Perspektywa mrówki, czyli co Twitter zrobił reportażowi

Tweety, newsy, esemesy. Dystanse się zmniejszają i nic nie stoi na przeszkodzie, żeby w każdej chwili docierały do nas wieści z całego świata. Ma być szybko i krótko. Sęk w tym, że szczegółowa analiza nie chce się zmieścić w stu czterdziestu znakach, a pośpiech rzadko kiedy idzie w parze z rzetelnością. Czy w takiej rzeczywistości jest jeszcze miejsce dla reportażu?

Takie pytanie, wśród wielu innych, pada w Perspektywie mrówki. Agnieszka Wójcińska zebrała w niej dwanaście wywiadów z reporterami świata. Rozmówców wybrała starannie – jest wśród nich na przykład przewodniczący jury Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego, Maciej Zaremba Bielawski, kubańska blogerka, Yoani Sánchez, a nawet tegoroczna noblistka, Swietłana Aleksijewicz.

Wszyscy są znani polskim czytelnikom, ale reprezentują różne style, odległe tematy i odmienne opinie o roli reporterów. Opowiadają o tajnikach swojej pracy, o jej efektach i cenie, którą płacą za życie w centrum wydarzeń. 

Entomolodzy i mrówki

Jedni pisują dla gazet, inni są autorami książek. Dokumentują teraźniejszość, odtwarzają przeszłość. Nie wszyscy rozmówcy Agnieszki Wójcińskiej są zawodowymi dziennikarzami. Yoani Sánchez na przykład zaczęła opisywać kubańską rzeczywistość, żeby odreagować narastającą frustrację. Dla niej liczy się konkret, ważny jest głos jednostki, w tym jej własny:
W klasycznym rozumieniu dziennikarz jest entomologiem, obserwuje mrowisko z góry i stara się opisać zwyczaje mrówek. Nasze zaangażowane dziennikarstwo to perspektywa mrówki. Piszemy w pierwszej osobie, opisujemy to, co widzimy wokół, i wyrażamy to, co czujemy*.

Patrzeć w otchłań

Reporterzy działają w różnych warunkach, ale oczywiście ze wszystkich wywiadów z tego zbioru wynika, że to w żadnym wypadku nie jest łatwy zawód. Kiedy pisze się o historii, czasem trzeba rozliczyć przeszłość własnej rodziny, jak w przypadku Martina Pollacka, którego ojciec był nazistą. A kiedy pisze się o wydarzeniach współczesnych, dochodzi jeszcze odpowiedzialność za rozmówcę i troska o jego bezpieczeństwo. Czasem porusza się tematy bolesne, przywołuje traumatyczne wspomnienia i drąży, żeby dotrzeć do prawdziwej wersji wydarzeń. 

Czym może kończyć się taka praca? Emocjonalnym wyczerpaniem, pokiereszowanym życiem rodzinnym, zespołem stresu pourazowego jak u Jagielskich. Swietłana Aleksijewicz ujmuje to bardzo obrazowo: 
Jeśli patrzysz w otchłań, ona także zagląda w twoją duszę. Takie ryzyko zawodowe.

 

Głód reportażu

Ryzyko jest duże, czy ciągle warto je ponosić? Rozmówcy Agnieszki Wójcińskiej mają różne opinie na temat efektów swojej pracy. Unikają wielkich słów i rzadko kiedy wierzą w duży wpływ reportaży na rzeczywistość, a jednak wcale nie zamierzają się wycofać. Niektórzy już chętnie korzystają z nowych możliwości – spójrzcie na Yoani Sánchez, Twitter to dla niej po prostu narzędzie. Innych może pocieszy zdanie Macieja Zaremby Bielawskiego:
[W] panującej sieczce informacyjnej i zalewie źle napisanych zdań, na przykład na Twitterze, coraz trudniej dotrzeć do tekstu, gdzie ktoś się wysilił, żeby w sposób interesujący opowiedzieć o czymś ciekawym. Panuje głód opowiadania, głód reportażu.
Widzicie? To stąd ten Nobel dla Aleksijewicz. Wszystko dzięki Twitterowi.

Agnieszka Wójcińska postawiła pytania, które sami byśmy zadali, gdybyśmy mogli spotkać ulubionych reporterów. Ale Perspektywa mrówki nie tylko przynosi kilka ciekawych odpowiedzi, budzi też apetyt na kolejne lektury. To czytanie nigdy się nie kończy.


* Wszystkie cytaty pochodzą z elektronicznej wersji Perspektywy mrówki.

Agnieszka Wójcińska,  Perspektywa mrówki. Rozmowy z reporterami świata, Wydawnictwo Czarne 2015.

8 komentarzy

  1. Dopiero zaczynam swoją przygodę z czytaniem reportaży, ale rzeczywiście coś jest w tym głodzie prawdziwych, dobrze opisanych historii. Trudno mi powiedzieć czy twitter się sprawdza, ale może i za jego pomocą da się przekazać coś ważnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta kubańska blogerka, o której pisałam tam wyżej, zwróciła uwagę na coś, o czym nie pomyślałam - kontakt z odbiorcą :) Bo rzeczywiście reporter nie dowie się natychmiast, jak ludzie reagują, a jeśli jesteś "twitterowym reporterem", wiesz natychmiast :)

      Usuń
    2. Faktycznie coś w tym jest, chociaż dla mnie twitter to jakoś narzędzie jednostronnej komunikacji. Czytam, ale nie komentuje, bo mam wrażenie, że ten portal nie służy do wymiany myśli tylko właśnie takiego krótkiego przekazu.

      Usuń
    3. Racja, z twittera wie pewnie tyle, że ludzie podają jej tekst dalej, że się podoba albo nie.

      Usuń
  2. Dobry reportaż strasznie ciężko napisać; wymaga wiedzy, obeznania, nawet zanurzenia się w temacie, własnej perspektywy, statystyk, umiejętności argumentacji, polemiki, ciekawego stylu, polotu, ale jak się sięgnie po historię, w którą ktoś się wdrążył, włożył masę serca, to jakoś lepiej się w to wgryźć, przeżywać. Polecam "Eli, eli" Wojciecha Tochmana. Zapraszam do siebie: www.blacklady.blogujaca.pl Pozdrawiam, Justyna:)

    OdpowiedzUsuń
  3. To "szybko i krótko", przynajmniej w moim odczuciu, stoi w wyraźnej opozycji do dobrego i rzetelnego reportażu, który nie ślizga się wyłącznie po powierzchni danego zagadnienia, ale przedstawia je dogłębnie i interesująco, pozwalając dostrzec badany problem z różnych perspektyw. Faktycznie, dobrze się stało, że ubiegłoroczny Nobel trafił do rąk Swietłany Aleksijewicz - to swoisty hołd złożony wszystkim dobrym reporterom, których praca nie zawsze jest należycie doceniana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy podobne zdania na temat "szybko i krótko" :) Chodzi chyba o to, że to jest zupełnie różne "reporterstwo", to blogowo-twitterowe ma inne zadania i wcale nie wyklucza takiego, o jakim Zaremba pisze. Widać, że nieźle sobie obok siebie funkcjonują :)

      Usuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.