Wypalanie traw

Cała moja wiedza o życiu w Republice Południowej Afryki pochodzi z okrojonych doniesień telewizyjnych i z przygnębiających książek J.M. Coetzee'ego. Ostatnio, za sprawą Oscara Pistoriusa media podrzuciły jeszcze garść stereotypów, które sprawiły, że zaczęłam się zastanawiać, jakim trzeba być szaleńcem, żeby zamieszkać w tym piekle.

Wypalanie traw Jagielski reportaż recenzja
Wypalanie traw to książka o małym burskim miasteczku Ventersdorp. To tam jak w soczewce skupiły się problemy całego kraju. Żyli tam dumni, biali Burowie i ich zepchnięci na margines społeczeństwa czarni sąsiedzi. 

Osobne szkoły, osobne cmentarze, osobne dzielnice, a nawet osobne ławki w parku. Apartheid dzielił mieszkańców RPA na lepszych i gorszych, dał białym pełnię praw, a z czarnych uczynił niewolników. Taki system obowiązywał przez wiele lat, mimo że biali byli w Republice Południowej Afryki mniejszością. Kiedy wreszcie władze uznały, że należy położyć kres rasistowskim zasadom, niektórzy Afrykanerzy nie potrafili się z tym pogodzić.

W Ventersdorpie żył "burski generał", Eugène Terre'Blanche. Założyciel Afrykanerskiego Ruchu Oporu słynął ze swojej bezwzględności. Pod pretekstem ochrony białych mieszkańców RPA dopuszczał się wobec czarnych przemocy fizycznej i psychicznej, długo pozostając bezkarnym. Terre'Blanche siał postrach w miasteczku, ale potrafił też wstrząsnąć całym państwem, sprzeciwiając się likwidacji apartheidu i żądając utworzenia oddzielnego państwa burskiego.

Po pierwszych wolnych wyborach prezydentem RPA został Nelson Mandela, czarni doszli do władzy, a apartheid miał odejść w zapomnienie. Rozmówcy Jagielskiego opowiedzieli o okresie przejściowym, kiedy czarni nieśmiało zaczęli przekraczać narzucone niegdyś granice, Burowie z niedowierzaniem przyglądali się, jak zmienia się odwieczny porządek, a nieliczni w Ventersdorpie potomkowie angielskich najeźdźców szukali swojego miejsca między czarnymi i równie im obcymi Burami. 

Wypalanie traw opowiada o tym, że zmiany wprowadzane w latach dziewięćdziesiątych w RPA przyjmowane były z oporem, wynikającym ze strachu przed nieznanym. Biali obawiali się utraty przywilejów, bali się zemsty za lata wykorzystywania i prześladowania czarnych. Czarni z kolei nie zawsze umieli dobrze wykorzystać nowo nabyte prawa, zwłaszcza że na początku władze nie pomagały im w ich egzekwowaniu. 

Ten przejściowy okres kojarzy się z popularnym na transwalskich stepach wypalaniem traw. Jeden z rozmówców Jagielskiego, Raymond Boardman, nazwał je pożegnaniem z minionym czasem. Wypalanie traw było dla niego rytuałem oczyszczenia, który przynosił nadzieję, ale za zasłoną dymną mogło się czaić śmiertelne niebezpieczeństwo.

I tak właśnie koniec apartheidu przyniósł ze sobą nadzieję i dawał nowe możliwości. Równocześnie jednak skrywał liczne zagrożenia. Nie wszystko w RPA się udało, bo nie dało się z dnia na dzień zmienić mentalności Afrykanów.  
Sam Eugène Terre'Blanche, jak wielu innych białych farmerów przepłacił swoją walkę życiem- został zamordowany we własnym łóżku przez czarnych, którym winien był zapłatę za pracę.
Ci, którzy przetrwali, ciągle uczą się żyć obok siebie na nowych zasadach. Mimo upływu czasu sytuacja w Republice Południowej Afryki nie jest wcale mniej skomplikowana.

Jagielski pokazał wielki problem całej RPA na przykładzie małego Ventersdorpu. Odwiedzając miasto przez kilka lat, na bieżąco obserwował zmiany, jakie zachodziły w jego rozmówcach. Eugène Terre'Blanche, Tommy Lerefolo, Henk Malan i Raymond Boardman  stali się niejako przedstawicielami grup społecznych, do których należeli. Ich głosy mogłyby wyrażać myśli wielu innych Afrykanów, którzy dzielili nadzieje, lęki i rozczarowania.

Wypalanie traw  to bardzo dobra literatura. Jagielski przedstawił racje wszystkich stron, bardzo przekonująco oddał klimat małego, odrobinę ksenofobicznego miasta. Bardzo cenne wydaje mi się też to, że autor niejako mimochodem wykłada dzieje Republiki Południowej Afryki. Dzięki temu łatwiej jest zrozumieć jakie wydarzenia leżą u zarania konfliktów między mieszkańcami RPA.

Teraz już wiem, że to piekło Afrykanie stworzyli sobie sami. Z dumy, z miłości, z chęci zemsty.
I wiem już, dlaczego tak trudno jest to zmienić.   


4 komentarze

  1. Bardzo chętnie przeczytam, niewiele wiem o tym rejonie świata. Też tylko tyle co z telewizji i czasem artykułu, a to chyba trochę wstyd:)
    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. No własnie ja też zawsze cos tam słyszałam, coś tam wiedziałam, ale co leżało u podstaw, nie byłam świadoma. Najbardziej dla mnie niepojęte jest to, że to, o czym pisze Jagielski działo się tak niedawno. A filmiki z wystapień TerreBlanche'a mozna obejrzec w internecie.

    OdpowiedzUsuń
  3. ooo, chętnie zerknę.
    M.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetna książka! Jagielski ma to "coś" w kreowaniu świata przedstawionego. I też przyznaję, że nie zdałam sobie sprawy z tego, jak to naprawdę wyglądało, o spięciach między Burami a Anglikami, o prawdziwej sytuacji rdzennych mieszkańców itd.

    pozdrawiam,
    hitsui - http://czytansko.blox.pl/html

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.