W Japonii, czyli w domu. Amerykanka w Kraju Kwitnącej Wiśni

Pozostajemy na Dalekim Wschodzie. Po "Bezsenności w Tokio" przyszła pora na kolejną książkę o życiu w Japonii. Tym razem jednak nie nazwałabym jej opowieścią "gaijińską"*, bo Rebecca Otowa mieszka w Kraju Kwitnącej Wiśni już od 1978 roku. Ma japońską rodzinę, wrosła w tamtejsze środowisko, a i ono ją z czasem przyjęło. Dlatego bardziej niż "gaijin" pasuje do niej określenie "Japonka z wyboru".

Książka "W Japonii, czyli w domu" przywodzi na myśl pamiętnik wypełniony refleksjami na temat minionych lat. Zupełnie jakby autorka dotarła do momentu, kiedy można spojrzeć wstecz i zrobić podsumowanie. Opisuje drogę, jaką przebyła, by stać się częścią społeczeństwa, do którego teraz należy. 

Wspomina o tym, czego musiała się nauczyć, rozpoczynając życie w rodzinie przywiązującej olbrzymią wagę do konwenansów i tradycji. Opowiada o budowaniu własnej tożsamości w oparciu o dwie zupełnie różne kultury, które wywarły wpływ na jej życie. W jej słowach wyraźnie widać dumę z tego, że znalazła swoje miejsce w Japonii, zakorzeniła się i teraz jest pełnoprawną częścią rodziny, a jednocześnie zdołała zachować swoją odrębność.

Autorka dzieli się więc wspomnieniami, ale próbuje też być naszym przewodnikiem po japońskiej kulturze, zwyczajach i wierzeniach. W siedmiu rozdziałach opowiada między innymi o tym, jak wygląda tradycyjny dom, jakie relacje panują w rodzinie i wśród sąsiadów, jak Japończycy świętują i jak przeżywają żałobę. Pisze o tradycyjnych upominkach, o herbacie z własnej uprawy i o laleczkach daruma, którym rysuje się oko, rozpoczynając nowy projekt w życiu, by dorysować drugie, kiedy projekt zostaje ukończony. Całość ilustruje licznymi rysunkami i mniej licznymi, choć chyba jednak ciekawszymi fotografiami.

Jeśli jednak macie nadzieję, że książka Otowy mogłaby być nieprzebranym skarbcem informacji o Kraju Kwitnącej Wiśni, będziecie zawiedzeni. Autorka podrzuca kilka ciekawostek, ale opisuje je raczej pobieżnie. To za mało, żeby uczynić jej książkę kompendium wiedzy o Japonii, ale wystarczająco dużo, żeby zainteresować czytelnika i skłonić go do dalszych poszukiwań.

W porównaniu z "Bezsennością w Tokio" książka Rebeki Otowy jest dużo bardziej refleksyjna. Bruczkowski dowcipkował i nieustannie robił sobie żarty, ona okazuje ogromny szacunek i dumę z przynależności do starej japońskiej rodziny. Bruczkowski pisał jak ktoś z zewnątrz, ona, nie jest już obcą w swoim środowisku. Bruczkowski był pełen werwy, Otowa jest ugrzeczniona. Jedyne, co łączy te książki to fakt, że żadna nie rzuciła mnie na kolana. Żeby było idealnie, Bruczkowski powinien przejąć od koleżanki po piórze odrobinę jej rezerwy, ona zaś jego charyzmy.

A skoro już wymyśliłam, jak naprawić całą literaturę, mogę odpocząć, a Wy przeczytajcie "W Japonii, czyli w domu", bo na pewno nie wiedzieliście, że niektórzy Japończycy zmieniają drzwi w zależności od pory roku!

*gaijin- obcokrajowiec, obcy

Rebecca Otowa, W Japonii, czyli w domu, Świat Książki 2013.

19 komentarzy

  1. Na pewno się tą książka zainteresuje, bo ogromnie ciekawi mnie japońska kultura i życie w Japonii. Niemniej najpierw chcę przeczytać książki, które już kupiłam, czyli wspomnianą przez Ciebie "Bezsenność w Tokio" oraz "Tatami kontra krzesła" :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O drzwiach faktycznie nie widziałam:) A chętnie coś o Japonii przeczytam, zachęcona książką Joanny Bator, chociaż to były tylko "impresje" o Kraju Kwitnącej Wiśni, czas na poważniejszą lekturę:)
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałam, że Bator lepsza. Ale przeczytaj, powiesz mi czy to prawda:)

      Usuń
    2. Ja też jestem ciekawa, bo "W Japonii czyli w domu" czytałam (podobało mi się), a Bator czeka na półce :)

      Usuń
    3. Mnie Bator bardzo się podobała, polecam:)
      M.

      Usuń
  3. Każdy ma swój styl pisania. I Bruczkowski, i Otowa i Bator (swoją drogą "Japoński wachlarz" mi się podobał. Bruczkowski bardzo (chociaż jego późniejsze ksiązki już nieco mniej...) Otowy nie czytałam, za to polecam ogromnie (jeśli interesuje CIę Japonia) "W drodze na Hokkaido" Fergusona -http://www.empik.com/w-drodze-na-hokkaido-ferguson-will,prod60210200,ksiazka-p - mnóstwo tu humoru ale też i refleksji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To oczywiste, że każdy ma swój styl pisania. Sęk w tym, że żaden z wymienionych mnie nie zachwycił, choć oba mają swoich wielbicieli. Bruczkowski w "Bezsenności" miał ponadto bardzo skromny warsztat. Liczę, że w kolejnych książkach się to zmienia- chętnie się przekonam. "Japońskiego wachlarza" jeszcze nie czytałam, ale na pewno sprawdzę czy to coś, czego szukam:) Dziękuję za polecenie "W drodze na Hokkaido", zapisuję, żeby poszukać:)

      Usuń
  4. Ja mam ambiwalentne podejście do tego typu lektur - z jednej strony takie ciekawostki na temat danej kultury w pigułce to bardzo kusząca sprawa, ale z drugiej wg mnie o wiele przyjemniej (chociaż i dłużej) jest poznawać dany kraj za sprawą tamtejszej literatury :)

    A jeśli miałbym porównać lektury Bruczkowskiego oraz Otowy wyłącznie na podstawie Twoich recenzji, to postawiłbym raczej na panią Rebeccę - przekonuje mnie szacunek wobec tradycji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, poznawanie kraju poprzez jego literaturę jest fascynujące i wartościowe. Ale przecież mozna czytać literaturę kraju i literaturę o kraju, z żadnej z nich nie rezygnując:) Wydaje mi się, że zaletą takich książek jak Bruczkowskiego i Otowy jest to, że oni patrzą z innej perspektywy. Mogą opisać coś, co nas zaskoczy, a o czym nie wspomniałby japoński pisarz, nie widząc w tym niczego niezwykłego:)

      Usuń
    2. Racja - ta świeżość perspektywy to z pewnością coś, czego możemy spodziewać się po ludziach z zewnątrz. Ale zawsze istnieje również ryzyko, że podejmą się oni oceny danego kraju przez pryzmat stereotypów, które w nich tkwią na temat danej społeczności :) Haha, no dobra, jeśli tylko Bruczkowski albo Otowa wpadną mi w ręce, to nie będę się przed nimi wzbraniać :)

      Usuń
    3. Prawda, stereotypy mogą kusić. Autorzy mogą na siłę doszukiwać się egzotyki i obraz się zafałszuje:) To chyba jest dosyć istotne zagrożenie.

      Usuń
  5. Ja też polecam "Japoński wachlarz" - wydaje mi się, że będzie złotym środkiem między Bruczkowskim a Otową, choć tej ostatniej nie czytałam. Mam tylko starsze wydanie Bator, a w tym najnowszym pojawiło się jakieś uzupełnienie, więc warto chyba skusić się na to ostatnie.
    Dla mnie też wiadomość o drzwiach to niespodzianka. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dzięki tym wszystkim podpowiedziom na pewno poszukam Bator:)

      Usuń
  6. Jestem fanką zmieniania drzwi! :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, tak, wymiana drzwi to dosyć oryginalna rozrywka;)

      Usuń
  7. A czy skontaktowałaś też autorów ze sobą? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałam, że ten plan musi mieć jakąś wadę, a niech to!
      ;)
      Miłego dnia, Olu:)

      Usuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.