Miasto Szklanych Słoni

Ostatnio trafiam na bardzo ciekawą polską literaturę i coraz częściej za jej sprawą mam ochotę dzielić się odkryciami. Tym razem znalazłam powieść przedziwną - Miasto Szklanych Słoni Mariusza Sieniewicza. Nie jest to taka świeżynka jak te, o których wspominałam poprzednio w związku z Nagrodą Nike, ale jeśli ktoś nie zna jeszcze tej książki, to najwyższy czas to zmienić. Gotowi? Zaczynamy:

OPOWIEŚĆ O MIEŚCIE


miasto szklanych słoni, mariusz sieniewicz, recenzja
Tytułowe miasto jest niezwykłe, choć przypomina miejsca, które znamy. Ma burmistrza, proboszcza, lokalne zwyczaje i zakład przemysłowy, który organizuje życie mieszkańców. Ale na tym kończy się to, co normalne, bo już na dworcu podróżnych wita diabeł grający na akordeonie, w piątki miejscowa elita spotyka się na seansach spirytystycznych, a proboszcz regularnie organizuje nietypowe nieszpory z kartami, papierosami i winem. I właśnie nad tym niezwykłym miastem góruje huta szkła:

Dzięki hucie miasto jest największym w kraju producentem szklanych słoni. Wytwarza więcej emblematów szczęścia niż całe Chiny. Może ze względu na zaniedbany pijar, a może przez okoliczności przyrody - pasma gęstych lasów i rozlewiska północnych jezior - daleki świat nie domyśla się istnienia miasta, jakby źródło szczęścia musiało pozostać anonimowe. Mieszkańcy nie mają o to pretensji. Zawsze przecież mogliby zostać wepchnięci do czegoś gorszego, a tak uczestniczą w bajce.*

Poza groteską, która wyłania się z opisu miejscowych notabli, uderzająca jest też oniryczna atmosfera, która panuje w tej historii. Całe miasto rządzi się bowiem logiką snu, która dopuszcza niesamowite wydarzenia. Wszystko może być przenośnią i równocześnie nic przenośnią być nie musi, bo Miasto Szklanych Słoni powstaje ciągle na nowo w wyobraźni głównego bohatera i poza jego opowieścią nie istnieje. A właściwie nie występuje w tej samej formie, bo z każdej narracji może wyłaniać się zupełnie nowe miasto podlegające wyłącznie kaprysom opowiadającego. Tytułowe miasto jest dziełem Jana Kwiecistego, kloszarda, który jest równocześnie opowiadającym i opowiadanym, co nie pozostaje bez wpływu na świat przedstawiony.

Powiedzieliście Państwo: widzialność jest płaską dekoracją, nie wywołuje konfliktów. To dlatego łatwo uzgodnić jedną opowieść, w której żyją szczęśliwie mieszkańcy miasta. Dawno już minęły czasy, gdy ktoś sprawdzał prawdziwość opowieści, gdy wbijał paznokcie w dekorację, próbował ją zniszczyć lub poprzestawiać. Mieszkańcy uwierzyli w to, co jest. Do głowy im nie przychodzi, że mogłaby istnieć inna opowieść.**

Ta surrealistyczna atmosfera spotęgowana jest językiem, którym jest opowiadana. Pełnym metafor, oryginalnych porównań, subtelnego poczucia humoru. W efekcie, nawet odurzony opowieścią narrator powtarza sobie raz po raz, że nie zwariował. Zaklina rzeczywistość.

WYBIERZ SOBIE INTERPRETACJĘ


Fantastyczna fabuła, której streścić nie sposób, stanowi pułapkę, a bezbronny czytelnik wpada w nią, gdy tylko da się ponieść narracji. Pierwszym kluczem do interpretacji jest oczywiście sama opowieść i warto na przykład zastanowić się, co oznacza "dyktat poprawnego widzenia"***, z którym z sukcesami walczy miejscowy okulista.

Sceptyczny dotychczas wobec moich metod pacjent Zagwoździński z torbielą w końcu pękł. Wyjawił to, co mu siedziało pod powiekami od miesięcy: " Jestem kangurem! Torbę mam wypchaną tequilą". Gdy tylko wyjawił swój sekret, wywołał radosne poruszenie słuchających. A on zapewnił wszystkich: "Kochani, na każdego czeka wyimaginowana Australia! Jeśli ktoś nie może się doczekać, zapraszam do mojej!".****

Książka o niewyobrażalnym szaleństwie czy raczej o szalonej wyobraźni? A może ani jedno, ani drugie? Bo autor podrzucił wiele innych tropów, które kuszą by za nimi podążyć. Spośród nich najbardziej zaskakujący jest chyba ten dotyczący roli kobiet, które opowiadający obsadził w doprawdy nietypowych rolach. To publicystyczne echo niejednemu czytelnikowi zabrzmi fałszywą nutą w na wskroś fantastycznej historii.

Ale możliwości jest więcej, interpretacji domagają się wszystkie stłoczone wątki. Lecz o tym sza! Przeczytajcie i sami wybierzcie właściwą opowieść.



* Mariusz Sieniewicz, Miasto Szklanych Słoni, Wydawnictwo Znak 2010, s. 16.
** Tamże, s. 39. 
*** Tamże, s. 47.
**** Tamże.

Mariusz Sieniewicz, Miasto Szklanych Słoni, Wydawnictwo Znak 2010.

27 komentarzy

  1. Ojej, ależ odjechanie - w najlepszym tego słowa znaczeniu - brzmi! Będę mieć w pamięci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, tak, 'odjechane' to dobre określenie ;) A jeszcze nawet nie wiesz wszystkiego! Tuż przed końcem zaczyna się zupełne szaleństwo. Polecam, bywa w bibliotekach, może trafisz ;)

      Usuń
  2. Coś jakby Sklepy cynamonowe? Też będę mieć w pamięci:) A jaka piękna okładka! Zazdroszczę! M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, jakie ładne skojarzenie :) Jest kilka podobieństw i oczywiście mnóstwo różnic! Jak tu się rozpisać i nie wygadać zbyt wiele? :) Gdybyś się zdecydowała przeczytać, chętnie pogadam przy winku o obu książkach, bo wtedy już nic nie "zaspoileruję" ;) Co Ty na to? Plan na lato? :)

      Usuń
    2. No to umówioneśmy:)M.

      Usuń
  3. Dawno nie słyszałam o tak szalonej książce :) Przeczytam, gdy tylko wpadnie mi w ręce! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, jest szalona zdecydowanie :) Ale sens też tam jest :)

      Usuń
  4. Ha! B. rzadko się to zdarza, dlatego na wstępie pochwalę się, że znam autora, którego książkę postanowiłaś nam dzisiaj przedstawić :) Nie miałem jeszcze styczności z "Miastem Szklanych Słoni", ale za to czytałem intrygującą "Rebelię" - świetna powieść, w której również aż roi się od absurdu i groteski, traktująca o starości, o próbie zepchnięcia na margines tego tematu, o bezzasadnym kulcie młodości, witalności, etc. Spróbuję zatem poszukać szczęścia i może uda mi się natrafić na "Miasto Szklanych Słoni" w jakieś atrakcyjnej cenie :)

    P.S. Ciekam cierpliwie na Twój kolejny tekst poświęcony "Nocnym zwierzętom" - ta książka już mi gdzieś mignęła i na podstawie samego tekstu z okładki wydawała mi się ogromnie intrygująca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z kolei "Rebelii" nie znam, ale jestem bardzo zaintrygowana Sieniewiczem. Ciekawe co on tam jeszcze popisał;) A książka Pustkowiak już za mną, więc na pewno wkrótce podzielę się wrażeniami!

      Usuń
  5. Ach, jak ja uwielbiam takie wielowątkowe opowieści z możliwością szalonego interpretowania :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, ja też! Nawet jeśli ryzykuję nadinterpretację;) Możliwe, że w połowie książek widzę więcej niż autor podejrzewa;)

      Usuń
  6. Ja nie na temat, ale tak bardzo Cię proszę - pochwal się sutaszem :D może być tylko na maila, chciałabym się pozachwycać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo chętnie bym się pochwaliła, ale niczego nie udokumentowałam, a teraz nie mam żadnych "wyrobów" gotowych :( Jak w końcu coś ładnego zmajstruję, pokażę na pewno :) Ale koniecznie namów swoją Mamę, żeby spróbowała. Skoro umie tak pięknie robić coś, co moim zdaniem jest trudniejsze, z sutaszem na pewno poszłoby jej wspaniale!

      Usuń
  7. No nieee, jeszcze nie dorwałam "Wąsów", a tu już kolejna pokręcona książka, którą muszę przeczytać. W sumie dawno nie miałam tego typu lektury, to chyba dobry moment, bo ja sobie lubię przeplatać :)

    PS Właśnie kończę pierwszy tydzień drugiego miesiąca Insanity ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś niesamowita! Naprawdę mi imponujesz. Jestem Twoją kibicką! :)
      A "Miasta" szukaj w bibliotece, w mojej było:) "Wąsy" też:)

      Usuń
    2. Hehe, dzięki, szczerze mówiąc nadal sama nie wierzę, że to robię ;) To był dla mnie taki mityczny trening, a tu już "tylko" 3 tygodnie zostały!

      W mojej bibliotece też jest jedno i drugie. Tylko na razie mam pożyczony cały stosik książek. I wyczerpany limit rezerwacji :P

      Usuń
    3. Aaa, myślałam, że jeszcze nie sprawdzałaś, a tu jednak ręka na pulsie;) Ja mam inny system, nie rezerwuję, chodzę z listą książek, na które mam ochotę i poluję. Luuuubię to:)

      Usuń
    4. Och, ja też lubię! Ale rezerwować można tylko na 2 miejsca z 3, a na dwie karty i tak nie umiem się zalogować, co daje mi 4 rezerwacje (na karcie mojej i męża) oraz 8 wolnych miejsc na polowanie :D Zresztą bez rezerwacji niektórych książek chyba bym się nie doczekała...

      Usuń
    5. Ok, przeprowadzam się do Was. Pokonałaś system biblioteczny, chciałabym się podłączyć pod Wasze karty;)

      Usuń
    6. Nie wiem, czy dobrze byś na tym wyszła, u nas zawsze wszystko zajęte :D

      Usuń
  8. Ten surrealizm o którym wspominasz bardzo mnie pociąga...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli lubisz takie klimaty, skuś się na lekturę

      Usuń
  9. Jak ja dawno tutaj nie zaglądałam! A teraz zajrzałam i nie mogę przestać spisywać tytułów do przeczytania. :) Widzę, że ostatnio króluje u ciebie literatura polska, i to współczesna. To dobrze, bo wciąż jej nie znam w zadowalającym mnie stopniu. A tutaj i oniryzm, i groteska, i surrealistyczna atmosfera. O końcowej wzmiance o kobietach nawet nie wspominając. Zaciekawiłaś mnie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś! Bardzo, bardzo się cieszę! Bo widzę, że pojawił się u Ciebie wyczekiwany nowy tekst i w dodatku o książce, którą czytałam w czerwcu :) Idę czytać!

      Usuń
  10. Nie znając treści recenzji na samym wstepie zaintrygował mnie tytuł (gdyż z tak innej beczki, czytałam M. Wojciechowską i tam był rozdział poświęcony kobiecie wychowuje małe słonie, które by zginęły w normalnych warunkach i tak jakoś wpadłam w słoniowe uwielbienie), ale wracając do rzeczy pozycja godna uwagi, tytuł zanotowałam odwiedzam 5 bibliotek mam nadzieję, że w którejś znajdę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powodzenia :) Mój egzemplarz był z biblioteki, więc to jest do zrobienia ;)

      Usuń
  11. Nie jestem do końca pewna, czy by mi się spodobało, ale chciałabym spróbować ;). Poza tym, okładka świetna :).

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.