Przebaczenie – Lawrence Osborne

Czas na zmianę. Były już ciemne sekrety, teraz pora na mroczne sprawki. Za sprawą Lawrence'a Osborne'a opuszczamy chłodną Skandynawię i przenosimy się do upalnego Maroka. Inne miejsce akcji, zupełnie inny gatunek  Przebaczenie, o którym dziś mowa, wcale kryminałem nie jest, choć zaczyna się tak, że można by się spodziewać mrożącej krew w żyłach opowieści:

Lawrence Osborne, Przebaczenie, recenzja
Jest noc, marokańskie pustkowie. Jo i David Hennigerowie jadą na doroczne przyjęcie u nieprzyzwoicie bogatych znajomych. Nie znają drogi, trasa jest słabo oznakowana, a w dodatku wiatr przynosi piasek i jeszcze bardziej utrudnia widoczność. Atmosfera jest napięta, bo para od dawna się nie dogaduje, a teraz Jo złości się jeszcze, że mąż wypił kilka drinków, zanim wsiadł za kierownicę. Nic dziwnego, że w końcu zabłądzili. Zaczynają się kłócić, nagle przed maską pojawia się człowiek. Młody Marokańczyk ginie pod ich kołami, ale Hennigerowie wcale nie wzywają policji! Wkładają ciało chłopaka do samochodu i zabierają je ze sobą do posiadłości znajomych, licząc na pomoc w dyskretnym uporaniu się z konsekwencjami.

Kryminał albo thriller  do tego zmierza ta historia? Tylko czekać aż pojawi się jakiś detektyw rodem z książek Hjortha i Rosenfeldta i ujawni wszystkie tajemnice. Jednak Lawrence Osborne to zupełnie inna półka i spod jego palców wyszło coś o wiele bardziej skomplikowanego niż kryminał. Wątek śmierci Drissa to zaledwie pretekst do opowieści o spotkaniu kompletnie różnych światów, których jedynym punktem stycznym jest wzajemna pogarda.

Pierwszy świat to skąpane w przepychu środowisko amerykańskich i europejskich bogaczy. Hedonizm i zepsucie mają się w tym pustym towarzystwie dobrze. Od czasu do czasu w płytkich rozmowach pojawiają się poważne tematy (relacje Europejczyków z imigrantami, zamieszki we Francji), ale szybko są ucinane. Najlepsze jedzenie, wszechobecne używki i beztroska zabawa  pod takimi hasłami miał upłynąć ten weekend. Jak myślicie, co zmienił wypadek Hennigerów?
Hennigerowie szli za Hamidem po odrestaurowanych ścieżkach prowadzących do bramy. Sługa trzymał w górze metalową latarenkę i raz po raz się odwracał, żeby sprawdzić, czy nie porwały ich złe duchy. Obudziły się w nim najgłębsze przesądy i nie chciał przebywać w pobliżu tych dwojga przeklętych ludzi, którzy na drodze odebrali życie muzułmaninowi. Nie wyglądali na skruszonych. Tacy już są  pomyślał Hamid z goryczą.  Gdy chodzi o nas, przypominają głazy. Traktują nas jak muchy*.
Druga rzeczywistość sportretowana w Przebaczeniu to rodowici mieszkańcy Maroka, w większości biedni muzułmanie. Jedni mają szczęście i pracują na przykład w marokańskich posiadłościach Europejczyków, inni, tak jak rodzina zabitego chłopaka, żyją na skraju ubóstwa, zajmując się poszukiwaniem skamieniałości. Przedstawiciele zepsutego Zachodu patrzą na nich z wyższością, nie szanują ich tradycji i za nic mają uczucia. Marokańczycy odwdzięczają się niewiernym, plując do ich szklanek. To tyle, jeśli chodzi o współistnienie kultur.

W tym kontekście szczególnie ciekawe jest zagadnienie odpowiedzialności za winę. Bo oto bogaty zabija biednego, chrześcijanin muzułmanina, a w tym wszystkim jest jeszcze nieuzasadnione przekonanie człowieka Zachodu o wyższości nad Marokańczykiem. W idealnym świecie to nie miałoby wpływu na poczucie odpowiedzialności za czyny, ale Lawrence Osborne nie pisze przecież o świecie idealnym.

W jego opowieści brudne sprawki pustych ludzi wysuwają się na światło dzienne i przeglądają się w oczach uważnych obserwatorów. Jest nadzieja, że trzy części książki (Goście w Aznie, Issomour i Przebaczenie) to trzy etapy, które przechodzą bohaterowie. Jest obawa, że niewiele to zmienia.

Widzicie, jak duży jest ładunek tych tematów? Osborne mógł tą treścią rozbujać nasze myślenie o świecie, ale wydaje mi się, że nie do końca wykorzystał potencjał. Kiedy już pozbiera się wszystkie wątki, pozna wszystkie fakty, pojawia się niedosyt, bo Przebaczenie, mimo kilku mocniejszych momentów, jest dosyć płaskie w formie. Fabuła obiecuje wielkie emocje, a realizacja zapewnia jedynie ich okrojoną wersję. Moim zdaniem dopiero zakończenie wyraźnie się tu odznacza i podnosi całość oczko wyżej.

Na jednej szali połóżcie niedosyt w kwestii formy, na drugiej bogaty temat i ciekawe spostrzeżenia Osborne'a. I zważcie sami.

* Lawrence Osborne, Przebaczenie, Wydawnictwo Znak, s. 63.

Dziękuję za książkę Wydawnictwu Znak Literanova.

Tytuł oryginału: The Forgiven,
Przełożyła Anna Gralak;

21 komentarzy

  1. Próbuję sobie przypomnieć, czy czytałam jakąś książkę z akcją w Maroku... Nie, chyba jednak nie czytałam, więc może się skuszę na "Przebaczenie". "Gdy chodzi o nas, przypominają głazy. Traktują nas jak muchy" - te słowa są bardzo gorzkie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jaka gorzka jest cała ta książka, słusznie właśnie to wyłowiłaś. Ja chyba też wcześniej nie czytałam książek z Marokiem w tle. Ciekawe, będzie trzeba poszukać czegoś więcej :)

      Usuń
  2. Przez moment pomyślałam, że mogłabym czuć się rozczarowana, że to nie kryminał, czy thriller, dlatego odpowiednie nastawienie (i kilka ekrudowych informacji) przed lekturą jest często dość istotne. Możliwe, że kiedyś trafię na tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaskoczyło mnie, że wielu czytelników nastawiało się na kryminał i sądząc po recenzjach, niektórzy tak to odczytali. Dla mnie to zupełnie inna szufladka, bardziej wymagająca niż kryminały (które ciągle lubię ;)).

      Usuń
  3. Twoja recenzja bardzo przypomina mi klimaty książek Paula Bowlesa, w których ostatnio się zakochałam. Maroko i nieco rozważań o życiu ...to oczywiście pozycja dla mnie. Z pewnością sięgnę po "Przebaczenie". Szkoda tego niedosytu, może namówię Cię na prozę Bowlesa, wkrótce u mnie będzie recenzja "Domu pająka"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kuś mnie, namawiaj, polecenia zawsze w cenie! :) Będę wypatrywać recenzji, bo chyba nie słyszałam o "Domu pająka".

      Usuń
  4. Świetny ten motyw z ważeniem własnej opinii. Całość wyglądała na bardzo mocną, dopóki nie wspomniałaś o niedostatkach formy... ale i tak brzmi obiecująco. Będę mieć w pamięci!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta forma jest po prostu poprawna, taka... akuratna :) A ja liczyłam na jakiś pazur, jakieś mocne bum. I tylko takie mam zastrzeżenia :)

      Usuń
  5. Gościłem literacko w Algierii, ale do Maroka chyba jeszcze nie dotarłem. A swoją recenzją narobiłaś mi ogromnej ochoty, żeby nadrobić zaległości :) Książka wydaje się niesłychanie interesująca, szczególnie z uwagi na poruszaną tematykę - konfrontację dwóch światów, tego Zachodniego i Muzułmańskiego. Przedstawiciele obu cywilizacji, kontaktując się między sobą, na ogół opierają się na stereotypach i uprzedzeniach, stąd wzajemna współegzystencja nie należy do rzeczy łatwych. Ciekaw jestem, co ma do powiedzenia w tej kwestii Lawrence Osborne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osborne jest tak spostrzegawczy, że możesz liczyć na interesujące uwagi. W ogóle zdaje się, że dużo podróżował i spędził mnóstwo czasu m.in. w Maroku, więc jego książka miała solidne podstawy :)

      Usuń
  6. Czuję się nieprzeciętnie zaciekawiona. "Płaską formą" nieco studzisz zapał, ale znając Twoje wysokie wymagania, przymknę oko na to stwierdzenie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest bardzo dobre podejście. Liczę, że "Teksański" Ci minie i naskrobiesz coś o tej książce, jeśli ją upolujesz ;)

      Usuń
  7. Ja też chyba nie byłam jeszcze literacko w Maroku, a książka brzmi naprawdę ciekawie! Więc jak wpadnie to z chęcią przeczytam:) M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe, że wpadnie szybciej niż się spodziewasz ;)

      Usuń
  8. Ważyć wypada, bo o Maroko chyba jeszcze nie czytałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też, a trochę kultury tamtych stron przewija się w "Przebaczeniu". To całkiem interesujące.

      Usuń
  9. brzmi ciekawie, i ta ładna, minimalistyczna okładka.. :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, okładka jest bardzo ładna. Można było to popsuć i wrzucić jakieś zdjęcie estetycznie tanie, ale Znak trzyma formę :)

      Usuń
  10. Czytam już drugą opinię, obydwie są jak widzę pozytywne, ale Twoja bardziej sceptyczna.
    I chyba przez to celniejsza. Być może dlatego jednak straciłam już chęć na jej czytanie.
    A jak ktoś chce wpaść jeszcze do Maroka to polecam sensacyjne "Maroko"
    Jonathana Aycliffe'a

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.