Znaczy Kapitan

Kryminały? Thrillery? Romanse? O nie, nie! Przygoda to jest to, co doskonale pasuje do wakacji, a wszystkie wilki morskie powiedzą Wam, że jeśli chodzi o zapierające dech w piersiach przygody, to niekwestionowanym znawcą tematu był Karol Olgierd Borchardt – marynarz i pisarz w jednej osobie. Od czego zacząć? Od prawdziwej historii, bo takie są najlepsze!

Znaczy Kapitan, Karol Olgierd Borchardt, recenzja, literatura marynistyczna
Znaczy Kapitan to jedna z tych książek, które z czasem nabierają patyny, ale nic a nic nie tracą na wartości. Pierwsze teksty powstały już w 1942 roku, a opowiadają o czasach jeszcze odleglejszych – od lat dwudziestych minionego stulecia do roku 1939. Wydawać by się mogło, że trochę się zdezaktualizowały, tymczasem ciągle znajdują nowych wielbicieli. Wszyscy oni podkreślają, że to bardzo zabawna książka, ale jest w niej o wiele więcej niż tylko dowcip. Ona ciągle na nas działa, bo Karol Olgierd Borchardt opowiada o prawdziwej pasji, przyjaźni, dumie i odwadze. O budzących respekt morzach i własnych, najprawdziwszych przygodach. Wspomnienia i anegdoty zebrał w trzydziestu siedmiu opowiadaniach i tak powstała jedna z najbardziej lubianych polskich książek o morzu.

Znaczy kapitan ma dwóch ważnych bohaterów. Pierwszy to oczywiście Borchardt – silny, wysoki marynarz, który nie przepuszcza żadnej okazji, żeby zrobić komuś psikusa. Pozwala nam obserwować, jak ucząc się fachu, co rusz pakuje się w zabawne tarapaty. Drugi bohater, ten najważniejszy, to Mamert Stankiewicz, Znaczy Kapitan we własnej osobie. Postać prawdziwa, choć już na poły legendarna. Kiedy go poznajemy, dowodzi żaglowcem Lwów ze Szkoły Morskiej w Tczewie i budzi niekłamany szacunek wśród młodej załogi.

Kapitan każde swe przemówienie, każdą rozmowę zwykł był zaczynać od słowa „znaczy‟. Mówił przy tym wolno, cedząc słowa przez zaciśnięte zęby. [...] Żadnej mimiki, żadnych grymasów twarzy – kamienne, zastygłe oblicze o olimpijskim wyrazie*.

Postać tak ważna, że wyróżniona w tytule przewija się w całej książce, towarzysząc Borchardtowi na kolejnych statkach i budząc coraz większą sympatię, także w czytelnikach. Trudno więc oprzeć się wrażeniu, że Znaczy Kapitan to hołd złożony Mamertowi Stankiewiczowi. Jeśli jednak spodziewacie się nadęcia, będziecie zaskoczeni. Padają wielkie słowa, ale to wcale nie jest panegiryk. Dowcipy, anegdoty i dynamiczne opisy marynarskich perypetii sprawiają, że to przede wszystkim przygodówka. Może trochę staroświecka w stylu, lecz ciągle porywająca. W dodatku przesycona żeglarskim słownictwem, jednak niech Was to nie odstraszy! To wprawdzie literatura marynistyczna, ale przyjazna szczurom lądowym. Szybko przestaniecie się potykać o kabestany i szakle, jeśli choć trochę lubicie takie książki, połkniecie bakcyla.

Statek przypominał człowieka z rozszarpanym brzuchem, pozbawionego nawet wnętrzności. Był w agonii. Na chwilę znaleźliśmy się w dolinie między górami. Wydało się, że jest cicha i bezpieczna. I zaraz nadszedł moment krytyczny: staliśmy bokiem do nadchodzącej potężnej fali. Zdążymy zawrócić, czy się przedtem na nas zwali? Zamieramy, czekając na wynik. Fala zbliża się, dymiąc gdzieś u góry, niemal trzeba podnieść głowę, by dostrzec jej krater. Przestajemy oddychać**.

Przeczytajcie, obejrzyjcie zdjęcia, których w tej książce nie brakuje. Stawiam dolary przeciwko orzechom, że choć przez chwilę pozazdrościcie Borchardtowi dalekich rejsów. Na pewno dowiecie się czegoś nowego o miejscach, które odwiedził, o statkach, na których pływał. Przekonacie się, jak wiele od tamtej pory się zmieniło. Wzruszycie się i nie jeden raz się uśmiechniecie, bo to spora dawka fascynującej historii opowiedzianej w doprawdy zajmujący sposób. Nie ma więc na co czekać! Ahoj, przygodo! Weźcie ze sobą na wakacje książkę Karola Olgierda Borchardta. Znaczy, żagle w górę!


* Cytat pochodzi z elektronicznej wersji książki, lok. 108;
** lok. 2002.


Karol Olgierd Borchardt, Znaczy Kapitan, Wydawnictwo Bernardinum 2010.

17 komentarzy

  1. Idealna na wakacje nad morzem :D Myślę, że potrafiłabym się zachwycić klimatem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam wiele książek o wyprawach morskich i wiem, że potrafią być ciekawą przygodą:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj znajdziesz przygodę, historię i zabawne anegdoty. Czego chcieć więcej :)

      Usuń
  3. Ja to klasyczny szczur lądowy jestem, ale przemyślę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też, ale z tymi ludźmi popłynęłabym na koniec świata :)

      Usuń
  4. Powtórzę raz jeszcze, że ta książka intryguje mnie już od pewnego czasu. Ciekawa recenzja, która utwierdza mnie w przekonaniu, że warto po nią sięgnąć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem laikiem, ale jeśli Andrew polecał, nie masz na co czekać :) I w dodatku jest trochę retro (tak, "klasyczna" brzmiałoby lepiej) w stylu, a to chyba cenisz.

      Usuń
  5. Jestem typem człowieka, który zawsze wybierze góry, ale taka literacka wersja morza czemu nie? W dodatku skoro polecasz i mówisz, że książka jest przyjazna szczurom lądowym ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam podobnie, też wybrałabym góry, a "Znaczy Kapitana" na początku chciałam przeczytać przede wszystkim dlatego, że to tak znana książka i było mi żal, że jeszcze nie wiem, o co chodzi :) A teraz czytałabym podobne rzeczy bardzo chętnie. Stankiewicz i Borchardt naprawdę mnie zafascynowali.

      Usuń
  6. Tą książką zaraziła mnie moja mama już dawno temu. Pamiętam, że zaglądałam jej przez ramię, gdy chichotała nad lekturą :) Pamiętam, że kiedyś musiałam wziąć udział w rankingu książek o morzu. "Znaczy kapitan" - to jeden z tytułów, który nasunął mi się od razu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O właśnie, to taka klasyka książek o morzu, jak tu się przyznać, że jeszcze się nie czytało? Musiałam poznać Znaczy Kapitana, musiałam :)

      Usuń
  7. Nie ma we mnie żądzy przygody.Raczej nie przeczytam, pomimo że lubię staroświecki styl.

    OdpowiedzUsuń
  8. Aż się zdziwiłam nie widząc tu swojego komentarza! Co to się stało? (pewnie to, że prawie nigdzie już nie bywam). Ale przecież Twoją recenzję znam i czytałam, a jako wilk morski (ok, stepowy i jeziorny, ale wiesz;)) cenię Borchardta i wciąż zabieram się do innych jego książek (a ma ich trochę, ładnie wznowione).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie widziałam, że są inne książki. Polecaj, kiedy coś przeczytasz, bo ja też bardzo chętnie bym jeszcze poczytała :)
      A Ty mi się, Wilku morsko-jeziorny, ciągle po głowie wałęsasz, bo mam nadal morsko-jeziorne krajobrazy pod nosem. A jak widzę żaglówkę, to Luka jest pierwszym skojarzeniem :)

      Usuń
  9. Powieści marynistyczne najbardziej odpowiadały mi w wieku młodzieńczym. Ciekawe, czy teraz równie by mi odpowiadały. :)

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.