Raz, dwa, trzy, czas na rozgrzewkę. Zanim odkurzę blog i znowu zaczną tu wpadać książki, rzucę okiem na miniony rok. Mam w tym wprawę, bo oglądałam się za siebie w 2014, 2015 i 2016. Wtedy mniej czytałam, więcej pisałam. Teraz było inaczej, non, je ne regrette rien. Zaczynamy?
E-booki, audiobooki czy książki papierowe? Nie wybieram, bo nie muszę. Kiedy mogę, czytam okiem – kiedy chcę, czytam uchem. To nie zmieniło się od samego początku moich podsumowań i bardzo się cieszę, że przygasły jałowe dyskusje o wyższości jednej formy nad innymi.
W zeszłym roku wspominałam, że wypożyczam e-booki, a teraz mogę polecić też wypożyczanie audiobooków. To mój sposób na ograniczenie kupowania książek, bo zwykle wystarczają mi te, które mogę przeczytać w ramach abonamentów. Próbowaliście tego?
W rezultacie 50% moich lektur to e-booki, 38% audiobooki, a analogowe książki zostały daleko w tyle.
Literatura polska czy obca? Właściwie co roku mogłabym używać tej samej ilustracji, bo literatura zagraniczna niezmiennie wygrywa. Polskie książki to tym razem 31%. Tutaj jednak zaszła maleńka zmiana – jeśli książka jest napisana po angielsku, coraz częściej sięgam właśnie po oryginał. Prawie 20% lektur przeczytałam w tym języku, to dużo, dużo więcej niż w 2016.
Kobieca czy męska? W minionych latach częściej czytałam książki napisane przez mężczyzn. Wiem, to prawie nikogo nie dziwi i nawet zdarzyło się nam wszystkim gdzieś w sieci rozmawiać, o sytuacji kobiet na rynku wydawniczym. Odkąd zaczęłam się temu przyglądać, w mojej biblioteczce dużo się zmieniło. Zobaczcie sami – w 2015 roku zaledwie 31% moich lektur to książki napisane przez kobiety, teraz to już 51%. Ciekawe, jak będzie w 2018!
Fiction czy nonfiction? Ten fragment podsumowania co roku mnie zaskakuje. Zawsze uważałam się za wielbicielkę reportaży, tymczasem nonfiction to zwykle mniej więcej jedna trzecia moich lektur. Tym razem to dokładnie 35% i nad tym chętnie bym popracowała. Mam cel na nowy rok.
A jaka książka zrobiła na mnie największe wrażenie? Nie mam wątpliwości, najbliższa mojemu sercu była Zulejka otwiera oczy! Guzel Jachina jest czarodziejką, sprawiła, że mam ochotę natychmiast wrócić do jej książki, opowiedzieć o niej wszystkim, poprzestawiać cudze stosiki, żeby Zulejka szybciej doczekała się czytania. Nie miałabym nic przeciwko temu, żeby to takie książki kojarzyły się z hasłem literatura kobieca, dlatego niebawem napiszę o tej powieści więcej.
A teraz chodźcie, zaczniemy wszystko od nowa.
Tak!(:
OdpowiedzUsuńUf :)
UsuńA gdzie i w jakiej formie pożyczasz audiobooki? Ja korzystałam przez jakiś czas z Audioteki Plus, tyle że to żadne wypożyczanie, a takie oszczędzanie na niby ;)
OdpowiedzUsuńChcę już bardzo wpadać na odkurzoną Ekrudę. Nie wyobrażam sobie kolejnego roku bez!
Najpierw wypożyczałam płyty z biblioteki, teraz już prawie wyłącznie Storytel. Po polsku jest tam ciągle mało audiobooków (przynajmniej takich, które mogłyby nas zainteresować), ale po angielsku bogactwo <3
UsuńWszystkiego książkowego w Nowym Roku:) Trochę to trwało, ale się przekonałam do e-booków:) Za audiobookami nie przepadam, bo łapię się na tym, że lektor czyta swoje, a ja sobie myślę swoje - i nie potrafię tego przezwyciężyć;) No i czekam na wrażenia z Zulejki <3
OdpowiedzUsuńZa Zulejkę będę Ci dziękować po wsze czasy! I będę wypatrywać kolejnych perełeczek :) Pięknego 2018!
UsuńHurra! Ekruda, witaj ponownie :)
OdpowiedzUsuńGdybym wiedziała, że się ucieszysz, przyturlałabym się wcześniej :)
UsuńNo witamy!!
OdpowiedzUsuńUtęsknieni fani czekają :). Wracaj, zaczynaj od nowa, bo już nie chce się kolejnego roku bez Ekrudy. Przeczytam Zulejkę w lutym, to już nieodwołalne.
No i też jestem ciekawa co z tym wypożyczaniem audiobooków? Ja, podobnie jak Luka, korzystam (tyle, że cały czas) z abonamentu w Audiotece.
Dla mnie w Audiotece było za mało audiobooków w abonamencie, słucham dużo więcej i nie zalezy mi na posiadaniu plików, więc pokochałam Storytel. Minusem jest mniejszy niż w Audiotece wybór książek po polsku, ale to już obeszłam, słuchając angielskich audiobooków :) Szczerze i bezinteresownie polecam ;)
UsuńJak ja tęskniłam! <3 "Zulejka..." trafia na listę obowiązkowych! <3
OdpowiedzUsuńŚciskam w Nowym Roku!
O tak, musisz to przeczytać! Tam jest mroźnie (wiem, że lubisz), jest świetna bohaterka, są tatarskie wierzenia, przecudna forma. Będę za Tobą chodzić po sieci i pytać, czy to już ;)
UsuńAle super, po pierwsze: cudnego nowego książkowego roku, po drugie: hurra, jak fajnie znowu czekać na Twoje nowe wpisy :-). Niezmiennie powtarzam, że Twoje podsumowania roku są piękne, a to, ile czytasz e-booków budzi mój podziw :-). No i dodam, że sama zaczęłam z podobnych powodów zwracać uwagę na to, ile książek, które czytam, napisały autorki, a ile autorzy.
OdpowiedzUsuńA ja nawet zastanawiałam się, czy sterować tymi kobiecymi i męskimi statystykami, ale ostatecznie odpuściłam. W końcu i tak kobiety dały sobie radę ;)
UsuńDobrego nowego roku, sukcesów na miarę tych w zarażaniu książkami Natalii Rolleczek <3
Aż spojrzałam na swoje statystyki i wyszło mi, że ponad 40% to książki napisane przez kobiety :) Nie jest najgorzej :D
UsuńWitaj z powrotem <3 Niezwykle cię szanuje za to czytelnicze równouprawnienie płci - u mnie jest coraz gorzej, dlatego w 2018 postaram się zmobilizować. Niby tak lubię tematykę feministyczną, a to faceci królują na mojej półce -.- A tak z ciekawości - ile w sumie tych książek było? :)
OdpowiedzUsuńA było ich sto :)
UsuńDawno Cię nie było, jak dobrze przeczytać ponownie:) A może to dobry cel: ogarnąć te stosy piętrzące się w domu i zacząć polegać na wypożyczalniach? U mnie książki papierowe królują, choć ebooki gonią, ale z wysłuchałam tylko jednego audiobooka. Może przyjrzę się tym Audible czy Storytel. I gratuluję proporcji kobiety-mężczyźni! Muszę nad tym popracować.
OdpowiedzUsuńDaj znać, jeśli sprawdzisz Audible. Kiedyś kusiło, ale w końcu nie wypróbowałam. W każdym razie Storytel gorąco polecam! Wszystko, co czytałam do Twojego wyzwania, było od nich <3
UsuńCzyli Zulejka trafia na listę.
OdpowiedzUsuńJejku nie sądziłam, że e-booki to już 50%
OdpowiedzUsuńLepiej późno niż wcale, prawda? Więc komentuję. ;) Pochwalę się, że w 2017 odsłuchałam aż 6 audiobooków. Za to w 2018 mam już 3 za sobą! Zastanawiałam się przez chwilę nad Storytelem, ale zdecydowanie za mało tam jest polskich audiobooków.
OdpowiedzUsuńDużo gorzej było u mnie z ebookami (24%), ale to przez fakt częstego chodzenia do biblioteki. Za to statystyki co do płci autorki/autora mam takie same. Baby rządzą!