Szum - Magdalena Tulli

Są takie rodzinne tajemnice, które ciążą całymi latami, krzywdy, którym nie pozwala się zasklepić, żal przekazywany z pokolenia na pokolenie. I jest książka, która właśnie z takiego bólu wyrosła.

A ty? Jaką ranę odziedziczyłaś i po kim*?

Niektórzy czytają Szum w kontekście innych książek Magdaleny Tulli, szczególnie autobiograficznych Włoskich szpilek. Można jednak bez szkody tę najnowszą powieść wyłuskać i przeczytać jako całość samodzielną: opowieść o dorastaniu w poranionej rodzinie. Pytacie o fabułę? Nic spektakularnego, żadnych efektów specjalnych i nagłych zwrotów akcji. Po prostu życie, tylko że w nie najłatwiejszej odsłonie.

Są lata sześćdziesiąte, wokół panoszy się PRL, a ludzie próbują się wtopić w otoczenie. Jest jednak mała dziewczynka, która nie radzi sobie w szkole, nie panuje nad emocjami i nie potrafi udawać. Woła o pomoc i długo nie może zrozumieć, że tym wołaniem niszczy misterną konstrukcję, którą wznoszą kobiety w jej rodzinie. Ciotka i matka, ocalałe z obozów koncentracyjnych, znalazły własny sposób na uporanie się z traumą udają, że nic się nie stało. Nad niedzielną szarlotką nie rozmawia się o przeszłości, nie podnosi się głosu i nie przyznaje się do bezradności. Choć nikt tego nie przyzna, nie żyje się pełnią życia, prześlizguje się jedynie po jego powierzchni, a jeden fałszywy ruch może wszystko popsuć.

Tajemnicę, której nie znałam, miałam wypisaną na czole

Narratorką tej opowieści jest wspomniana dziewczynka, później kobieta, i właśnie z jej perspektywy przyglądamy się wydarzeniom. To jej emocje poznajemy, jej samotność widzimy najdokładniej. Wiemy tylko tyle, ile ona się domyśla. To szczególna perspektywa, bardzo osobista, a to wrażenie pogłębia jeszcze fakt, że narratorka nie wprowadza nas w tę historię, tylko od razu opowiada tak, jakbyśmy już w niej tkwili. Niczego nie wyjaśnia, nikogo nie przedstawia, zamiast imion używa zaimków (on, ona, jego matka) i mówi tak, jak się mówi do samego siebie, najbardziej szczerze.

W Szumie rzeczywistość i sen przenikają się. Wszystko to, czego brakuje na jawie, można znaleźć we śnie. Przyjaciela (mądrego lisa), wskazówki (lepiej milczeć) i siłę, żeby uporać się z traumami. Największe wrażenie robią właśnie te oniryczne, niemal poetyckie sceny. Zupełnie nie dziwi więc, że najważniejszym punktem opowieści stała się jedna z nich, posiedzenie Sądu Najniższego, podczas którego spotykają się wszyscy powiązani krzywdą i winą.

Magdalena Tulli napisała piękną książkę o tym, czy przebaczenie zadawnionych krzywd jest możliwe. Teraz niektórzy mówią, że Szum boli. Kto obiecywał, że nie będzie?


* Śródtytuły to cytaty z Szumu.

Magdalena Tulli, Szum, Wydawnictwo Znak literanova 2014.

24 komentarze

  1. To prawda, jest to bardzo bolesna i boleśnie prawdziwa, surowa opowieść. Zrobiła na mnie ogromne wrażenie i do dziś mam takie dziwne uczucie wewnątrz siebie, kiedy tylko o niej pomyślę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że ze mną też na długo zostanie. Zwłaszcza te fragmenty z lisem, z telefonami...

      Usuń
  2. Przepiękna książka, w mądry i niełatwy sposób. Świetnie to ujęłaś, też miałam wrażenie jakbym czytała bardzo osobistą rozmowę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem rozmowę, a czasem chyba nawet myśli, bo to było takie wewnętrzne. Zwłaszcza ten początek, kiedy nie było wiadomo, o kim mowa i co się właściwie stało, ale już można było wyczuć napięcie.

      Usuń
  3. "Szum" za mną chodzi, ale nigdy nie mogę trafić na TEN moment. Dla mnie może boleć, nie wątpię (już po fabule, tym bardziej po Twojej recenzji), że będzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, co mnie zmotywowało? Podsumowanie roku, które pokazało, jak mało czytam książek napisanych przez kobiety. Chciałam podkręcić statystyki i zacząć od polskiej pisarki ;) Ale naprawdę nie wiem, dlaczego tak długo Szum czekał na swoją kolej. To jest za dobre, żeby czekało :)

      Usuń
  4. Przyciągają mnie książki o różnego rodzaju samotności. Książka już czeka na mnie.Wiem, że będzie bolało...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu jest taka samotność z etykietką "ze swoim bólem zawsze zostajesz sam". Będę wypatrywać Twojej recenzji.

      Usuń
  5. To chyba nie jest łatwa książka, coś mi się tak zdaje :( Trzeba będzie poświęcić jej trochę więcej czasu, ale z tego, co piszesz - powinnam przeczytać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie czasu nie tak wiele, bo to jest tak ładnie napisane, że samo się czyta. Za to myślenia sporo, a to chyba dobrze? :)

      Usuń
  6. Wzięłam "Szum" w wakacje pod namiot nad wodą. Pomimo pięknego słońca i upału, byłam w bardzo ponurym, zimnym miejscu póki nie skończyłam. Trzymało długo. Ze mną długo zostanie las, lis i żołnierz.

    OdpowiedzUsuń
  7. O, skoro boli, to tylko mnie zachęca. Mam ją na czytniku i liczę na to, że w tym roku już po nią sięgnę, bo w zeszłym się nie udało.

    OdpowiedzUsuń
  8. Naczytałem się trochę o twórczości Magdaleny Tulli, chociaż osobiście nie zetknąłem się jeszcze z żadną z jej książek. "Szum" sprawia wrażenie bardzo interesującej lektury - pejzaż peerelowskich lat 60-tych, traumatyczna przeszłość, pieczołowicie skrywana oraz samotność głównej bohaterki zdają się obiecywać dobrą powieść :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też czytałam raczej o Tulli niż samą Tulli, w dodatku nie zawsze w pozytywach. Na szczęście złapałam ten "Szum", który tak dobrze do mnie trafił. Będę czekać na kolejne książki :)

      Usuń
  9. O tej książce było głośno, wiadomo. Ale - szczerze - dopiero Twoja recenzja zaintrygowała mnie na tyle, żeby po nią sięgnąć. Dziękuję;)
    (oczywiście w odpowiednim momencie, bo nie zawsze jestem w nastroju na tego rodzaju lekturę...)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że mi się udało! Podziel się później wrażeniami.

      Usuń
  10. Moja lektura na ten weekend. Już leży i czeka, aż wrócę z pracy.

    OdpowiedzUsuń
  11. "Szum" wywarł na mnie ogromne wrażenie. Dawno nie czytałam tak poruszających historii łączących dzieciństwo z dorosłością bohaterki, a nawet z przeżyciami jej rodziców i dziadków.
    Równie niesamowite są "Włoskie szpilki".

    Mój blog o kulturze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie na pewno sprawdzę też "Włoskie szpilki"!

      Usuń
  12. Czytałam ostatnio artykuł o traumie trzeciego pokolenia. Dotyczyła co prawda osób pochodzenia żydowskiego, ale i tutaj doskonale pasuje. Ile jest w Polsce, Czechach, Rosji, Włoszech, a nawet w Niemczech takich rodzin? Ilu z nas bolą nadal te historie? I mnie Szum zabolał, także trochę znanym bólem. M.

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.