Dom po drugiej stronie lustra

Zastanawialiście się kiedyś, jak znane historie mogłyby wyglądać z innej perspektywy? A jak doszło do tego, że w ogóle powstały? To szczególnie ciekawe, jeśli chodzi o te najbardziej znane dzieła literatury światowej. Na przykład Alicja w Krainie Czarów, co stało za przygodami małej bohaterki? Nie chodzi nawet o te najbardziej kontrowersyjne plotki, ale o samą atmosferę, w jakiej powstała tak fantastyczna opowieść. Jakieś pogłoski przetrwały wieki, ale wciąż więcej jest pytań niż odpowiedzi. Jest jednak ktoś, kto wie więcej niż inni i kto właśnie wydał swoją pierwszą książkę. 

recenzja książki Dom po drugiej stronie lustra, Vanessa Tait, recenzja
Alice Liddell, tak nazywała się dziewczynka, która była pierwowzorem książkowej Alicji i ulubienicą Lewisa Carrolla. To jej prawnuczką jest Vanessa Tait, o której Domu po drugiej stronie lustra dziś mowa. Cóż za wspaniała sytuacja! Mieć dostęp nie tylko do rodzinnych archiwów Liddellów, prywatnych listów, ale i wspomnień przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Jak tu nie wykorzystać tak sprzyjających okoliczności?

Vanessa Tait nie przegapiła okazji i w rezultacie powstała półprawdziwa opowieść o wydarzeniach poprzedzających powstanie Alicji w Krainie Czarów i Po drugiej stronie lustra. Autorka zrekonstruowała historię, udramatyzowała ją nieco i przedstawiła z perspektywy guwernantki dzieci Liddellów.

Fabuła nie jest skomplikowana: Maria Prickett, zdesperowana stara panna (we własnym mniemaniu), ma jeden cel  rychłe zamążpójście.
Do tej pory życie Marii nie było takie, jak się tego spodziewała albo jak mogłaby oczekiwać po lekturze pewnych książek. Teraz jednakże wzięto ją na posadę do najbardziej prestiżowego domu w Oksfordzie, jej życie zaś miało nabrać znaczenia i ruszyć z miejsca, od razu z kopyta. To przyjęcie było właśnie zapowiedzią owych zmian*.
Wtedy w życiu panny Prickett pojawił się Charles Dodgson, znany nam lepiej jako Lewis Carroll. I tak oto rozgoryczona guwernantka rozpoczęła walkę o względy tego osobliwego mężczyzny z małą, rozpieszczoną dziewczynką, Alicją.

Nic zaskakującego, prosta opowieść z historią w tle. Takie książki miewają swój urok**, ta w dodatku ma potencjalny atut  powinowactwo z jedną z najbardziej niesamowitych książek świata. Sęk w tym, że Tait właściwie go nie wykorzystała. Tak, postaci są prawdziwe i nawet pojawiają się cytaty z Alicji w Krainie Czarów, ale Dom po drugiej stronie lustra to przede wszystkim opowieść o zranionych uczuciach, o miłości i aspiracjach. Książki Lewisa Carrolla są tylko pretekstem, nie stanowią żadnego klucza, bez nich ta historia się nie zmienia. Czy to zarzut? Raczej podejrzenie, że byłaby o wiele ciekawsza, gdyby wyraźniej zagrała w niej literatura.

Co innego sam Lewis Carroll, on jest obecny właściwie od początku. Podoba mi się to, że Tait pozostawiła wątpliwości z nim związane bez jednoznacznej odpowiedzi, w końcu nigdy nie zostały wyjaśnione. Zaletę widzę też w zarysowaniu realiów epoki  przede wszystkim sytuacji kobiet. I to już właściwie wszystkie plusy, które udało mi się znaleźć w tej książce. Reszta jest nierówna  po nudnawej i rozmydlonej pierwszej połowie, druga okazała się ciekawsza, ale ciągle za mało było w niej życia, żebym przejęła się losem bohaterów.

Dom Liddellów w książce Vanessy Tait jest jak domek z lalkami zamiast ludzi z krwi i kości. Dużo więcej życia jest w zmyślonej Krainie Czarów. Taka jest potęga imaginacji i może to właśnie powinnam zapamiętać z lektury.

PS Należałoby jeszcze popracować nad polskim wydaniem, bo w wersji elektronicznej pojawiają się błędy. Jest na przykład mowa o żeniących się guwernantkach.

* Cytat pochodzi z elektronicznej wersji książki, lok. 91.
** Prosta, ale urocza (choć z innym wycinkiem historii w tle) jest na przykład książka D. Smith Zdobywam zamek.

Tytuł oryginału: The Looking Glass House;
Przekład: Krzysztof Cieślik i Klementyna Wohl;

8 komentarzy

  1. Oooo jak przykro...zawsze chciałam poznać tę historię! To jednak z takich rzeczy typu:"O, jak będę mieć chwilkę to sobie pogugluję.....". Bardzo chętnie bym przeczytała...gdyby było warto;) M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytać możesz, ale nie oczekuj zbyt wiele ;)

      Usuń
  2. Ha, ja też jestem odrobinę rozczarowany - spodziewałem się interesującej lektury. Szkoda, że pomysł nie został w pełni wykorzystany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem nie został, ale ja miałam wielkie oczekiwania. Żonglowano tą Alicją w zapowiedziach, więc sobie rozbuchałam nadzieje ;)

      Usuń
  3. Uwielbiam poznawać znane historie z innych perspektyw. :) Widziałam tę pozycję w zapowiedziach i momentalnie się zainteresowałam, a ty co zrobiłaś? - balon pękł, już chyba po nią nie sięgnę. Liczyłam na to, że będzie tu dużo literatury, dużo Alicji itd.
    A twój tekst jak zawsze czytałam z przyjemnością. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytam właśnie recenzje na goodreads i widzę, że "Dom" ma wielu wielbicieli. Mnie rozczarował, ale zachwyty też znajdziesz w sieci, więc może jeszcze nic straconego ;)

      Usuń
  4. W jednej chwili przeżyć takie zainteresowanie i od razu cios! Szkoda, rzeczywiście, że autorka do końca nie wykorzystała potencjału. Taki temat... Książka mogła stać się prawdziwym wydarzeniem literackim. Ale i tak mocno mnie zafrapowałaś:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to jest dokładnie to, co mi się przytrafiło. Byłam nastawiona bardzo pozytywnie i naprawdę chciałam, żeby ta książka mi się spodobała. Tragedii nie ma, jest trochę... nijaka. Moim zdaniem :)

      Usuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.