Mała książka, duży temat

POZNAJCIE HERMANA

Herman ma jedenaście lat i mieszka w Oslo. Jest jedynakiem i właściwie nie ma kolegów, bo trudno nimi nazwać chłopców, którzy znęcają się nad nim w szkole. Ma za to obiekt pierwszych westchnień  rudowłosą Ruby. Herman jest mądrym, ciekawym świata i wrażliwym chłopcem, który po rodzicach odziedziczył oryginalne poczucie humoru. Czasami psoci, chodzi do szkoły tyłem lub z zamkniętymi oczami. Spóźnia się na lekcje, a potem mówi, że nagle oślepł i zabłądził na Starym Mieście albo musiał ratować starszą panią napadniętą przez lisa. Ot, dzieciak. Nie wie jeszcze, że wkrótce zachoruje i wszystko się zmieni.


MAŁA KSIĄŻKA, DUŻY TEMAT

lars saabye christensen, herman, recenzja
Herman to wydana w 1988 roku* powieść Larsa Saabye Christensena. W porównaniu z Półbratem czy Odpływem, jest zaskakująco krótka, bo liczy niespełna sto dziewięćdziesiąt stron. Niepozorna wydaje się też fabuła, ale w rzeczywistości kryje się za nią poważny temat  choroba i to taka, która dotyka dziecko. I tu widziałam pułapkę, bo pisząc o tym, łatwo wpaść w tanią narrację, ckliwą i pełną banałów. Ale nie obawiajcie się, Lars Saabye Christensen podchodzi do sprawy jak najsubtelniej, pokazuje chorobę z punktu widzenia Hermana i nie próbuje ogłuszać cierpiętnictwem. 

Rezultat przywodzi na myśl bajkę terapeutyczną (łatwą w odbiorze, ale skierowaną jednak do dorosłych) albo studium choroby, a może raczej studium reakcji na nią. Bo można tę książkę opatrywać różnymi etykietkami   że jest o dzieciństwie, że o równości społecznej, o samotności i wreszcie o wyobraźni. Ale chyba najbardziej rzuca się w oczy to, jak Herman zmienia się, od kiedy wie o swoich kłopotach zdrowotnych. Przechodzi różne fazy (nie będę ich nazywać, bo nic Wam z lektury nie zostanie), a autor opisuje je bardzo wiarygodnie. Dobrze przemyślał swojego bohatera, doskonale zrozumiał jego emocje. Nie mówiąc niczego wprost, nie bawiąc się w domorosłego psychologa, pisarz wyjaśnia, co i dlaczego może czuć chory, nie tylko dziecko.

Herman to także studium reakcji na cudzą chorobę, bo zachowanie tytułowego bohatera zmienia się, kiedy ludzie zaczynają go inaczej traktować. Co więcej, zmienia się nawet jego samoocena. I co ciekawe, kiedy chwieje się dotychczasowy porządek w najbliższym otoczeniu, Herman znajduje sprzymierzeńców wśród ludzi, którzy już wcześniej żyli gdzieś na obrzeżach społeczeństwa. Ludzi, którzy wyróżniają się z tłumu zdrowych, zgrabnych, poprawnych.


CZAS TO ŻÓŁW

To wszystko brzmi poważnie i smutno, ale ta książka nie jest ani trochę przytłaczająca. Jasne, że daje do myślenia, ale to nie znaczy, że brnie się przez nią z mozołem. To jedna z tych książek, w których wielkie rzeczy niesie łatwa w odbiorze forma. Nie ma tu miejsca na patos, bo wszędzie panoszy się urocze poczucie humoru i lekka ironia. I tak rodzina Hermana rozmawia zabawnym szyfrem, a sąsiadowi nigdy nie ucieka Czas, bo Czas to jego żółw. No dobrze, nie będziecie śmiać się do łez, ale gwarantuję, że kilka razy się uśmiechniecie. 

 No, a ile ty masz lat?
Doktor mówi tak dziwnie, jakby pomylił Hermana z jakimś pudlem.
 Wydaje mi się, że straciłem rachubę. Ale w przyszłym roku też będę obchodził urodziny**.

Herman to zgrabna książka, ale nie spodziewajcie się w niej tego rozmachu, który tak zachwycał w słynnej pierwszej części Odpływu. Nie ma tu jeszcze tak potoczystego języka i wspaniałych metafor, ale już widać, że Lars Saabye Christensen wie, jak pisać o istotnych sprawach i nie przedobrzyć. I chyba nieźle mu poszło. Sprawdzicie?

PS Książka została zekranizowana w 1990 roku, może znacie ją z tej wersji?

* W Polsce w roku 2000.
** Lars Saabye Christensen, Herman, Świat Literacki, Izabelin 2000, s. 38.


Tytuł oryginału: HERMAN,
Z norweskiego przełożyła Iwona Zimnicka;



21 komentarzy

  1. Fajnie, że zwracasz uwagę na te wydane już jakiś czas temu utwory Christensena, bo taki „Herman” to faktycznie dobra książka, zaskakująca tym delikatnym i niesentymentalnym podejściem do tematu. Przeczytałam ją kiedyś pisząc duży tekst o świecie dziecięcych fantazji, ostatecznie jej nie wykorzystałam, bo niespecjalnie wpisywała mi się w temat, ale absolutnie nie żałuję tej lektury.

    Żałuję natomiast tego, że gdy wtedy na hasło „Christensen” wszyscy komentujący zaczęli mi gorąco polecać „Półbrata”, nie poleciałam od razu do biblioteki i go nie wypożyczyłam. Teraz z okazji wznowienia ustawiły się do niego kolejki i jest praktycznie nie do zdobycia.

    Co do „Hermana” jeszcze – a Ty widziałaś tę ekranizację? Warto?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie widziałam :( Zastanawiam się, czy to w ogóle dało się poza Norwegią obejrzeć.

      Zabawny zbieg okoliczności, jakiś czas temu ustawiłam się w kolejce po "Półbrata" i własnie dziś mogę go odebrać z biblioteki :)

      Usuń
    2. Skręcam się z zazdrości! No cóż, w ostateczności zaangażuję mojego dyżurnego kupowacza książkowych prezentów i podsunę mu dyskretnie ten tytuł ;) Chciałabym przeczytać do czerwca, bo tak jak Marta wybieram się na Big Book Festival w tym roku i na spotkanie z Christensenem.

      (A jeszcze w temacie Conrada, to cieszę się strasznie, że został Twoim świętem, bo ja już jestem teraz do niego tak przywiązana, że czuję duchową więź z wszystkimi entuzjastami :) W tym roku znów pewnie będę wolontariuszką, więc gdzieś tam się na pewno spotkamy!).

      Usuń
    3. O, jak fajnie! Kiedy tylko będzie coś wiadomo o spotkaniach w ramach CF, natychmiast zacznę podpytywać, gdzie można Cię wypatrywać :) W zeszłym roku za późno się zorganizowałam, ale tym razem chciałabym pójść na duuużo więcej spotkań :D

      Usuń
  2. "Odpływ" czeka już na mnie na czytniku (znaj siłę swojego przekonywania ;)). Teraz dowiem się, jak czyta się Christensena, bo o nim czyta mi się u Ciebie wybornie. Nie wiem, gdzie chowały się te książki w okresie, gdy przepadałam za taką literaturą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widziałam na fb i już zacierałam ręce, że w końcu dowiem się, co o tym myślisz :D Jestem spokojna, Saabye Christensen wszystkich kupuje pierwszą częścią "Odpływu", z resztą książki będzie trudniej ;)

      Usuń
  3. Gdzie Ty ją zdobyłaś, szczęściaro? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierzysz, że stała sobie po prostu na półce w bibliotece?! Nie trzeba było nawet czekać w kolejce. Wszyscy polują na te dwa nowe grubaski, a mały "Herman" stoi samotny ;)

      Usuń
  4. Ola nakręciła mnie już na tego autora, a teraz jeszcze Ty? :D "Hermana" też chętnie przeczytam, szczególnie, że Christensen bedzie na Big Book Festival (wybierasz się?) i chciałabym wreszcie przekonać się o co to całe zamieszanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Big Book Festival niestety się nie wybieram, poczekam aż pisarze przyjadą do mnie ;) To znaczy, że Conrad Festival będzie moim świętem, bo dzięki Tobie się zmotywowałam w zeszłym roku, poszłam i umarłam z radości, więc będę kontynuować ten zwyczaj. Chodzenia, bo umierania to nie wiem ;)

      A Saabye Christensen jest stworzony dla Ciebie! Nie zwlekaj, jak Ola mówi, że warto, to warto. A ja się z nią zgadzam :)

      Usuń
  5. Szczerze mówiąc z opisu brzmi bardzo dobrze, nie zniechęca mnie nawet to, że ma nie być tak dobre jak pierwsza część "Odpływu" ;-). Już sobie zapowiedziałam, że będziemy się z pisaniem Christensena poznawać dalej, więc do "Hermana" zajrzę w takim razie też (jedno mnie zastanawia: ten motyw, że choremu przychodzą w sukurs ludzie wykluczeni to nie jest raczej niż odkrywczego, raczej kompozycja dość znana - a jak to jest napisane, tak że naprawdę warto?).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten kontakt z "wykluczonymi" nie jest najważniejszym motywem "Hermana". Wydaje mi się, że nie pomyślisz: - to już było, wtórność nad wtórnościami i wszystko wtórność ;) Jakby to najbardziej obrazowo ująć... Bałam się, że to będzie drugi "Oskar i pani Róża" (a raczej pierwszy, bo dużo wcześniejszy przecież), no więc nie jest. Jest prosto, ale nie infantylnie.

      Usuń
    2. O, takiego zapewnienia mi było trzeba :). Dziękuję!

      Usuń
  6. Ostatnio głośno jest o tym pisarzu, a ja nie miałem jeszcze okazji czytać żadnej z jego książek. Może warto zacząć od znajomości z "Hermanem" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba warto, a już na pewno łatwiej będzie "Hermana" wypożyczyć :)

      Usuń
  7. Bardzo dobrze, a nawet świetnie opisałaś tę książkę, chociaż jej nie znam to mnie zachęciłaś, abym po nią sięgnęła, a ekranizacji niestety nie znam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Aniu :) Tej ekranizacji to chyba nikt nie widział, dziwna sprawa ;)

      Usuń
  8. A ja chyba zacznę swoją przygodę od "Hermana", żeby się autorem tylko zachwycać. "Odpływ" również w moich planach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A zacznij, to króciutkie jest i szybko sobie wyrobisz zdanie :)

      Usuń
  9. Mam zamiar poznać twórczość tego pisarza. Ekranizacji nie znam, więc warto byłoby także poszukać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem za :) Poznaj i podziel się wrażeniami. A ja wkrótce podzielę się wrażeniami z "Półbrata", więc przypomnę Ci o Saabye Christensenie, gdybyś zapomniała ;)

      Usuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.