Nad ołtarzem katedry Lofockiej w Kabelvåg znajduje się obraz przedstawiający walkę Jezusa w ogrodzie Getsemani. Jest na nim także anioł o pięknej - a jakże! - twarzy. Okazało się, że modelką, która użyczyła mu rysów była Sara Susanne Krog, prababka Herbjørg Wassmo. Pisarka uznała to odkrycie za znak, wiedziała już, że historia jej rodziny musi zostać opowiedziana. I tak powstało Stulecie.
KOBIETY
Sara Susanne otwiera poczet wyjątkowych kobiet. Bo tym właśnie jest ta książka- opowieścią o kobietach z przełomu XIX i XX wieku, o prababce, babce i matce norweskiej pisarki, o ich siostrach i córkach. Każda z nich żyła w innych czasach, wyznawały różne systemy wartości, ale wszystkie (przynajmniej ich literackie odpowiedniki) były wyjątkowo uparte i samodzielne. Nie dokonały wielkich rzeczy, poza Sarą Susanne niczym szczególnym się nie wsławiły. Kiedy więc Wassmo o nich pisze, opisuje po prostu życie i to porusza bardziej niż niejedna kunsztowna fabuła.
Obok są mężczyźni, których poślubiły z rozsądku lub z miłości. Mężowie, którzy je wspierali i ci, którzy zawiedli. Mężczyźni, którym pomagały i których opłakiwały. Oni też są ważnymi postaciami, ale to kobiety przykuwają uwagę. Są takie wyraziste i silne! Jak Elida, która nawet w modlitwie wolała zaklinać samą siebie niż Boga:
Spraw, żeby Fredrik wyzdrowiał, zachowuj się jak dorosły człowiek, to Fredrik odzyska zdrowie, zajmij się wszystkim [...] nie bój się, że on umrze, bo nie umrze, zadbaj o to, żeby ani doktor, ani nawet Bóg nie sądzili, że on umrze, bo to niemożliwe, tak nie może być - nawet jeśli wszystko będzie dużo gorzej i on nie będzie w stanie odezwać się do ciebie, to nie umrze, a teraz wejdź do izby i zachowuj się jak dorosły człowiek*!
WOLNOŚĆ
Stulecie to studium tęsknoty. Bo sportretowane w nim silne kobiety, które potrafiły zrobić użytek z tego, co zsyłał im los, w rzeczywistości dusiły się z braku wolności. Tęskniły za innym życiem, ale poddały się oczekiwaniom ówczesnego społeczeństwa. Miały jedynie wyjść za mąż i rodzić dzieci. Wyjątków nie przewidywano. Na początku nie protestowały, bo nawet nie przyszło im do głowy, że można. A kiedy w końcu próbowały coś zmienić, było już za późno, by obeszło się bez bólu.
Robiła to, czego od niej oczekiwano. To, co powinna i musiała robić. Zarządzała dużym domem, dostrzegając wszelkie małe i większe sprawy wymagające uwagi. Pracowała od świtu do nocy. Czuła zmęczenie. I trochę bladego zadowolenia.
Ale pod tym wszystkim kryła się tęsknota. Za czymś innym. Potężniejszym. Za czymś tak niepojęcie wielkim, co mogłoby wypełnić ją całą**.
CIEŃ
Obok Sary Susanne, Elidy i - najmniej wyraźnej - Hjørdis jest jeszcze opowieść małej Herbjørg. Ta historia niczym cień kładzie się na losach rodziny. Najbardziej bolesna, najstraszniejsza i pewnie dlatego nienazwana. Wassmo pisze o krzywdzie, którą wyrządzono jej w dzieciństwie, ale nie mówi niczego wprost. Człowiek, który ją skrzywdził nie zasłużył na to, by wspominać jego imię i w całej książce występuje jako On. Pojawi się znienacka i budzi strach. Ale mała dziewczynka ma geny swoich babek, jest silna i po swojemu próbuje się bronić. Nie, ten cień wbrew pozorom nie dominuje opowieści. Wassmo nigdy by na to nie pozwoliła.
Dopiero po jego śmierci zaczyna się to doniosłe zadanie polegające na ujrzeniu w nim człowieka. Nie żeby wybaczyć, ale żeby uratować samą siebie. Wybaczenie nie jest na szczęście moim obowiązkiem, tym niech zajmą się siły wyższe***.
STULECIE
Na początku uwagę przykuwają wspaniałe opisy przyrody Lofotów i wtrącane mimochodem nawiązania do historii Norwegii. Potem zwraca się uwagę na piękny styl**** - bez patosu, ale z nutką patyny - wszak to opowieść o odległych czasach. A potem zauważa się drugie dno, prawdziwy temat tej opowieści. To, czego nie trzeba pisać explicite, bo wystarczająco wyraźnie zapisane jest między wierszami.
Prawdziwe wydarzenia przeplatają się tu z tymi, które Wassmo wymyśliła, przeplatają się też poszczególne wątki. Zupełnie jakby kobiety żyły równocześnie, albo sto lat było zaledwie krótką chwilą.
To miała być prosta książka o życiu. O, naiwności! Dobre książki o prawdziwym życiu rzadko są proste.
* Cytat pochodzi rozdziału Trzeba być wdzięcznym za życie z elektronicznej wersji Stulecia.
** Ten fragment znajdziecie w rozdziale Czytanie cudzego listu.
*** A to cytat z rozdziału Znak.
**** Na pewno wielka w tym zasługa Ewy M. Bilińskiej, która przetłumaczyła tę książkę.
Tytuł oryginału: HUNDRE ÅR,
Przełożyła EWA M. BILIŃSKA,
Ha, sam początek robi ogromne wrażenie, podobnie zresztą jak obraz! A co do prostoty, to czy może być coś bardziej skomplikowane niż prawdziwe życie normalnych ludzi :) ?
OdpowiedzUsuńP.S. Ja również niedawno gościłem (literacko) w Norwegii - cieszę się, że ten kraj zaczyna prezentować polskiemu czytelnikowi nieco inne odcienie literatury, aniżeli tylko kryminały.
Ja też się cieszę, ale to chyba jednak bardziej tak, że polscy czytelnicy zaczynają odkrywać inną norweską literaturę ;) Zdaje się, że ona od dawna prezentowała dużo więcej niż tylko kryminały.
UsuńFaktycznie, trochę źle to ująłem :)
UsuńTak czy inaczej, Norwegia może być zadowolona :) Miłego wieczoru :)
UsuńNo nic. Muszę zdobyć "Stulecie", bo ewidentnie nie pozostawiłaś mi wyboru :D
OdpowiedzUsuńTo nie ja, to Wassmo :D Bardzo podoba mi się jej styl, chciałabym więcej :)
UsuńCoś czuję, że to kolejna książka, którą muszę dopisać do mojej listy... Nie wiem kiedy ja to wszystko przeczytam ;) Norwegia to dla mnie jeszcze białe plamy jeśli chodzi o literaturę i muszę to w końcu zmienić :)
OdpowiedzUsuńKolejka książek rośnie? :) Znam ten problem, znam. A Norwegię sama ostatnio literacko odkrywam, więc chętnie jeszcze Coś podrzucę Ci pod rozwagę ;)
UsuńBrzmi mega fascynująco! Bardzo mnie zaciekawiłaś. M.
OdpowiedzUsuńBardzo się ciesze, bo to dobra książka. Może Księga Diny też będzie dobra, mimo że filmem nie byłaś zachwycona, jeśli dobrze pamiętam :) Trzeba będzie sprawdzić :)
UsuńBardzo zachęcająco przedstawiasz tę książkę. Nie pozostaje mi nic innego jak ja przeczytać :)
OdpowiedzUsuńJesli tylko masz ochotę na taką książkę, polecam gorąco :)
UsuńSame zalety. Ostatnio również powoli przekonuję się do literatury skandynawskiej...
OdpowiedzUsuńRozumiem, bo mam słabość do Skandynawii i jej literatury :)
UsuńJuż od jakiegoś czasu planuję lekturę tej książki. Ma bardzo ciekawe recenzje. Oczywiście wywiad z autorką w Wysokich Obcasach też ma swoją zasługę ;)
OdpowiedzUsuńTak, wywiad był dobry, bardzo szczery i dowodził dojrzałości Wassmo. Myślę, że warto przeczytać tę książkę.
UsuńSkandynawia ma w sobie coś takiego co przyciąga jak magnes... ten chłód chyba :)
OdpowiedzUsuńKilka dni temu zaczęłam oglądać Wikingów i tak się wciągnęłam! Polecam serdecznie, jeżeli nie widziałaś, a jeżeli widziałaś - to jestem ciekawa Twojej opinii ;)
Widziałam kilka pierwszych odcinków, ale Wikingowie mieli tak silną konkurencję, że przerwałam ;) Może wrócę do oglądania zimą, bo pasują mi do takich chłodnych wieczorów. W ogóle mnóstwo świetnych seriali teraz powstaje, jest co oglądać, prawda? :)
UsuńWidzę, że ta książka ma wszystko to co lubię....silne kobiety, historie rodzinne, Norwegię i miłość:)
OdpowiedzUsuńMa, jak najbardziej :) I ode mnie ma też etykietkę całkiem niezłej literatury ;)
Usuńo matko, mój target kropla w kroplę. chyba się szarpnę.
OdpowiedzUsuńNie wahaj się! Będę wypatrywać Twojej opinii :)
UsuńCo się będę rozpisywać, chcę i już.
OdpowiedzUsuńTo lubię! :D
Usuń"Księga Diny" mnie nie zachwyciła, więc podchodzę do tej powieści raczej ostrożnie, ale podejrzewam, że w końcu zdecyduję się na lekturę :)
OdpowiedzUsuńJa z kolei chętnie sięgnę po Księgę Diny, bo Wassmo mnie zafascynowała.
Usuń