórczość niż życie prywatne Tove. Zwłaszcza, że książkę opatrzono bibliografią podmiotową i przedmiotową oraz kalendarium życia artystki.

Nie wahajcie się więc, czytajcie! A 'achtel' zawsze można sprawdzić w słowniku. 
 
* "Tove Jansson. Ord, bild, liv" to dosłownie "Tove Jansson. Słowa, obrazy, życie".

28 komentarzy

  1. Szkoda, że wydawca w ten sposób podszedł do wydania biografii Tove Jansson. Wnioskuję jednak że sama treść jest warta uwagi, a to najważniejsze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I treść, i wspaniałe ilustracje. Polecam:)

      Usuń
  2. Pomimo tych wszystkich uchybień, jest to książka, którą z przyjemnością ugoszczę na swojej półce. Kiedy byłam dzieckiem, "Muminki" były jedną z moich ukochanych lektur. Tylko, że myślałam w swojej naiwności, że to Tove to facet.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba częste nieporozumienie, bo już kilka osób mi o nim wspominało:) A książkę naprawdę warto przeczytać, brak przypisów jest jedynie maleńkim utrudnieniem dla wielbicieli Tove:)

      Usuń
  3. Jako milośniczka biografii muszę po nią sięgnąć,Muminki też lubię oczywiście,ale podejście literaturoznawcze mnie bardzo ciekawi,jakoś mam dość książek w stylu pana Slawomira Kopra:) M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będziesz zadowolona, nos literaturoznawczy Ci się ucieszy:)

      Usuń
    2. To zaraz po Gałczyńskim się ustawia w kolejce;) M.

      Usuń
    3. Przygotuj się na dłuuugą lekturę:)

      Usuń
    4. Spoko, Miłosz mnie zaprawił w boju;) M.

      Usuń
    5. Och, zapewniam Cię, że z Tove pójdzie Ci dużo łatwiej:) Westin chyba inną szkołę wyznaje niż Franaszek;)

      Usuń
  4. Muminki to jedna z miłości, choć zafascynowanie z czasów dziecięcych, dopiero teraz powróciło i zachęciło, by odkrywać wszystkie tomy na nowo, czy też szukać innych książek Jansson. Więc kwestią czasu była również Mama Muminków, której oprawa graficzna jest cudowna. Właśnie czytam i tak jak mówisz, rozległa wiedza autorki jak i dość toporne tłumaczenie (czy może tak samo przedstawia się oryginał?), jest czasami nużące. Szczególnie, że równolegle czytam "Astrid Lindgren. Opowieść o życiu i twórczości" i jest to lektura tak przyjemna i dobrze napisana, że przewracanie kolejnych kart "Mamy Muminków" jest dwa razy trudniejsze. I szkoda, że te 300 stron, które jeszcze przede mną, raczej przerażają, a nie cieszą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale po "Mamie Muminków" jeszcze chętniej się do Muminków wraca, prawda? Bo ja teraz chciałabym wszystkie książki Tove przeczytać na nowo, skoro już wiem skąd się jej pomysły wzięły, kto był pierwowzorem, co inspiracją:) Może coś nowego w nich wypatrzę!

      Podsunęłaś mi nową lekturę, "Astrid" muszę dorwać!

      Usuń
    2. No nie....nie wiedziałam o tej książce o Astrid...eh:) Ja też muszę ją mieć! M.

      Usuń
    3. Akurat Muminki czytałam przed lekturą, w oczekiwaniu na nią. Co prawda, jedynie dwa tomy, ale zawsze coś. Teraz trzeba będzie wrócić do kolejnych, zapomnianych...

      Co do Lindgren, jedyną wadą tej lektury może być fakt, że została napisana przed śmiercią Astrid, więc późniejsze, bardzo ciężkie lata mogły zostać potraktowane ogólnikowo, bo jak sama autorka mówi: "Pragnienie przedstawienia "prawdziwego" obrazu sąsiaduje z obawą, by nie naruszyć tego, co zbyt prywatne." Jednak do tego nie doszłam jeszcze, a książka przez Wielbicielkę Lindgren była rekomendowana jako najlepsza tuż obok "Portretów Astrid Lindgren" (te ostatnie czytałam - naprawdę cudeńko, chociaż wydane jakieś trzy, cztery lata temu, teraz dostępne chyba tylko w bibliotekach...)

      Usuń
  5. Miałam przeczucie, że nie będzie zbyt różowo, bo już wcześniej czytałam recenzje i niestety wiele entuzjazmu nie było. Ale dobrze, że ta książka w ogóle się ukazała. Pamiętam, jak kilka lat temu w Moomin Shopie w Helsinkach z zazdrością patrzyłam na biografię Tove, która była dostępna po fińsku i po szwedzku, a po angielsku nie. Oczywiście w książkę Boel Westin zaopatrzyłam się natychmiast.
    Ograniczanie Jansson do Muminków to rzeczywiście spory błąd, bo jej pozostałe książki są świetne.
    Problem z tłumaczeniem tytułu jest jeszcze taki, że polski wariant brzmi trochę infantylnie, co może być lekkim szokiem przy książce dość trudnej w odbiorze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brzmi infantylnie, to fakt. Mógłby być tytułem prasowej pobieżnej recenzji opisującej takie anegdotki jak ta o producencie podpasek, który chciał je promować wizerunkiem Małej Mi.

      Usuń
    2. Dobrze, że zgody nie uzyskał, to byłoby świętokradztwo. :)

      Usuń
    3. No i nasuwa się pytanie czy autorka powinna była potraktować tę propozycję jako komplement:)

      Usuń
  6. Ha, jeszcze na studiach zdarzyło mi się obejrzeć kilka odcinków Muminków, a nie tak dawno przeczytałem ponownie "Kometę nad Doliną Muminków". Tove Jansson stworzyła niesamowite postacie, które na trwałe wryły się w świadomości nie tylko dziecięcych umysłów :) Rzeczywiście troszkę szkoda, że twórczyni, która realizowała się na wielu polach artystycznej działalności zostaje często redukowana wyłącznie do tych cudownych małych trolli. Ale tak to już jest z nami ludźmi, że lubimy wszystko upraszczać.

    Polecam wirtualne muzeum o Tove Jansson. Można w nim zobaczyć m.in. wyspę, na której mieszkała artystka wraz ze swoją życiową partnerką:

    http://moomin.fi/tove/index.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam tę stronę, znam i często bywam:)
      A Muminki warto przeczytać jeszcze raz po lekturze tej biografii. To może być zupełnie nowa lektura:)

      Usuń
  7. Eliptyczne pierwsze zdanie recenzji ubawiło mnie setnie ;)
    Ale muszę jakoś w mniej lub bardziej odległej przyszłości sięgnąć po Janssonową biografię, bo moja linia skojarzeń też biegnie prosto do Muminków (i Włóczykija, rzecz jasna!), a tu wygląda, że warto więcej. Zresztą, bardzo lubię od czasu do czasu podczytać biografie czy rozmaite wspomnienia, to z reguły mądra, a nie nazbyt nużąca lektura.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sięgnij koniecznie, można się sporo dowiedzieć, ale nie ręczę, że Twoje skojarzenia się zmienią. Moje się nie zmieniły, doszedł do nich tylko aneks;)

      Usuń
  8. Mnie jednak zawsze bardziej interesuje życie prywatne niż opowieść o twórczości :) Ale mimo to kiedyś planuję sięgnąć po tę książkę, bo biografie uwielbiam. Chociaż trochę mnie zniechęciłaś ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biję się w pierś! Nie chciałam zniechęcić, nie chciałam! Bo życia prywatnego mniej niż zwykle w biografiach, ale i tak jest ciekawie. Obiecuję:)

      Usuń
    2. Kiedyś się przekonam :)

      Usuń
  9. Do Muminków mam takie sentyment, po dzień dzisiejszy lubię oglądać, mimo wad książki, to jednak bym się skusiłą:)_

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te wady są tak nieliczne, że można przymknąć na nie oko.

      Usuń
  10. Uwielbiam Tove, kocham jej "Lato". Ono i "Opowiadania z Doliny Muminków" to jej najlepsze ksiażki jakie dotąd przeczytałam.

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.