Proste włosy Michelle Obamy, cieliste plastry i rasizm - "Amerykaana" Chimamandy Ngozi Adichie

Jakiś czas temu świat obiegła wieść, że szwedzkie apteki rozszerzą asortyment plastrów, bo dotąd sprzedawane były tylko takie, których odcień zbliżony był do koloru skóry białych. Za sprawą Pauli Dahlberg, blogerki z Vardagsrasismen.nu, dostrzeżono, że w Szwecji żyją także ludzie innych ras i może im przeszkadzać to, że najczęściej spotykane plastry do koloru ich skóry nie pasują. Jedni oburzyli się na kaprysy czarnych i połączyli dyskusję na temat plastrów z tą o szwedzkiej polityce imigracyjnej, inni zaczęli się zastanawiać nad tym, czy nazwa koloru cielistego rzeczywiście jest rasistowska. A ja byłam wówczas świeżo po lekturze Amerykaany, sprawa plastrów wyglądała na wyjętą z jej kart.

Chimamanda Ngozi Adichie Americanah Amerykaana
Chimamanda Ngozi Adichie 
(Courtesy of the John D. and Catherine T. 
MacArthur Foundation  source)
Amerykaana to powieść Chimamandy Ngozi Adichie. Znacie ją już? To nigeryjska pisarka, która w Polsce dopiero zaczyna być doceniana, ale Stany Zjednoczone już dawno zdążyła zachwycić. Zbiera nagrodę za nagrodą i otwiera oczy czytelników na problemy rodzące się na styku kultur, narodów i ras. A temat zna od podszewki, bo sama kursuje między kontynentami  pochodzi z Afryki, studiowała w Ameryce Północnej i między innymi z własnych doświadczeń wyniosła przenikliwe spostrzeżenia.

NIGERIA – USA – NIGERIA

Pisarka podobnym życiorysem obdarowała Ifemelu, główną bohaterkę Amerykaany. Dziewczyna urodziła się w Nigerii i jeszcze w liceum poznała swojego ukochanego, Obinze. Obojgu wydawało się, że spędzą razem przyszłość. Nigeria pod rządami wojskowych nie była jednak spokojnym miejscem, więc szybko zaczęli marzyć o innym życiu. Ifemelu wyjechała pierwsza, chłopak miał do niej wkrótce dołączyć, ale po zamachu na World Trade Center Stany Zjednoczone niechętnie przyjmowały imigrantów. A dalej już wiecie  miłość na odległość, samotne zmaganie się z przeciwnościami losu i przepaść, która z czasem rośnie. W końcu Ifemelu została opiniotwórczą blogerką w USA, Obinze ułożył sobie życie w Nigerii i dopiero po latach ich ścieżki znowu się splotły. Widzicie to już? Miłość i tożsamość  o tym jest Amerykaana. Z naciskiem na tożsamość.

MIŁOŚĆ

Zacznijmy jednak od związków, bo już tutaj zauważycie co najmniej trzy ciekawe wątki. Najważniejszy to oczywiście historia Ifemelu i Obinze, która tylko na pierwszy rzut oka może się wydawać banalna. W rzeczywistości na początku jest uroczo naiwna, a później bardzo się komplikuje. Spójrzcie  oni wcale nie przestali się kochać, ale kiedy spotkali się po latach, byli już przecież innymi ludźmi, a każde z nich miało bagaż doświadczeń obcych temu drugiemu. Ten wątek mógłby być kompletnie płaski, gdyby nie to, że Adichie stworzyła tak żywe postacie. Ifemelu i Obinze są niedoskonali, zachowują się irracjonalnie, popełniają błędy i pewnie dlatego tak mocno przykuwają uwagę.

Kolejna ciekawa sprawa, to bohaterki, które wchodzą w wątpliwe moralnie związki dla poczucia bezpieczeństwa (albo dla pieniędzy, jak kto woli). Naliczyłam trzy takie kobiety (to z ich punktu widzenia poznajemy te historie, dlatego nie wspominam o mężczyznach), każda jest inna i na pierwszy rzut oka inaczej się je ocenia, ale w gruncie rzeczy chodzi w tych relacjach o to samo.

I wreszcie najciekawsze, związki Ifemelu z innymi mężczyznami. Nad każdym wisi oczywiście porównanie z Obinze, ale wyzwań jest więcej, bo główna bohaterka najpierw spotyka się z białym Amerykaninem, a później z czarnym, ale też Amerykaninem. Jak już się pewnie domyślacie, w obu relacjach występują różnice nie do pogodzenia. Nie tylko rasa dzieli, z kulturą też nie jest prościej.

TOŻSAMOŚĆ

Amerykaana Chimamanda Ngozi Adichie Americanah
Tym sposobem dochodzimy do tego, co w Amerykaanie najciekawsze tożsamość. Zacznijmy od samego tytułu, bo widzę w nim klucz do interpretacji. Americanah to kąśliwe określenie na Nigeryjczyków, którzy zmienili się po pobycie w Ameryce. Inaczej mówią, inaczej się zachowują i zdaje się, że w pewnym stopniu wyrzekli się swojej tożsamości. Czy to dotyczy Ifemelu? A czy nie wydaje Wam się, że emigracja, zwłaszcza taka na dłuższy czas, zwykle wiąże się z pewnym wyobcowaniem?

Adichie kazała swojej bohaterce blogować o rasie  o tym jak żyje się w kraju, w którym spotykają się czarni i biali Amerykanie z czarnymi nie-Amerykanami. Jeśli historia Ifemelu nie da Wam do myślenia, to jej artykuły na pewno to nadrobią. Bez owijania w bawełnę i silenia się na subtelności wytykają niedoskonałości społeczeństwa, które chce być poprawne politycznie, a bywa w tym niezdarne.

Nie obawiajcie się, Adichie nie moralizuje, pokazuje po prostu punkt widzenia, na który niekoniecznie wpadnie ktoś z innym zapleczem kulturowym i etnicznym. Zastanawialiście się kiedyś na przykład jaka jest różnica między rasizmem i antysemityzmem? Poza tą oczywistą w obiekcie nienawiści? Bohaterka Amerykaany ją widzi:

W nienawiści do Żydów jest też prawdopodobieństwo zazdrości  są tacy mądrzy, ci Żydzi, wszystko kontrolują, ci Żydzi  i nie da się ukryć, że w zawiści jest element, co prawda powściągliwego, ale jednak szacunku. W nienawiści do czarnych Amerykanów nie ma miejsca na zawiść  są tacy leniwi, ci czarni, są tacy nieinteligentni, ci czarni*.

Ifemelu dostrzega też inne problemy, pozornie błahe  na przykład to, że czarne kobiety w Ameryce rzadko pokazują się publicznie z naturalnymi włosami, spójrzcie na Michelle Obamę. Czy w tym świetle szwedzki problem z plastrami nie wydaje Wam się czymś więcej niż kaprysem roszczeniowych imigrantów?

Takie bogactwo ciekawych zagadnień, tyle spraw do przemyślenia, a to wszystko w książce, którą czyta się doskonale. Chimamanda Ngozi Adichie ma imponującą zdolność lekkiego pisania o trudnych tematach. Myślę, że jeszcze lepiej byłoby ją czytać po angielsku, bo polski przekład jest trochę niezręczny, ale i tak nie powinniście zwlekać. Dobra książka, nie mam wątpliwości. 


Chcecie więcej?
Ten blog to skarbnica wiedzy o autorce Amerykaany.
A na deser połączenie fikcji i rzeczywistości  Chimamanda Ngozi Adichie pisze blog w imieniu Ifemelu. Od jakiegoś czasu nie ma nowych wpisów, ale może to jeszcze nie koniec.

* Chimamanda Ngozi Adichie, Amerykaana, Zysk i S-ka Wydawnictwo, s. 526.

Tytuł oryginału: Americanah,
Przełożyła Katarzyna Petecka-Jurek;

17 komentarzy

  1. Jestem pod wrażeniem pojemności powieści, o której piszesz, chociaż wydaje mi się, że poruszana tematyka jest na tyle uniwersalna, że utwór można odczytywać także w szerszym kontekście - interesujący jest choćby wątek emigracji, miłości na odległość, które to tematy nie są obce wielu naszym rodakom. A biało-czarne relacje od razu kojarzą mi się z Baldwinem - serdecznie polecam Ci jego prozę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, Ambrose, myślę podobnie o emigracji. Czytałam gdzieś opinię, że w Polsce Adichie nie jest tak popularna, bo pisze o sprawach, które nas nie dotyczą. A dotyczą, słusznie zauważasz :)

      Usuń
  2. Zwróciłam już uwagę na książkę. Po Twojej recenzji jestem pewna, że sięgnę po autorkę jeszcze przed Zadie Smith...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, jak fajnie, będę czekać na Twoje wrażenia! A ja już w poniedziałek przyniosę z biblioteki kolejną książkę Adichie, tym razem po angielsku, może bez ingerencji tłumacza spodoba mi się jeszcze bardziej :)

      Usuń
  3. Mam na nią oko odkąd się ukazała, wiele słyszałam o niej dobrego, ale jeszcze jakoś nie wpadła mi w ręce... Za to udało mi się bardzo tanio kupić inną książkę tej autorki – „To coś na twojej szyi”, opowiadania, a skoro już mam, to pewnie od tej zacznę. I może do tej „Amerykaany” (jak to odmieniać?) w końcu jakoś dotrę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli "To coś..." jest w połowie tak ciekawe jak "Amerykaana", na pewno dotrzesz. To jest dobrze napisane, baaardzo interesujące pod względem tematyki i na deser dorzuca historię miłosną, która całość skleja. Nie ma się do czego przyczepić :)

      Usuń
  4. Muszę przeczytać tę książkę. ;) Nigdy jej nie ma, kiedy zaglądam do biblioteki - może w końcu mi się poszczęści. Czytam wiele blogów poświęconych sytuacji kobiet takich jak Ifemelu. Niektóre spostrzeżenia się powtarzają od lat (i to jest straszne, bo chciałoby się wierzyć, że po zauważeniu problemu nastąpi jego rozwiązywanie), np. wspomniana tutaj kwestia naturalnych włosów. Często bywa tak, że biali jednocześnie przejmują dane elementy kultury czy mody (np. biała kobieta we fryzurze stylizowanej na naturalne afro jest oryginalna, a nie nieprofesjonalna) i je pomniejszają (kiedy nie są wykorzystywane przez nich).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, czytujesz takie blogi -- pewnie spodobają Ci się fragmenty bloga Ifemelu. Cały czas myślałam, że chętnie czytałabym ten blog, gdyby naprawdę istniał :) Jest tam jeszcze więcej ciekawych tematów, a niektóre będą aktualne jeszcze długo.
      Blog, który odtworzyła autorka to drugi blog Ifemelu, dla mnie już mniej atrakcyjny, ale przyjemnie było poudawać, że ta historia nie skończyła się, kiedy zamknęłam książkę :)

      Usuń
  5. Plastry... niby taka prozaiczna rzecz, a może przysporzyć tyle kłopotu ;) Widzę, że to coś zdecydowanie dla mnie, a skoro polecasz, to spróbuję poszukać angielskiej wersji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znalazłam opowiadanie :)
      http://www.theguardian.com/books/2008/dec/28/chimamanda-ngozi-adichie-short-story

      Usuń
    2. Angielska wersja to super pomysł, bo tłumaczenie nie było idealne. I dzięki za opowiadanie, idę czytać! :)

      Usuń
  6. Zaraz sobie zapiszę w tytułach do przeczytania, tylko też poszukam w oryginale. Jestem z kolei świeżo po "Beloved" Toni Morrison, wkręciłam się w rozkminianie tożsamości i rasy - bardziej mnie to teraz przyciąga niż wątek miłosny. Tak czy siak dzięki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To doskonale, bo to temat rasy jest tu najbardziej wartościowy, najciekawiej opisany i to ze względu na niego ma się ochotę poznawać Adichie dalej :)
      Bardzo jestem ciekawa, co z tej książki wyniesiesz, będę wyglądać recenzji :)

      Usuń
  7. Ciekawe z tymi plastrami.

    Ale co do książki... daleko mi chyba do takich tekstów. Przynajmniej na razie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takich? :) Masz na myśli tematykę? Dla mnie to bardzo ciekawe i chyba pójdę za ciosem, poczytam więcej :)

      Usuń
  8. Ciekawa recenzja, wrócę do niej jeszcze, jak już wreszcie przeczytam Amerykaanę. A czytałaś jej wcześniejsze książki? "Połówka żółtego słońca" jest na mojej liście najlepszych książek wszech czasów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Padmo :) "Połówkę" wypożyczyłam między innymi ze względu na Twoją listę, bo często czytuję Twój blog, choć rzadko się odzywam :)

      Usuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.