Opisać duży kraj i niemal dziesięć milionów ludzi w jednej książce, zebrać ich poglądy, charaktery, style życia i upchnąć pod wspólną etykietką? Ktoś porwał się z motyką na słońce, tylko czy to mogło się udać?
Katarzyna Molęda, dziennikarka i skandynawistka, po latach życia w
Szwecji, zebrała swoje obserwacje na temat naszych sąsiadów zza Bałtyku
i opisała wszystko w książce Szwedzi. Ciepło na Północy. Jaki jest rezultat?
Trzynaście rozdziałów o szwedzkiej równości, pokorze i wierze w moc dialogu, o mieszkaniach, służbie zdrowia, o dialektach. O tym, jak Szwedzi świętują, jakie wartości wyznają i co myślą o swoim państwie. Rozpiętość tematyczna jest wielka, od spraw znanych każdemu, kto o Szwecji zaledwie słyszał, po informacje mniej popularne.
Przeczytacie tu więc o słynnej fice i osławionych kiszonych śledziach – to pewnie nikogo nie zdziwi, ale Katarzyna Molęda pisze też choćby o prawie Jante, a znajomość tego pojęcia pewnie nie jest już tak powszechna. Autorka porusza też tematy, o których mogliście w ogóle nie mieć okazji usłyszeć. Wiedzieliście na przykład, że w Szwecji nie ma typowych domów dziecka albo że dopiero od niedawna można mieć tam własnościowe mieszkanie? A że istnieje coś tak pięknego jak Pośrednictwo Sprawiedliwości?
Sprawy istotne mieszają się w tej książce z drobiazgami, poważne z zabawnymi, a wszystko w lekkim, przystępnym stylu. To nie jest encyklopedia wiedzy o Szwecji, jak na lekarstwo tu przypisów, to raczej luźna opowieść kogoś kto ten kraj zna i z całą pewnością lubi. Tak, to tytułowe ciepło można wyczuć w całej książce, bo Katarzyna Molęda skupiła się przede wszystkim na zaletach, a jeśli wskazuje na jakieś niedoskonałości, to raczej drobne i nieszkodliwe.
Jednostronność i uogólnienia – to byłby mój zarzut do tej książki, bo przecież wystarczy przyjrzeć się Szwecji uważniej, żeby zauważyć, że to nie do końca prawda. Nie jest tam idealnie, Szwedzi są różni, nie wszyscy lubią to samo i w to samo wierzą. Ale zarzutu postawić nie mogę, bo Katarzyna Molęda sama go rozbroiła, już we wstępie zastrzegając, że właśnie z powyższych powodów ta książka musi być niedoskonała i niepełna. Dlaczego więc warto ją przeczytać? Bo autorka mimo wszystko zdołała kilka stereotypów obalić i rozprawić się z mitami.
Czy dowiecie się czegoś nowego? Jeśli bywacie w Szwecji, znacie ją dobrze, to niewiele Was zaskoczy. Będziecie za to mogli porównać spostrzeżenia i być może uzupełnić informacje. Jeśli jednak nie interesowaliście się tym krajem wcześniej, a nie boicie się w nim zakochać, czytajcie bez wahania!
A potem sprawdźcie, co pisali Maciej Zaremba Bielawski, Elisabeth Åsbrink i Gellert Tamas. Szwecja leży gdzieś pośrodku.
Przeczytacie tu więc o słynnej fice i osławionych kiszonych śledziach – to pewnie nikogo nie zdziwi, ale Katarzyna Molęda pisze też choćby o prawie Jante, a znajomość tego pojęcia pewnie nie jest już tak powszechna. Autorka porusza też tematy, o których mogliście w ogóle nie mieć okazji usłyszeć. Wiedzieliście na przykład, że w Szwecji nie ma typowych domów dziecka albo że dopiero od niedawna można mieć tam własnościowe mieszkanie? A że istnieje coś tak pięknego jak Pośrednictwo Sprawiedliwości?
Sprawy istotne mieszają się w tej książce z drobiazgami, poważne z zabawnymi, a wszystko w lekkim, przystępnym stylu. To nie jest encyklopedia wiedzy o Szwecji, jak na lekarstwo tu przypisów, to raczej luźna opowieść kogoś kto ten kraj zna i z całą pewnością lubi. Tak, to tytułowe ciepło można wyczuć w całej książce, bo Katarzyna Molęda skupiła się przede wszystkim na zaletach, a jeśli wskazuje na jakieś niedoskonałości, to raczej drobne i nieszkodliwe.
Jednostronność i uogólnienia – to byłby mój zarzut do tej książki, bo przecież wystarczy przyjrzeć się Szwecji uważniej, żeby zauważyć, że to nie do końca prawda. Nie jest tam idealnie, Szwedzi są różni, nie wszyscy lubią to samo i w to samo wierzą. Ale zarzutu postawić nie mogę, bo Katarzyna Molęda sama go rozbroiła, już we wstępie zastrzegając, że właśnie z powyższych powodów ta książka musi być niedoskonała i niepełna. Dlaczego więc warto ją przeczytać? Bo autorka mimo wszystko zdołała kilka stereotypów obalić i rozprawić się z mitami.
Czy dowiecie się czegoś nowego? Jeśli bywacie w Szwecji, znacie ją dobrze, to niewiele Was zaskoczy. Będziecie za to mogli porównać spostrzeżenia i być może uzupełnić informacje. Jeśli jednak nie interesowaliście się tym krajem wcześniej, a nie boicie się w nim zakochać, czytajcie bez wahania!
A potem sprawdźcie, co pisali Maciej Zaremba Bielawski, Elisabeth Åsbrink i Gellert Tamas. Szwecja leży gdzieś pośrodku.
Katarzyna Molęda, Szwedzi. Ciepło na Północy, Wydawnictwo Czarna Owca 2015.
Nigdy nie byłam w Szwecji, więc mnie ta książka zaskakiwała na co drugiej stronie. ;)
OdpowiedzUsuńA co najbardziej? :)
UsuńU mnie dobrze zaspokoiła tęsknotę za piękną Sverige, więc też nie narzekam ;)
Czeka na mnie na pólce i juz sie ciesze. Jestem w pelni swiadoma, ze Szwedzi maja bardzo dobry PR, który autorzy jak Asbrink czy Axelsson rozcieraja na proszek, ze nie wszystko jest piekne, ale jako osoba ciekawa swiata nie przegapie okazji dowiedzenia sie czegos wiecej na ich temat.
OdpowiedzUsuńTu jest mnóstwo ciekawostek, więc pewnie czegoś się o Szwecji dowiesz :) To rzeczywiście warto czytać ze świadomością, że jest też druga strona medalu.
UsuńNie mam wielkiej wiedzy o Szwecji, więc chętnie sięgnę na początek po taką ciepłą i bardziej ogólną publikację. Mam świadomość, że autorka dość jednostronnie opisała kraj i jego mieszkańców, ale przymykam na to oko :)
OdpowiedzUsuńJako i autorka przymknęła ;) Miłej lektury!
UsuńLubię takie subiektywne opowieści, zapamiętam!
OdpowiedzUsuńMogę przypominać!
UsuńHa, ja na ogół takich książek unikam, bowiem nie przepadam za generalizowaniem czy stereotypami. Chociaż z uwagi na fakt, że już na wstępie autorka poddaje się samokrytyce, pozycja wydaje się godna uwagi dla kogoś, kto planuje wizytę w tym kraju - jako swoisty niepełny przewodnik po kulturze i społeczeństwie, który można później samemu uzupełniać swoim doświadczeniem i wrażeniami.
OdpowiedzUsuńWłaśnie z tym mam problem - bo skoro autorka z jakimiś stereotypami się rozprawia, bo co brnie w inne uogólnienia? Ale fakt, lojalnie uprzedza, a i czyta się lekko jak czystą rozrywkę, więc spędziłam przyjemny wieczór ;)
UsuńWybrałabym się kiedyś do Sztokholmu. Ale nie, nigdy nie byłam w Szwecji. Dla mnie do kraj dzieci z Bullerbyn. To też swego rodzaju mit: że wszyscy tam są zabawni, godni zaufania i szczerzy, nie mają zbyt wielu zmartwień, chodzą na raki. Bajka. Przydałoby się rozprawić z tymi wymysłami;>
OdpowiedzUsuńA nie, "szczerzy" to chyba z innego mitu :) Okolice z których pochodziła Astrid Lindgren odwiedziłam, ale w Sztokholmie też nie byłam, zabierz mnie ze sobą, gdybyś się wybierała :)
UsuńPrzeczytałabym, ale... istnieje niebezpieczeństwo, że po lekturze zapragnę odwiedzić Szwecję i osobiście sprawdzić wiarygodność informacji przekazanych przez autorkę;)
OdpowiedzUsuńTo bardzo prawdopodobne, bo Szwecja Molędy jest niemal idealna. Ciekawe czy dziś napisałaby to tak samo :)
UsuńWłaściwie wszystko, co wiem o Szwecji z moich wizyt w tym kraju pokrywa się z opowieściami autorki. Najbardziej w tej książce zaskoczył mnie bardzo codzienny język, który mimo wszystko bardzo pasował do całości.
OdpowiedzUsuń