The Girl Who Saved the King of Sweden



Kończy się lato, dni coraz krótsze i jeszcze mniej słońca. Nic dziwnego, że niejednego dopadnie wkrótce jesienna depresja. Co robić? Jak się uchronić? Spokojnie, niezawodna Ekruda znalazła lekarstwo, a odsiecz wezwała aż zza morza.

Jonas Jonasson stał się znany na całym świecie za sprawą przetłumaczonej na ponad trzydzieści języków przezabawnej powieści Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął. Ale szwedzki pisarz nie poprzestał oczywiście na debiucie i już w 2013 roku opublikował kolejną książkę. Ta nie doczekała się jeszcze polskiego wydania, więc - nie mogąc się doczekać - przeczytałam ją po angielsku.

dziewczyna która uratowała króla szwecji, analfabetka która potrafiła liczyć, the girl who saved the king of sweden, recenzja, jonas jonasson,
W oryginale powieść Jonassona nosi tytuł Analfabeten som kunde räkna, co można przetłumaczyć jako Analfabetka, która potrafiła liczyć. Angielski przekład zatytułowano zaś The Girl Who Saved The King Of Sweden, czyli Dziewczyna, która uratowała króla Szwecji. Jedna wersja nawiązuje więc do punktu wyjścia, druga poniekąd do finału, i obie przystają do treści jedynie częściowo, zdaje się zatem, że książka na tej zmianie wiele nie traci. 

Jaka historia może się kryć za tak intrygującymi tytułami? Zupełnie nieprawdopodobna opowieść o Nombeko Mayeki, która wraz z innymi mieszkańcami johannesburskich slumsów zajmuje się opróżnianiem latryn. 

In some ways they were lucky, the latrine emptiers in South Africa’s largest shantytown. After all, they had both a job and a roof over their heads. On the other hand, from a statistical perspective they had no future. Most of them would die young of tuberculosis, pneumonia, diarrhoea, pills, alcohol or a combination of these. One or two of them might get to experience his fiftieth birthday*.

Ale Nombeko nie poddaje się losowi. Najpierw uczy się liczyć, potem czytać, awansuje, a w dniu piętnastych urodzin rzuca pracę i postanawia pójść do... Biblioteki Narodowej w Pretorii. Przeznaczenie postanawia jednak zakpić boleśnie z byłej analfabetki i na jej drodze stawia inżyniera Westhuizena. A właściwie to dziewczynę stawia na jego drodze. Ściślej mówiąc, na drodze jego samochodu.

I tak zaczyna się szalona opowieść z niesłychanie inteligentną Nombeko w roli głównej. W rolach drugoplanowych występuje między innymi kilkoro Szwedów - w tym król i premier.

The statistical probability that an illiterate in 1970s Soweto will grow up and one day find herself confined in a potato truck with the Swedish king and prime minister is 1 in 45,766,212,810. According to the calculations of the aforementioned illiterate herself**.

Dziewczyna... to opowieść kompletnie absurdalna, obfitująca w nieprawdopodobne zbiegi okoliczności i nagłe zwroty akcji. Ale do tego szwedzki pisarz już nas przyzwyczaił. Właściwie trudno tu nie dostrzec podobieństw do Stulatka..., bo autor korzysta z wypróbowanych pomysłów. Komedia omyłek, nieprzeciętnie inteligenty człowiek uchodzący za głuptasa, nawet bomba atomowa - to wszystko już było, ale ciągle bawi. Oczywiście pod warunkiem, że zgodzimy się na taką konwencję i damy się wciągnąć do gry w podchody z szukaniem znaków rozpoznawczych.

Za największą zaletę książek Jonassona uważam wspaniałe igraszki z historią. Wykorzystywanie prawdziwych wydarzeń jako osnowy, wokół której przeplata się zmyśloną opowieść. To tutaj tkwi cały kunszt autora. Tym sposobem bohaterami książki na równi z postaciami fikcyjnymi stają się osoby, które znamy z lekcji historii, a czasem z pierwszych stron gazet. I tak Allan Karlsson ze Stulatka... może maczać palce w budowie amerykańskiej bomby atomowej, a Nombeko Mayeki szorować podłogę w bazie w Pelindabie.

Tak, opowieści Jonassona są absurdalne, ale jakie zabawne! I nikt tak jak on nie potrafi rozbrajać trudnych tematów.

Przeczytajcie! Ale ostrzegam! Nigdy już nie będziecie mogli zachować powagi na widok króla Szwecji. 

W ogóle trudno będzie Wam zachować powagę.

* Jonas Jonasson, The Girl Who Saved the King of Sweden, Fourth Estate 2014.
** tamże.
Tytuł oryginału: Analfabeten som kunde räkna.


26 komentarzy

  1. No, no jestem pod wrażeniem :) przeczytać książkę po angielsku to niezły wyczyn :) a ja wciąż planuję lekturę "Stulatka" i jakoś się zebrać nie mogę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyczynem byłoby przeczytać to po szwedzku ;) A "Stulatka" naprawdę polecam, zwłaszcza audiobook :) Nie wszyscy tak go pokochali jak ja, ale jest szansa, że się pośmiejesz :)

      Usuń
  2. "Stulatka" uwielbiam! Książka, przy której naprawdę idzie się pośmiać ;) Nie wiedziałam, że autor napisał kolejną książkę, ale skoro tak, to moja lektura obowiązkowa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro podobał Ci się "Stulatek", "Dziewczyna" też Cię nie zawiedzie. Podobno podoba nam się to, co już znamy, a te książki są w gruncie rzeczy bardzo podobne :)

      Usuń
  3. Ja też kocham "Stulatka", więc muszę zapamiętać:) Ale raczej poczekam na polskie wydanie. A ty może skusisz się na następną książkę tego autora w oryginale, hm? M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry plan, tylko czy nauczę się zanim zdąży napisać? :) Trzymaj kciuki, żeby się nie spieszył ;)

      Usuń
    2. Trzymam raczej za to, żeby szybko ci szło;) M.

      Usuń
  4. "Stulatka (...)" jeszcze nie czytałem, ale trochę o nim słyszałem (z reguły więcej dobrego niż złego). Przygoda o analfabetce ratującej króla Szwecji wydaje się równie intrygująca. Lubię absurdalne lektury, które wywracają do góry nogami przyjęte schematy i normy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie musisz sprawdzić czy Jonasson przypadnie Ci do gustu :)

      Usuń
  5. Mam takie mieszane uczucia trochę zarówno do "Stulatka..." i teraz do tego tytułu... Nie jestem przekonana ciągle, czy to w moim stylu, bo jak ostatnio napisała mi Karolina "Czemu Ty zawsze czytasz takie “straszne” książki? "? :D No a ja własnie sama nie wiem, bo chyba straszność wpisana jest w moje zaczytanie ;) Ale zapamiętam autora i tytuł, bo nigdy nie wiadomo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko rozumiem :) A jeśli pewnego dnia "straszne książki" Cię zawiodą (wiem, mało prawdopodobne) i będziesz miała ochotę na lekką i zabawną lekturę, która nie wymaga specjalnego wysiłku intelektualnego, bierz Jonassona w ciemno ;)

      Usuń
  6. Niestety nie czytałam "Stulatka...", ale to nadrobię, jeśli jest choć w połowie tak dobry, jak piszą, to będę w raju. Fabuła "Dziewczyny..." faktycznie brzmi absurdalnie, ale mnie to nie przeszkadza, lubię takie klimaty, poza tym liczę na niezachowanie powagi :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się "Stulatek" podobał. Sto razy bardziej niż wersja filmowa :) Ale fakt, ja daję plusika z góry wszystkiemu, co z północy :)

      Usuń
  7. A ja zazwyczaj nie odnajduję się w takich absurdalnych powieściach, więc chyba jednak tym razem powiem książce "nie" :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam podobnie. Nie odnajduje się jakoś w absurdalnych powieściach, dlatego nie będę na siłę się zmuszać do lektury tej książki.

      Usuń
    2. Może następnym razem trafię w Wasze gusta :)

      Usuń
  8. No - to jestem w kropce. Nie wiem czy chcę stracić powagę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przemyśl to dobrze, potem nie będzie odwrotu ;)

      Usuń
  9. Sama nie wiem czytać, czy nie czytać?

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam nadzieję, że szybko tę książkę przetłumaczą, bo "Stulatek..." był świetny. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie w zapowiedziach nie widziałam i nie byłam na tyle zdesperowana, żeby pytać wydawcę poprzedniej książki :) Ale ze "Stulatkiem" nie czekali jakoś bardzo długo, może teraz też tak będzie :)

      Usuń
  11. haha! bardzo fajny tekst, bardzo zachęcający;) I kurcze przeczytałabym ją!

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja także uwielbiam ,,Stulatka", ale także ,,Anders morderca i przyjaciele oraz kilkoro wiernych nieprzyjaciół", a do ,,Analfabetki" za niedługo się zabieram:)

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.